Po obejrzeniu legnickiej „Kartoteki” w reżyserii Maksymiliana Nowaka zastanawiałem się, co powiedziałby o niej Tadeusz Różewicz. Czy ucieszyłby się, że wyrosło pokolenie, dla którego trauma II wojny światowej to już niewarta gadania prehistoria. Czy były w stanie zrozumieć trywialne w gruncie rzeczy rozterki uwspółcześnionego Bohatera i czy nie psioczyłby na niego jak Starzec. Jak wszyscy starcy świata.
W jednej ze scen „Kartoteki” Wujek (Paweł Wolak) zaśmiewając się opowiada Bohaterowi (Mateusz Krzyk) upiorną historię o dowódcy ugotowanym „ze wszystkim” w zupie pomidorowej. Chce go zabawić żołnierską dykteryjką z dawnych czasów, rozchmurzyć, na chwilę oderwać od trosk. Ale Bohater słucha tej opowieści niechętnie, bez uśmiechu, z przyganą, zniesmaczony barbarzyństwem. Od pierwowzoru z tekstu Różewicza różnią go biograficzne szczegóły: nie musiał zabijać, nie wykonał egzekucji na chłopaku uznanym za zdrajcę i w ogóle nie ma na sumieniu żadnej śmierci. Z Wujkiem nie łączy go wspólne wojenne doświadczenie, żołnierski los, nic, być może, poza dalekim pokrewieństwem. Stary wiarus przychodzi do udręczonego współczesnością Bohatera z zupełnie innej otchłani, z piekła tak abstrakcyjnego, że wychłodło, przestało parzyć.
A jakie podwaliny ma piekło, w którym tkwi Bohater z legnickiej inscenizacji? To patriarchalizm. Korpokultura. Pieniądze. Powierzchowne, naznaczone cynizmem lub wyrachowaniem relacje między ludźmi. Ale chyba przede wszystkim medialny hałas i chaos, co sugerują dynamicznie zmontowane projekcje wideo, bombardujące przestrzeń w kilku skondensowanych setach, jakby Wielki Brat bawił się telewizyjnym pilotem. Przed takim światem Bohater chowa się w wielkim łóżku zajmującym niemal całą scenę. Nadaremnie. Przychodzą do niego, zgodnie z logiką snu, lekceważąc chronologię, postacie z różnych etapów życia; coś przypominają, wypominają, domagają się wyjaśnień, dręczą. Zostają po nich jakieś rzeczy, rupiecie, w łóżku – także dosłownie – rośnie bałagan.
Teatralność tych scen podkreśla dodatkowo postać Starca nawiązująca wprost do chóru z greckich tragedii. To ktoś umiejscowiony między Bohaterem a publicznością – trochę konferansjer, trochę demiurg, trochę komentator. W interpretacji Bogdana Grzeszczaka (wielkie brawa) łączy go z Bohaterem relacja dużo mniej jednoznaczna niż wynikałoby z tekstu Różewicza. Owszem, bywa zawiedziony i poirytowany „niską jakością” Bohatera, ale od pierwszych minut jest jasne, że ma też dla niego dużo zrozumienia, życzliwości, może nawet współczucia.
Znakomity jest Mateusz Krzyk, zręcznie lawirujący między melancholijnym zagubieniem a migotliwymi momentami podniecenia, zdumieniem a zachwytem, rezygnacją a buntem. Ta rola jest jak bieganie w maratonach, bo choć Bohater pojawia się w towarzystwie innych postaci, przez cały spektakl wije się w świetle jupitera; cały czas koncentruje uwagę widzów na sobie i swych wewnętrznych stanach. Zapada w pamięć Anna Sienicka, która pojawia się na scenie aż w trzech odmiennych wcieleniach. Jako Olga wydaje się eteryczna i nierealna, jako Blogerka – zionie chłodem, jako Sekretarka emanuje seksapilem. Sugestywnie wymyślona została postać Matki (Katarzyna Dworak) – niemej przy cholerycznym Ojcu (Paweł Wolak), pokulonej, pozornie skoncentrowanej na sprzątaniu i gotowaniu, a jednak starającej się kontrolować otoczenie. Scena uświadamiania dojrzewającego płciowo chłopca w wykonaniu tego duetu to aktorski majstersztyk i humor najwyższej próby. Nie chcę psuć nikomu zabawy, więc nie powiem więcej. Polecam osobiście sprawdzić, jak komediowy talent Pawła Wolaka fantastycznie dialoguje z mikserem w dłoni Katarzyny Dworak.
Legnicka „Kartoteka” powstała jako spektakl dyplomowy Maksymiliana Nowaka, studenta reżyserii w warszawskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza. Pomysł,by updatować tekst Różewicza był karkołomny. Realizacja budzi szacunek. Brawo.
Piotr Kanikowski
FOT.PIOTR KANIKOWSKI