Stanisław Roszkowski został wyproszony z sesji rady gminy w Ścinawie. Zależało mu, aby zabrać głos, gdy będzie rozpatrywany protest przeciwko lokalizacji myjni samochodowej, który złożył wspólnie z 50 mieszkańcami. Zainteresowanym uniemożliwiono także śledzenie obrad w internecie, bo – wbrew ustawie o samorządzie gminnym – sesja nie była nigdzie transmitowana.
- Ta sesja jest nielegalna. Przewodniczący rady gminy łamie prawo – mówi oburzony Stanisław Roszkowki.
Wywieszona na drzwiach sali obrad kartka, że ze wzgledu na włączenie powiatu lubińskiego do czerwonej strefy sesje odbywają się bez udziału publiczności, nie ma żadnej podstawy prawnej. Łamie art 61 Konstytucji, gdzie zapisano, że działalność władzy publicznej jest jawna. Naruszona też zostałą ustawa o samorządzie gminnym, która powtarza konstytucyjną zasadę: “Działalność organów gminy jest jawna. Ograniczenia jawności mogą wynikać wyłącznie z ustaw”. Żadna z antycovidowych ustaw nie wyłączyła tej jawności. Mimo tego przewodniczący rady gminy w Ścinawie Marek Szopa kazał Stanisławowi Roszkowskiemu wyjść z sali.
Pan Stanisław podkreśla, że miał maseczkę ochronną i zdezynfekował ręce. Nie było też problemu z zachowaniem dystansu na sali, bo całą publiczność stanowiły dwie osoby. Poza Roszkowskim na sesję przyszła mieszkanka zainteresowana innym punktem obrad.
Wbrew przepisom, bezwzględnie nakazującym prowadzenie transmisji z obrad, sesja nie jest dostępna w sieci. Zainteresowani nie mają możliwości przyglądania się dyskusji i głosowaniom, choćby na odległość. Pani w sekretariacie urzędu gminy tłumaczy, że powodem są problemy techniczne.
- Jeśli awaria uniemożliwia transmisję, to należy przerwać sesję do momentu, kiedy będzie możliwe przeprowadzenie jej zgodnie z prawem – uważa Stanisław Roszowski.
Bardzo mu zależało, aby przemówić do radnych, zanim zajmą się wnioskiem, który złożył razem z sąsiadami. Sprawa dotyczy kontrowersyjnej inwestycji na działce, którą miasto sprzedało m.in. synowi radnego. Grupa mieszkaców Ścinawy uważa, że planowana budowa myjni samochodowej zagrozi bezpieczeństwu użytkowników drogi. Złożyli wniosek o jej powstrzymanie, zakwalifikowany – także bezprawnie – jako petycja. W porządku obrad dzisiejszej sesji znalazło się głosowanie nad projektem uchwały “w sprawie pozostawienia bez rozpatrzenia petycji złożonej przez mieszkańców Ścinawy”. To z tego powodu Stanisław Roszkowski pofatygował się do urzędu.
W lutym 2019 roku przewodniczący Marek Szopa wyprosił z sesji rady gminy Pawła Kowalskiego, który przyszedł jako mieszkaniec posłuchać dyskusji o wodociągu i odmówił wpisania się na listę obecności. Przypadkiem Kowalskiego zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, który wskazał na bezprawność zachowania Marka Szopy.
Post scriptum: Po naszym telefonie do Urzędu Miasta w Ścinawie oraz interwencji u sekretarza gminy Dariusza Stasiaka, transmisja została uruchomiona, ale z fatalnym dźwiękiem. Wśród trzasków i szumów giną słowa wypowiadane przez radnych, kompletnie nie słychać radcy prawnego. O ile można się zorientować, do internetu trafiła nie cała sesja, ale jej dziesięciominutowy fragment. Kuriozalny. Zaczyna się od słów przewodniczącego Marka Szopy o wznowieniu obrad i propozycji, aby z uwagi na problemy techniczne raz jeszcze “formalnie” przegłosować przyjęte wcześniej uchwały. Radny Marek Barylak zwraca uwagę, że w trakcie przerwy zmienił się skład osobowy rady, więc wyniki powtórzonych głosowań będą się różnić od wcześniejszych. Marek Szopa bagatelizuje: “To, że jest skład inny, to po prostu życie”. Marek Barylak wnosi o odroczenie sesji ze względu na brak transmisji w internecie. Jego wniosek upada. Potem rada szybko przegłosowuje uchwały, w tym interesującą Stanisława Roszkowskiego uchwałę ”w sprawie pozostawienia bez rozpatrzenia petycji złożonej przez mieszkańców Ścinawy”.
FOT. URZĄD MIASTA I GMINY W ŚCINAWIE
Drukuj
Email
a to polska wlasnie .Zascianek katolicki europy z ambicjami mocarstwowymi.Tak generalnie jedyne co im wychodzi to PRL.