W sobotę i niedzielę (23 i 24 maja) po legnickim zamkowym bruku pomykać będą konie, wóz drabiniasty, sowiecki gazik, czerwona warszawa, motocykl z koszem i rowery. Zobaczymy blisko pół setki wykonawców. Będą dymy i ognie, chóralne śpiewy, muzyka na żywo i wartka akcja. Plenerowe przedstawienie to kolejna legnicka opowieść, której nadano teatralną formę.
Teatr w plenerze to zawsze ryzyko. W nadchodzący weekend tylko jedno jest pewne. Nie grozi nam gwałtowne załamanie pogody. Nie będzie burzy, ulewy i trzaskających piorunów, które równo rok temu zerwały premierę spektaklu. Warto jednak ciepło się ubrać, bo wieczorem zarówno w sobotę jak i niedzielę będzie dość chłodno – około 10 stopni.
Na dziedzińcu legnickiego Zamku Piastowskiego po raz pierwszy w tym roku grany będzie „Człowiek na moście” Roberta Urbańskiego w reżyserii Jacka Głomba. Prezentacji plenerowego przedstawienia towarzyszą dwie – zbieżne przypadkowo – okoliczności. Pierwszą jest odbywający się właśnie w mieście 46. Ogólnopolski Turniej Chórów „Legnica Cantat”. Co o tyle ważne, że teatralny spektakl inspirowany jest barwną i nieco tajemniczą postacią arystokraty ducha, charyzmatycznego pedagoga, miłośnika muzyki i historii Henryka Karlińskiego, założyciela chóru Madrygał, twórcy tego turnieju i patrona Legnickiego Centrum Kultury. Druga okoliczność jest innej natury. Sobotni spektakl (23 maja) grany będzie w Dniu Teatru Publicznego ustanowionym z okazji jubileuszu 250-lecia teatru publicznego w Polsce, co – dzięki inicjatywie i wsparciu ministerstwa kultury – umożliwiło wyjątkową cenę biletów na to przedstawienie. 250 groszy kosztowały te ekstra bilety, które rozeszły się w 90 minut!
„Człowiek na moście” to historyczno-muzyczna opowieść o człowieku, którego duch i ciało żyły w kompletnie różnych realiach i epokach, dla którego barwny świat muzyki, historii i dziedzictwa kulturowego stał się azylem przed szarą rzeczywistością peerelowskiej Legnicy, ale też formą ucieczki przed banalną codziennością i obowiązkami, jakie niesie życie w rodzinie. Świat, w którym przyszło mu żyć, nie cenił jego wartości. Aby w nim przetrwać trzeba było sprytu, gdy domagał się kompromisów i danin, ale też przebiegłości, by – wbrew przeciwnościom – robić swoje. Lepiej się ugiąć, niż dać się złamać, lepiej robić coś, niż nic – to praktyczne credo głównej postaci przedstawionej historii.
Główna postać tej opowieści grana przez Pawła Palcata to wydarzenie samo w sobie. Nieprzypadkowo przyniosło legnickiemu aktorowi ubiegłoroczną „Bombę sezonu” przyznawaną przez Stowarzyszenie Przyjaciół Teatru Modrzejewskiej.
Ten sceniczny wizerunek tak silnie stapia się z postacią legnickiego społecznika, że podczas finalnego pokazu fotografii, wyświetlanych na murze zamku, sami już nie wiemy, kiedy widzimy portrety Karlińskiego, a kiedy grającego go aktora. Palcat wykreował bohatera, który unosi się nad ziemią, jest zarazem i z tego, i z jakiegoś obcego, dalekiego, egzotycznego świata. Staroświecki, zwraca się do przyjaciół i wrogów per “łaskawcy” i używa języka, który nijak nie przystaje do urzędniczej nowomowy. Tak jak system wartości, któremu hołduje, a w którego centrum znajduje się dziedzictwo kulturowe – pisała po ubiegłorocznej premierze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej Wrocław.
Plenerowe przedstawienie to kolejna w historii legnickiego teatru lokalna opowieść, której nadano dramaturgiczną formę. Tym razem baśniową z charakterystycznym dla gatunku motywem podróży – w tym przypadku podróży w czasie. Jak na filmowym planie przez zamkowy dziedziniec przetoczy się historia – od francuskiego średniowiecza, przez śląski renesans, po tę powojenną i bliską już współczesności w polskiej Legnicy. A wraz z nią cała galeria jej duchów: książęta i rycerze, czerwonoarmiści i szabrownicy, ubecy i partyjni funkcjonariusze. Postaci fikcyjne i historyczne, jak legniccy książęta Jerzy Rudolf i Fryderyk II oraz śląski reformator kościelny Kaspar Schwenckfeld.
Równie ważne jak miejsce, w którym toczy się przedstawienie, są towarzyszące mu muzyka i chóralne śpiewy. Jacek Głomb skorzystał ze wszystkiego, co było w zasięgu wzroku lub na wyciągnięcie reżyserskiej ręki. W spektaklu grają zatem nie tylko aktorzy, statyści, chór Axion i improwizowany kwartet muzyczny (razem blisko pół setki wykonawców!), ale także zamkowe mury, wieża, brama, dziedziniec, okratowana studnia, okazała lipa, a nawet okna, z których sypią się tłuczone szyby, jak i bruk, z którego krzesane są iskry spod końskich kopyt i rycerskich mieczy.
Niemal co chwila coś turkocze, pyrkoli, powarkuje, rzęzi, stuka po bruku, Znakomita akustyka miejsca sprawia, że kiedy rycerki przeciągają mieczami po kamieniach, widz słyszy towarzyszący iskrom zgrzyt metalu. Brzęk tłuczonych kamieniami szyb jest tak wyraźny, że trudno się nie wzdrygnąć. Cały czas szumi zamkowa lipa, świszcze wiatr, echo niesie ludzkie kroki i stłumione odgłosy dalekiego miasta. Tę akustyczną orgię dopełnia muzyka w wykonaniu chóru Axion i zespołu Łukasza Matuszyka – niby polepiona ze średniowiecznych motywów, strzępków propagandowych pieśni z czasów PRL, a zaskakująco świeża – zauważył Piotr Kanikowski w portalu 24legnica.pl.
„Człowiek na moście” grany będzie na dziedzińcu Zamku Piastowskiego w Legnicy w sobotę i niedzielę 23 i 24 maja oraz w niedzielę 31 maja o godz. 20.30. Bilet 30 zł (ulgowy 20 zł).
Grzegorz Żurawiński/ @kt Gazeta Teatralna
FOT. KAROL BUDREWICZ