Onet.pl ujawnił nagrania, jakie prowadzili policjanci i ratownicy z Lubina 6 sierpnia, gdy zmarł Bartosz S. Padają na nich sformulowania, które stoją w sprzeczności z wersją policji, że mężczyzna żył, kiedy funkcjonariusze przekazywali go załodze karetki.
Bartosz S. to 34-latek z Lubina, którego policjanci próbowali zatrzymać i wsadzić do radiowozu. Mocowało się z nim czworo funkcjonariuszy. Interwencja zakończyła się śmiercią mężczyzny. Według policji, kiedy wezwana przez policjantów karetka zabierała go z ul. Traugutta w okolicach komendy Bartosz “wykazywał funkcje życiowe”. Z nagrań opublikowanych przez Onet wynika jednak, że ratownikom przekazano zwłoki.
Rozmów jest siedem W pierwszej – pomiędzy oficerem dyżurnym a dyspozytorką pogotowia – policjant mówi o Bartoszu S.: “Przed chwilą mi zgłosił patrol, że odpłynął, ale słyszę, że znowu krzyczy, więc chyba oprzytomniał.” W tle słychać głos jednego z funkcjonariuszy z ulicy, niecierpliwiącego się, gdzie karetka.
Druga rozmowa toczy się pomiędzy ratowniczką z karetki a dyspozytorką pogotowia. Ratowniczka zgłasza problem: “Mamy w karetce zgon. Pojechaliśmy tam na miejsce tej interwencji i tam się okazało, że pacjent nie żyje. Wzięliśmy go do karetki, tam do przebadania. (…) No bo jeszcze on był w kajdankach i trzeba było go wziąć, żeby wszystkie tam parametry, bo na tym deszczu na ulicy nie mieliśmy co badać (…) No, ale się okazało, że niestety nie żyje i jest w karetce.” Ratowniczka pyta, kto w tej sytuacji ma stwierdzić zgon. Dyspozytorka nie wie. Ale mówi, że dowie się i oddzwoni.
W trzeciej rozmowie ratowniczka tłumaczy innej dyspozytorce, co się stało. Z rozmowy wynika, że karetka zgłosiła się ze zwłokami do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Lubinie, ale lekarz dyżurny odmówił wystawienia karty zgonu, a bez tego nie można zdać ciała do prosektorium.
“To ty masz te zwłoki na pokładzie?” – pyta kobieta, która dzwowni do ratowniczki w czwartym nagraniu. Słyszy potwierdzenie. “Policja wie?” – drąży. I słyszy: “Wie, bo to policja, myśmy od policjantów zabierali. (…) A policjantka była z nami, na ten podjechała, na SOR, ale on tam [nazwisko lekarza] wykrzyczał, wykrzyczał, że jesteśmy nieporadni, nie umiemy się załatwiać, “to już trzecie zwłoki przywozicie w tym tygodniu, SOR nie jest od stwierdzenia zgonów”.
Piąta, szósta i siódma rozmowa są króciuteńkie. Ratowniczka z karetki ze zwłokami Bartosza S. dzwoni do dyspozytorki, by upewnić się, że o nich nie zapomniano. Chciałaby już skończyć dyżur i iść do domu. Dyspozytorka każe jej jednak zaczekać na lekarza, który stwiedzi zgon.
Załoga karetki postąpiła wbrew procedurom. Nie tylko nie spróbowała reanimacji Bartosza S., ale – jak wynika z rozmów – zabrała zwłoki do karetki. Co więcej, zabrała je z miejsca zdarzenia, co może zostać potraktowane przez prokuraturę jako zacieranie śladów.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
alez nalezalo mu sie napisza jasie bo przeca był narkomanem i rzucał kamyczkami.