Wędkarze zbierają do utylizacji śnięte ryby z brzegów jeziora Koskowickiego. Zabiła je prawdopodobnie przyducha letnia. – To katastrofa. Minie kilkanaście lat zanim fauna w jeziorze zdoła się odtworzyć do stanu sprzed tego zdarzenia – mówi Mariusz Ból, komendant Straży Rybackiej w Legnicy.
Ryby podusiły się przez brak dostatecznej ilości tlenu rozpuszczonego w wodzie. Zjawisko towarzyszy upałom, bo w wysokiej temperaturze tlen rozpuszcza się trudniej. W nagrzanym akwenie rozwijają się bakterie, które pobierają tlen z wody. Gnijące na potęgę glony dodatkowo produkują amoniak, co pogłębia śnięcie. W legnickim oddziale Polskiego Związku Wędkarskiego twierdzą, że tragedii nie dało się zapobiec. Siła wyższa.
Ile ryb padło? Trwa liczenie.
- Na pewno co najmniej 20 dużych sumów, 3 tołpygi, 250 sandaczy, 20 szczupaków. Prócz tego setki drobniejszych ryb – mówi Mariusz Ból.
Woda wyrzuciła na piasek martwe wzdręgi, leszcze, płocie, jazgarze, okonie…
Od poniedziałku członkowie Polskiego Związku Wędkarskiego uprzątają brzegi jeziora Koskowickiego. Martwe ryby są zbierane do worków. Muszą zostać zutylizowane.
Nie wszyscy wierzą w przyduchę, bo ostatnio padało, co sprzyja natlenieniu. Mieszkańcy podejrzewają, że katastrofę mogły wywołać zanieczyszczenia, które po deszczach spłynęły spłynęły do jeziora. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Legnicy pobrał próbki wody do badań.
- Bez wątpienia przyczyną śnięcia ryb był brak tlenu – uważa przyrodnik Krzysztof Strynkowski z Fundacji Ochrony Przyrody i Rozwoju Turystyki (GOBiT). – W wyższej temperaturze rozwijają się organizmy, które bardzo szybko zużywają tlen w wodzie. Jeżeli więc jakiś nawóz organiczny spłynął z pól do wody, to mógł, kolokwialnie mówiąc, zabrać tlen. Wówczas te najsłabsze, najbardziej wrażliwe ryby mogły usnąć.
FOT. FACEBOOK.PL/ FOPiT GOBI
Trzeba sprawdzić czy jezioro nie jest połączone z Wisłą