Gospodarz łowiska Strefa Ciszy w Spalonej oskarżył jednego z właścicieli działek o nielegalny połów i kradzież jego ryb. Mężczyzna przyznaje: owszem, wędkował, ale nie w komercyjnym łowisku, tylko w ogólnodostępnym cieku Jagodziniec, który tędy przepływa. A to, co złowił, wypuścił z powrotem do wody. Sprawę bada Sąd Rejonowy w Legnicy.
Przez środek sztucznego zbiornika po żwirowni w Spalonej przepływa ciek wodny Jagodziniec, jeden z dopływów Kaczawy. Wpływa do niego od południa, przecina dawne wyrobisko i wypływa przy północnym brzegu stawu. Ciek jako woda płynąca należy do Skarbu Państwa, i jest powszechnie dostępny. Ale nieoddzieloną od niego niczym resztę zbiornika przed laty formalnie uznano za wodę stojącą, co umożliwiło koncernowi Górażdże sprzedanie pokopalnianego akwenu prywatnemu inwestorowi. Prywaciarz zarybił akwen, obwołując go Strefą Ciszy. Udostępnia go wędkarzom na zasadach komercyjnych.
Część okolicznych mieszkańców nie chce się podporządkować zasadom, jakie narzucił. Podważają status administracyjno-prawny terenu, na którym funkcjonuje Strefa Ciszy, i prawa jej gospodarza do narzucania innym swojej woli. Uważają, że nie tylko sam ciek Jagodziniec, ale cały akwen powinien być traktowany jako zbiornik wody płynącej, co wyklucza prywatną własność.
Jeden ze zbuntowanych mieszkańców odpowiada przed legnickim sądem za nielegalny połów i kradzież ryb. Na podstawie zeznań świadków, którzy obserwali całą sytuację z oddali, gospodarz Strefy Ciszy oszacował ich wartość na tysiąc złotych. Oskarżony twierdzi, że wszystkie złowione ryby wypuścił. Kwestionuje wartość zeznań świadków, bo brzeg akwenu porasta bujna, wysoka roślinność uniemożliwiająca obserwację z wody. Przede wszystkim jednak przekonuje, że wędkował nie w prywatnym łowisku ale w dostępnym dla wszystkich państwowym cieku Jagodziniec. Miał legitymację wędkarską i opłacone składki, co upoważniało go do wędkowania w obwodzie rybackim Kaczawa 3.
W czwartek Sąd Rejonowy w Legnicy słuchał m.in. ichtiolog z Polskiego Związku Wędkarskiego w Legnicy. Wezwana na świadka, potwierdziła, że ciek Jagodziniec stanowi część obwodu rybackiego Kaczawa 3, dzierżawionego przez oddział PZW od spółki Wody Polskie. – Aby wędkować na naszych wodach wystarczy opłacić składki i uzyskać stosowne zezwolenia. Wszystkie dopływy Kaczawy są uznane za obwód uzupełnający. Nie prowadzimy na nich gospodarki rybacko-wędkarskiej i nie płacimy za nie czynszu. W związku z tym na dopływach Kaczawy, w tym na cieku Jagodziniec, połowy są zakazane, z wyłączeniem zapory przy Wierzbiaku. Wędkowanie w tych miejscach stanowi wykroczenie.
Według świadka, ryby w zbiorniku w Spalonej pojawiły się na skutek zarybienia: – Jest mało prawdopodobne, aby pochodziły z Jagodzińca ze względu na kondycję tego cieku. Z rzeki mogłyby pochodzić ewentualnie takie gatunki jak okoń, kleń, jaź, płoć.
Sąd będzie kontynuował badanie zarzutów w marcu.
W legnickich sądach toczy się aktualnie kilku procesów dotyczących konfliktów wokół Strefy Ciszy w Spalonej.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Zaciekawiły mnie te artykuły. Polece znajomym są wędkarzami, może też mu płacili.
Współczuję tym ludziom, dość, że ich oszukał to jeszcze zgrywa pokrzywdzonego i stawia ich przed sądem. Gdzie takie cwaniaki się rodzą?
On gnoji wszystkich bez pardonu, którzy staną mu na drodze.
Tam się cuda dzieją, część zbiornika jest wodą płynącą i należy do Skarbu Państwa, a pozostała część zbiornika wodnego niczym nie oddzielona od wód płynących Jagodzinca i zalana wodami tej rzeki ma status “wsr” grunty pod stawami i należy do gospodarza. Dzięki korzystnym decyzjom urzędniczym zaradny przedsiębiorca może płacić bardzo niskie podatki ok 5 zł za hektar i pomawiać ludzi którym sprzedał tereny graniczące z wodą Jagodzinca a nie respektują jego regulaminów i nie płacą pieniędzy o kradzież ryb. Może w końcu zainteresują się tym odpowiednie służby Państwowe, bo dzięki korzystnym decyzjom, kilku zmianom planów zagospodarowania przestrzennego na wnioski przedsiębiorcy cierpią ludzie, którzy zakupili część terenu od tego człowieka.
PZW ( Polski Związek Wędkarski ) tak jak np. PZM ( Polski Związek Motorowodny ) tak jak i inne organizacje z
” Polska” w nazwie są stowarzyszeniami. Ludzie często mylą je z administracją państwową, z ktora nie mają nic wspolnego. Taki podmiot jak PZW nie ma prawa wypowiadać się o prawach własności zbiorników wodnych. Idąc dalej, jeżeli PZW nie prowadzi gospodarki rybackiej na rzece, jak w tym przypadku twierdzi to o cieku Jagodziniec, to nie może nikomu zabraniać poławiać tam ryby. Każdy kto ma kartę wędkarska (nawet bez opłaconego członkostwa) jest uprawniony do korzystania z takich wód. Mówi o tym ustawa Prawo Wodne.