Zdaniem Witolda Jajszczoka – rzecznika spółki, która dzierżawi złotoryjski szpital – alarmujące głosy o brakach w obsadzie pielęgniarskiej to pomówienie. Szpital skierował w tej sprawie doniesienie do prokuratury. – Sytuacja nie różni się od tej sprzed dwóch tygodni, miesiąca, pół roku – uspokaja Juszczak. Czy faktycznie wszystko gra?
Według Radia Wrocław, które wywołało temat, we wtorek 13 marca opiekę nad 40 pacjentami sprawowała jedna pielęgniarka. Sława Kolano, przewodnicząca NSZZ Solidarność w złotoryjskim szpitalu, powtórzyła to przed kamerami Polsat News. Opowiedziała o tym nie aby skarżyć się na przeciążenie pracą, ale z obawy, że tolerowanie takiej sytuacji kiedyś zakończy się tragedią, bo np pielęgniarka pomyli leki lub nie przybiegnie na czas. Związkowcy postanowili nagłośnić sprawę i powiadomić prokuraturę w nadziei, że to coś zmieni.
Reakcja spółki Szpital Powiatowy im. A. Wolańczyka ma zamknąć usta krytykom. Jak informuje Witold Jajszczok, po materiale Radia Wrocław do prokuratury zostało skierowany doniesienie o zniesławieniu, bo opisana w audycji sytuacja nie miała miejsca. Powołując się na rzecznika spółki, Polsat News zapowiadał, że Sława Kolano “zostanie w przyszłym tygodniu zwolniona”. W rozmowie z nami Witold Jajszczok wypiera się takiej wypowiedzi. Dodaje jednak, że nie wie, jak zachowa się dyrekcja szpitala.
- Jako przewodniczącej związków zawodowych tej pani przysługuje szczególna ochrona – podkreśla Jan Buczkowski, kierownik legnickiej delegatury Państwowej Inspekcji Pracy. – Nawet w trybie dyscyplinarnym nie wolno jej zwolnić z pracy bez zgody związków zawodowych.
W szpitalu w Opatowie, gdzie rządzi Centrum Diliza – inna spółka Jacka Nowakowskiego – niespecjalnie przejmowano się tym przepisem. Zwolniona została przewodnicząca związków zawodowych, które stanowczo broniły praw pracowników, musiała w sądzie walczyć o przywrócenie do pracy. Centrum Dializa zwolniło też kilku związkowców ze szpitala w Białogardzie. A miesiąc temu Wprost pisał o białogardzkiej pielęgniarce – sekretarz związku zawodowego – która po 36 latach pracy została zwolniona przez Centrum Dializa za to, ze “na Facebooku polubiła niepochlebny wobec spółki wpis”.
Gdyby w Złotoryi doszło do zwolnienia przewodniczącej szpitalnych związków, Państwowa Inspekcja Pracy deklaruje pomoc prawną dla pielęgniarki i zajęcie się jej sprawą.
Dziś przed południem oddział wewnętrzny – największy w złotoryjskim szpitalu (według informacji ze strony spółki, 51 łóżek) – obsługiwały 4 pielęgniarki.
- My tym szpitalem zarządzamy od 1,5 roku – mówi Witold Jajszczok. – I przez te 1,5 roku nie zwolniliśmy ani jednej pielęgniarki. Zdarzają się, oczywiście, odejścia na emeryturę, ale na zwolnione miejsca zatrudniamy nowe osoby. Sytuacja w szpitalu w Złotoryi w żaden sposób nie jest gorsza niż przeciętna w szpitalach w całej Polsce powiatowej, a może nawet jest nieco lepsza. Nie ma żadnego powodu, by mówić, że coś w naszej placówce nie działa.
Od załogi słyszymy, że problemy kadrowe dotyczą nie tylko pielęgniarek. Brakuje też rehabilitantów. Ze szpitala w Złotoryi zwolnili się dwaj farmaceuci. Powód? Podobno nie mieli dość ciągłych utarczek z hurtowniami leków, którym szpital płacił za dostawy dopiero gdy mu zagroziły procesem. Nie chcieli odpowiadać za sytuację, w której ktoś umrze, bo zabraknie dla niego lekarstwa.
Witold Jajszcok twierdzi, że obecnie nie ma takiego zagrożenia. Był chwilowy problem z materiałami opatrunkowymi, ale to już przeszłość. Nowa dyrekcja wyprostowała relacje z dostawcami leków i innych towarów niezbędnych do leczenia pacjentów.
Odkąd złotoryjski starosta wydzierżawił szpital spółce Szpital Powiatowy im. A. Wolańczyka Narodowy Fundusz Zdrowia przeprowadził w placówce dwie kontrole. Zdaniem Joanny Mierzwińskiej, rzeczniczki wrocławskiego oddziału NFZ, nie wykazały istotnych uchybień w zakresie realizacji kontraktu. Za to Państwowa Inspekcja Pracy zgłaszała mnóstwo uwag, głównie co do przepisów BHP i stanu technicznego budynku, ale też w kwestii wynagrodzeń czy nieregulowanych składek na fundusz socjalny.
- Właścicielem budynku jest starostwo – oponuje początkowo Witold Jajszczok. Zmienia taktykę, gdy zwracam uwagę, że w umowie dzierżawy spółka zobowiązała się do inwestycji mających dostosować oddziały i blok operacyjny do wymagań z rozporządzenia ministra zdrowia. Zastrzega, ze tak jak w całej służbie zdrowia, w złotoryjskim szpitalu brakuje środków na wszystkie potrzeby. Z tego powodu placówka nie zasila funduszu socjalnego – są inne wydatki, które uważa za pilniejsze. Rzecznik spółki deklaruje: – Będziemy inwestować w terminie, jeśli coś zostało zapisane w umowie.
Dobra wiadomość na koniec: szpital nie ma długu.
Stary dług – po Zespole Opieki Zdrowotnej w Złotoryi – to zmartwienie starostwa.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI