- Po miesiącu i 14 dniach obecności w ratuszu mogę powiedzieć, że działań niezgodnych z prawem tutaj nie było – zapewnia nowy burmistrz Złotoryi. Z Robertem Pawłowskim o tym, jak rządzi miastem, rozmawia Piotr Kanikowski.
Nie sposób nie odnotować diametralnej zmiany jakościowej w relacjach władza – społeczeństwo, jaka nastąpiła odkąd objąłeś posadę burmistrza. Za Ireneusza Żurawskiego złotoryjski ratusz kojarzył się z niedostępnością, butą, arogancją, niechęcią do ujawniania informacji publicznej i nieufnością graniczącą z ksenofobią. Tymczasem teraz w internecie można znaleźć nie tylko rejestry umów Urzędu Miasta i Rejonowego Przedsiębiorstwa Komunalnego, ale też inne skrywane do tej pory dokumenty. Umożliwiłeś internautom zadawanie pytań i na bieżąco odpowiadasz nawet na te kłopotliwe. To dowód odwagi. Uważasz, że maksymalna transparentność i kontrola społeczna leżą w interesie władzy?
- Jeżeli jesteś przejrzysty, to nie tylko tobie, ale też ludziom, z którymi współpracujesz, nic głupiego nie wpadnie do głowy. Tak działa monitoring: jeśli przechodnie widzą kamerę, która ich nagrywa, nie wyciągną papierka z kieszeni i nie wyrzucą go na ulicę. W Amsterdamie, gdy marynarze wypływali w rejs, ich żony zdejmowały firanki z okien, aby każdy widział, że dobrze się prowadzą. Tak samo tutaj. Ludzie są tylko ludźmi i czasem ze złej woli lub z innych powodów postępują nie tak, jak powinni. W urzędzie wszyscy wiemy, że jesteśmy przejrzyści, nie mamy firanek w oknach, każdy w Złotoryi patrzy nam na ręce. To minimalizuje niebezpieczeństwo, że ktoś zaniedba obowiązki, nadużyje władzy lub świadomie popełni inny błąd.
Zatem to Twoje zabezpieczenie, tak?
- To nie jest zabezpieczenie, bo ja z zasady ufam ludziom. Nawet jeśli na jednym procencie się zawiodę, jest jeszcze dziewięćdziesiąt dziewięć procent na potwierdzenie, że taka postawa ma sens.
Z decyzji, które podjąłeś, najbardziej kontrowersyjna, moim zdaniem, wiąże się z właśnie z zaufaniem. To decyzja, by pozostawić na stanowiskach w urzędzie wszystkich współpracowników Twojego poprzednika, łącznie z zastępcą Ireneusza Żurawskiego i upolitycznionymi naczelnikami wydziałów. Postąpiłeś tak, bo nie miałeś w swym otoczeniu ludzi, którzy mogli ich zastąpić, czy z innych pobudek?
- Poza pojedynczymi osobami, na złotoryjskim rynku pracy nie istnieje zaplecze specjalistów, którzy mogliby się sprawdzić w urzędzie miejskim. To efekt 12 lat panowania jednej władzy. Ta władza na samym początku zrobiła czystkę, a później wprowadzała już tylko drobne korekty, więc zapotrzebowanie na kadrę dla administracji w Złotoryi wygasło. Nie posiadam też zaplecza politycznego ani związanych z tym zobowiązań, jak paru burmistrzów czy wójtów, którzy objęli władzę w okolicznych gminach. Poza tym jestem przeciwny robieniu rzeźni tylko dlatego, że zmienia się władza. Urzędnikom państwowym i samorządowym należy zagwarantować poczucie bezpieczeństwa. Ich ocena powinna zależeć tylko od tego, jakie mają kompetencje, jaką wiedzę i jak przykładają się do swojej pracy. Przychodzenie po wyborach w nowe miejsce, bez wiedzy, jak tu jest w środku, za to z założeniem, że wytrzebię, powyrzucam, zrobię czystkę, świadczy o braku rozsądku. To chora postawa. Dlatego każdemu, kto chce pracować, dałem szansę. A widzę, że oni chcą pracować. Dlatego podczas spotkania z burmistrzem Żurawskim szczerze mu podziękowałem, za kadrę dobrych fachowców. Nie mam obecnie powodów, by zastanawiać się, kogo wymienić. Istotniejsza wydaje mi się kwestia, jak to narzędzie, które dostałem w ręce, wykorzystać dla realizacji określonych celów. Jestem przekonany, że przy umiejętnej perswazji, przekonaniu ich do mojej wizji, jesteśmy w stanie wspólnie te cele osiągnąć.
Oni chcą współpracować z Tobą?
- Tak.
Tak samo jak współpracowali z burmistrzem Żurawskim?
- Nie wiem, czy tak samo, bo ja nikogo nie biorę na spytki i nie wypytuję, jak im się pracowało z poprzednim burmistrzem. To by było nieeleganckie. Dla mnie znaczenie ma ich wiedza i kompetencje. Niektóre rzeczy staram się korygować, na przykład większe zaangażowanie w rozwiązywanie problemów mieszkańców naszego miasta. Mam natomiast świadomość, że jeśli przez 12 lat prowadzono określoną politykę informacyjną – nie oceniam: dobrą czy złą – pewne nawyki mogły wejść w krew.
Podczas wyborów część urzędników angażowała się politycznie po stronie Twojego rywala. To też Cię nie zraża?
- Przeprowadziłem kilka rozmów, podczas których tłumaczyłem, że nie interesuje mnie co robili podczas wyborów samorządowych. Interesuje mnie, co będzie teraz.
Gruba krecha?
- Są poważniejsze kwestie niż polityka. Pojawiają się na przykład zarzuty, że za poprzedniego burmistrza ktoś nie działał zgodnie z prawem. Po miesiącu i 14 dniach obecności w ratuszu mogę powiedzieć, że działań niezgodnych z prawem tutaj nie było. Uprawnione są jedynie wątpliwości co do etycznych aspektów niektórych decyzji. Zdarzały się sytuacje, w których można było nie naginając prawa zrobić coś po myśli obywatela, a z różnych względów, niekoniecznie merytorycznych, postępowano inaczej. Przykładów, by ktoś w urzędzie działał niezgodnie z prawem, nie znalazłem. Nie szukam ich specjalnie, ale przy załatwianiu bieżących spraw różne dokumenty mi wpadają w ręce i kilka sytuacji wzbudziło moj wątpliwości. Zawsze jednak okazywało się, że wszystko jest w porządku, przynajmniej pod względem prawnym.
Opinia o układach, funkcjonujących w Złotoryi za poprzedniego burmistrza jest powszechna. Nie brak przykładów na jej potwierdzenie, i na potwierdzenie, że ludzie, którzy próbowali funkcjonować poza układami, byli przez władzę niszczeni. Taki los spotkał przecież Kolasińskich, Moczulskich, Barana…
- Masz jeszcze jakieś pytania?
Tak, skoro mówiłeś o świetnych fachowcach odziedziczonych po Żurawskim. Przecież ich podpisy też figurują pod decyzjami w tych kontrowersyjnych sprawach. Czy to ich nie dyskwalifikuje w Twoich oczach?
- Czasem ludzie nie mają wyjścia. I to wszystko, co mogę powiedzieć w tej chwili. Pewne rzeczy zaczynam prostować.
Masz na myśli o Moczulskich, Kolasińskich?
- Tak. Państwo Moczulscy byli tutaj. Sprawa zmierza, mam nadzieję, do pomyślnego finału, choć jest pewien problem z 12 tysiącami należności, które gmina im naliczyła za użytkowanie terenu a których nie chcą lub nie mogą uregulować. Burmistrz Andrzej Ostrowski już za tym chodzi. Rozwiązanie jest możliwe, będą mogli zbudować wejście do swojej piwnicy – to kwestia zaprojektowania, uzgodnień z konserwatorem zabytków. Na pewno na taki sarkofag, jaki był, zgody nie będzie. Działanie poprzednich władz było uzasadnione, choć już wtedy można było wypracować jakiś kompromis. Zabrakło dobrej woli. Uważam, że z ludźmi trzeba rozmawiać. Nie podoba mi się, że w przeszłości miasto wolało wchodzić w konflikt, niż szukać porozumienia. Odziedziczyłem po moim poprzednikutrochę spraw trudnych. Niektóre na drodze dialogu udaje się rozwiązać.
Czy czujesz jakiś rodzaj zobowiązania wobec Mirosława Kopińskiego, Grzegorza Barana czy Rafała Miary, którzy mocno przyłożyli się do Twojego zwycięstwa w drugiej turze wyborów?
- Nie czuję. Już po wyborach Grzesiek Baran podszedł do mnie i powiedział: „Ja nic od ciebie nie oczekuję, tylko traktuj mnie tak jak innych”. Uważam, że zachował się fair. Ja nigdy z Grześkiem związany nie byłem…
Wiem. To skojarzenie powstało tylko w umysłach części wyborców…
- On podczas wyborów miał swojego przeciwnika. Tym przeciwnikiem był pan burmistrz Żurawski. Nie dziwię się, bo w sprawie Grzegorza Barana tak samo jak w przypadku państwa Moczulskich władzom miasta zabrakło dobrej woli, aby rozwiązać problem, bez brnięcia w niepotrzebny konflikt. Mnie doświadczenie nauczyło, że zawsze warto szukać porozumienia.
Pod warunkiem, że się nie jest pamiętliwym.
- Ja mam dobrą pamięć i różne rzeczy pamiętam. Ale nie rozpamiętuję. Nie maltretuję się tym. Nie napędzam się złymi emocjami, bo to do niczego nie prowadzi.
Wróćmy do personaliów. Dlaczego, Paweł Macuga, Twój kolega z komitetu 2014+ został wiceprezesem Rejonowego Przedsiębiorstwa Komunalnego?
- Jeszcze nie został. Dopiero poszedł wniosek do Rady Nadzorczej. RPK w dużej mierze zarządza wspólnotami mieszkaniowymi. Ten zarząd jest różnie postrzegany. A poprzez zarząd postrzegany jest też urząd miasta. Uznałem, że ktoś, kto do tej pory stał po drugiej stronie barykady, pracował we wspólnotach, chodził do RPK, wykłócał się i wie jakie standardy powinny zarządcę są oczekiwane przez mieszkańców – ma szansę poprawić wizerunek spółki. Chcąc konkurować na rynku wspólnot, musimy standardy podnosić. To jedna sprawa. Druga: RPK potrzebuje wzmocnienia, bo planujemy poszerzyć zakres usług komunalnych. Stoimy też przed dużą inwestycją na oczyszczalni ścieków.
Co to za inwestycja?
- Kompletna modernizacja, czy raczej przebudowa oczyszczalni ścieków. Do końca roku tego roku powinien być gotowy projekt. Dostaliśmy komplet pozwoleń wodno-prawnych. Wygraliśmy w Sądzie Najwyższym. To zasługa poprzedniego burmistrza, który – trzeba mu przyznać – do ostatniej chwili razem z prezesem RPK walczył i wywalczył.
Nie masz żadnych oporów przed chwaleniem poprzednika?
- A dlaczego miałbym mieć? Z panem burmistrzem Żurawskim rozmawiamy normalnie, ostatnio na przykład o kwestiach mieszkaniowych. To są ważne rzeczy. Każdy z włodarzy Złotoryi generował jakiś zasób wiedzy. Odrzucanie tej wiedzy to, moim zdaniem, marnotrawstwo. Ja nie muszę się z opinią poprzednika zgadzać, ale jeśli mam możliwość porozmawiania, zapytania, to chętnie z tego korzystam.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Wystawiając ofertę pracy dla księgowej na BIPie i w PUPie to tak jakby wcale nie szukali. Aktualne ogłoszenie na 0,5 etatu nie ma nawet w PUPie… Tym bardziej, niepoważne jest niepodawanie widełek szukając “specjalisty”.
Głównej księgowej do przedszkola nie mogli znaleźć – http://zlotoryja.bip.info.pl/plik.php?id=4022
Wystarczy rozpisać konkurs na dane stanowisko i wtedy można stwierdzić czy faktycznie nie ma ludzi z kwalifikacjami.
I mamy kolejny kwiatek.Właśnie dzisiaj otrzymałem Zawiadomienie z dnia 8 stycznia 2015 roku z Prokuratury Rejonowej,że z dniem 5 stycznia 2015 roku zostało wszczęte śledztwo pod Syg. 1 DS/542/14 w sprawie przekroczenia i niedopełnienia obowiązków przez Burmistrza Miasta Złotoryja Ireneusza Żurawskiego przy procedowaniu w zakresie wyrażenia zgody na korzystanie przez Tomasza Hamarę i s-ka Martyna Ruczkowska-Hamara, Tomasz Hamara ulica Wojska Polskiego w Złotoryi z gruntu w pasie drogowym działki numer 11 przy ulicy Rynek w Złotoryi na którym został postawiony pawilon handlowy wraz z ogródkiem t.j. o czyn z art. 231 par.1 k.k. Widać jak wół, że żeby nie moje zawiadomienie i wręcz wskazanie palcem prokuraturze gdzie maja szukać to by za chińskiego boga nie znależli. Robert widać też albo nie wiedział gdzie ma szukać albo po prostu dobrze to zakamuflowali. Oczywiście to jeszcze nie przesądza że ktoś będzie miał postawione zarzuty,ale ja nie odpuszczę nawet jakbym z tą sprawa miał iść do Strasburga. Szkoda mi tylko Roberta bo jeżeli jest tak jak mnie do tej pory się to nieoficjalnie udało ustalić to Gmina będzie musiała zwrócić całą dotację unijna pozyskana na projekt rewitalizacji Rynku. Obym się mylił.
“Poza pojedynczymi osobami, na złotoryjskim rynku pracy nie istnieje zaplecze specjalistów, którzy mogliby się sprawdzić w urzędzie miejskim”. Ma racje. Złotoryjscy specjaliści nie zatrudnieni w Urzędzie Miasta w Złotoryi pracują w Legnicy, Bolesławcu, Jeleniej Górze, Starostwie Powiatowym i raczej nie są ani nie byli zainteresowani pracą w UM.
“Nie do wiary”. “Monter” w pełni podzielam wasze zdanie i zaraz dam przykład, że Robert mija się z prawdą, że nie było działań nie zgodnych z prawem. Osobiście wystąpiłem o udzielenie informacji publicznej polegającej na przesłaniu mi scanu umowy z Mec. Szynkowska na obsługę prawną Gminy i wszystkich faktur wraz z opisem wystawionych przez tą kancelarię Gminie.Jednocześnie podałem syg. akt spr. WSA który orzekł, że te dokumenty urząd musi udostępnić. I co? Nic dostałem odpowiedż od Sekretarza Bajońskiego, że ma się walić bo wie lepiej jakie dokumenty może mi udostępnić.Bezprawne działanie Bajońskiego potwierdził sam Robert ponieważ publicznie mi odpowiedział, że te dokumenty są jawne,a póżniej przesłał mi scan tej umowy.Czekam teraz tylko na faktury. Takich przykładów mogę podać jeszcze przynajmniej kilka. No to jak jest z tym przestrzeganiem prawa w Urzędzie? Było przestrzegane czy nie?
Fajny burmistrz, niegłupio mówi, dobrzee mu z oczu patrzy. Zamiast jątrzyć, dajcie chłopu czas.
złotoryja!
Z deszczu pod rynnę … jeden (były) burmistrz , twierdzi że kupowanie głosów za alkohol to “taki urok tego miasta” a drugi w obraża swoich wyborców (brak fachowców ? jak Pan to sprawdził P. RP ? – rozpisał Pan konkursy ? ma jakieś statystyki na temat wykształcenia Złotoryjan ?). Czarno to widzę … a na marginesie, czy ex-burmistrz oddał już kluczyki od skody ?
Bez zurawia by sie poplakal i tyle. Jest zielony. Dajcie mu pożyć.Czlowiek guma.
Bez zurawia by sie poplakal i tyle. Jest zielony. Dajcie mu pożyć.Czlowiek guma.
Żartowniś czy kłamczuszek?
Panie Redaktorze. Z przyjemnością czytam Pana teksty i komentarze. Nie zawsze się z nimi zgadzam, ale mają jakość. Tym razem poszedł Pan do burmistrza jak do kumpla i zrobił Pan …. ciepłą kluchę. Proszę wybaczyć.
1. widać, że Pan Robert został zaskoczony przejściem do drugiej tury i wyborem na burmistrza. Mimo programu pisanego przez Pana Macugę, nie wie od czego zacząć. Jakieś tam rejestry umów to margines – do załatwienia jednym słowem do zastępcy. Może mają znaczenie obywatelskie, ale złotoryjan nie ruszają.
2. Spodziewam się, że wkrótce Pan Burmistrz przeprosi złotoryjan. I to dosłownie. Słowa o tym, że nie ma specjalistów od zarządzania w 15 tysięcznym mieście są żałosne. Wielu ludzi ma doskonałe doświadczenie (także pracująć w UM) i wykształcenie by pełnić obowiązki od burmistrzów, po kierowników/naczelników działów, specjalistów itp. MAją doświadczenie w pracy, kończyli zarządzania, administrację, służby publiczne z licznymi podyplomówkami itp. Stwierdzenie burmistrza jest obrazą.
3. Na pewno pojęcia o samorządzie nie ma Pan burmistrz . Jest laikiem. Jednak nie może według własnego pokroju sądzić innych. Stąd obawa przed pożegnaniem ludzi DG. A dlaczego boi się wziąć nowych? Bo będą lepsi od niego, i szybko to będzie dostrzeżone i w strukturach złotoryjskiego samorządu i w mieście. Dlatego lepiej stawiać na wystraszonych tuż po wyborach popleczników DG. W nich ma dziś największe wsparcie, mimo, że śmieją się z niego po korytarzach.
3a. Na pewno doświadczenie w zarzadzaniu przedsiębiorstwem ma Pan Macuga,którego wsadza na wiceszefa RPK. Panie Klicki trzymaj się Pan mocno!
4. Czy widział Pan ołtarzyk ze zdjęciami DG? Dalej wisi? Pewnie pali przed nim świeczki , aby DG przychodził jak najczęściej i doradzał…
5. Może wobec braku doświadczenia warto, aby sam Pan burmistrz złożył projekt uchwały obniżający mu pobory…
6. Nie wiedzieć jest rzeczą ludzką, szkoda, że Pan burmistrz nie potrafi się do tego przyznać. Dziś złotoryjanie to przyjmą. Za rok już nie.
Jeszcze Kopińskiemu musi podziękować w pozwoleniu na otwarcie knajpy na górnej a okolicznych mieszkańców mieć w dupie.
Brak dzialan niezgodnych z prawem? A dzialania na szkode gminy nie podpadaja pod paragraf?
Każdy, kto bał się czystki, może dziekować losowi, że burmistrz szedł do wyborów kompletnie sam, poza nielicznymi “kolegami” w postaci Pawła Macugi, któremu juz jak widać próbuje podziekować. Nie wymienia, bo nie ma kim, ale mówienie, że brakuje na rynku pracy ludzi gotowych do pełnienia odpowiedzialnych stanowisk i wprowadzenia nowej jakości, to już kompletna bzdura. Skąd niby ta wiedza? Ja rozumiem, że poprzedni burmistrz nie zmieniał, a jeśli już to kandydat musiał nosić ubranie bractwa lub chociaz iść z nimi z jednym szeregu, ale to nie czyni Złotoryi pustynią inteligentnych i wykształconych ludzi. Pan Paweł jako mieszkanieć wspólnoty chodził do RPK, to zna się na wspólnotach. Ja tankuje na Orlenie, więc móglbym być jego prezesem. Wg takich kryteriów to Złotoryja pełna jest specjalistów:). Fajnie, że nowy burmistrz mówi do nas, ale po miesiącu i 14 dniach nie jest jeszcze dobry moment na merytoryczne pytania i wypowiedzi. Nawet premier do staje 100. Jak naprawdę zacznie podejmować decyzje, także te personalne, to wtedy będzie czas na ich ocenę Inaczej wywiady kończą się na głoszeniu pieśni pochwalnych albo teorii wyssanych z palca.