Czy wystarczy dokładnie obejrzeć obraz konia w kamerze termowizyjnej by zdiagnozować jego choroby lub kontuzje? Tak i prof. Maria Soroko-Dubrovina z UPWr, która prowadzi badania na ten temat, nie ma wątpliwości, że to przyszłość w medycynie weterynaryjnej i rehabilitacji koni.
Termografia jest metodą diagnostyczną, która polega na bezinwazyjnej rejestracji energii promieniowania podczerwonego emitowanej z powierzchni ciała i przekształcana jej na wartość temperatury.
- Każdy wzrost temperatury oznacza stan zapalny i co ważne w termografii możemy go wykryć, nawet w stanie podklinicznym zapalenia, kiedy zwierzę nie daje widocznych objawów. Kamera termowizyjna jest na tyle czułym urządzeniem, że potrafi wykryć zmiany temperatury do 0,1º C. Dzięki temu jesteśmy w stanie wykazać zachodzące w organizmie zwierzęcia zmiany chorobowe zanim się w pełni rozwiną – mówi prof. Maria Soroko-Dubrovina z Instytutu Hodowli Zwierząt, UPWr, która termografią zajmuje się od czternastu lat.
Przyznaje, że zainteresowanie termografią pojawiło się u niej w czasie studiów drugiego stopnia w Aberystwyth University, przypadkowo. Dostęp do sprzętu termograficznego sprawił, że postanowiła poprowadzić badania dotyczące wykorzystania termografii w diagnozie przyczyny kulawizny u koni wyścigowych.
- Te zainteresowania rozwinęłam w czasie studiów doktoranckich na Wydziale Biologii i Hodowli Zwierząt, Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Prace badawcze dotyczyły głównie wykorzystania termografii w ocenie wpływu treningu na zmiany temperatury powierzchni ciała u koni wyścigowych. Od czasu skończenia doktoratu realizuję dalsze badania z użyciem termografii w fizjoterapii koni (w ocenie działania zabiegów fizykalnych), w ocenie poziomu stresu, w jeździectwie (np., w dopasowaniu sprzętu jeździeckiego). Poszerzam też swoje badania naukowe nad wykorzystaniem termografii u innych zwierząt tj. bydła, drobiu, psach – opowiada.
Naukowczyni UPWr przyznaje, że zastosowanie termografii u koni w badaniach naukowych nie jest niczym nowym. Jej pierwsze użycie w medycynie weterynaryjnej koni miało miejsce w połowie lat 60 XX wieku przez amerykańskich naukowców. W oparciu o wiedzę zdobytą w termografii medycznej, wykazali przydatność tej techniki w wykrywaniu stanów zapalnych schorzeń ortopedycznych, które równocześnie były potwierdzone diagnozą radiologiczną. Dekadę później po raz pierwszy doceniono jej przydatność w wykrywaniu wczesnych stanów zapalnych do 14 dni przed ujawnieniem klinicznego stanu zapalnego.
- Jednak ówczesne ograniczenia tej techniki, takie jak niska czułość sprzętu oraz brak wykwalifikowanych fachowców z zakresu wykonywania i interpretacji zdjęć, były źródłem wielu błędów diagnostycznych, przyczyniając się do zarzucenia tej techniki w praktyce weterynaryjnej. Dopiero od przełomu lat 80 i 90 nastąpił bardzo znaczący postęp technologiczny aparatury i jej ponowne zainteresowanie w świecie badawczym koni – tłumaczy prof. Soroko-Dubrovina i dodaje, że metoda ta ma mnóstw zalet. Pomaga zlokalizować miejsce kontuzji co ułatwia przeprowadzenie dalszej diagnozy przez lekarza medycyny weterynaryjnej. Jest również przydatnym narzędziem w praktyce trenera czy fizjoterapeuty. Pomaga bowiem ocenić efekty zabiegów fizjoterapeutycznych poprzez lokalizowanie obszarów o zmienionym ukrwieniu z powodu wystąpienia bolesności mięśni, ścięgien lub ich przeciążania i towarzyszącemu im napięciu. Dla praktyki podkuwaczy stosuje się termografię dla określania pracy kopyt zarówno kutych jak i bosych lub dla zlokalizowania obszaru kopyta objętego miejscem zapalnym.
- A przede wszystkim jest bezinwazyjna, dlatego może być wykonana bezpiecznie na każdym koniu, niezależnie od jego stanu zdrowia – podkreśla.
Wynikiem badań prof. Soroko-Dubroviny jest napisana przez nią książka „Equine Thermography in Practice” została sprzedana w 30 krajach na całym świecie. Na półki księgarni trafił właśnie jej dodruk, a w tym roku zaplanowane jest wydanie drugiej edycji.
Źródło: Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu
FOT. UNIWERSYTET PRZYRODNICZY WE WROCŁAWIU