280 pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i Domu Pomocy Społecznej w Legnicy rozpoczęło bezterminowy strajk. Podjęta na sesji próba znalezienia rozwiązania tej sytuacji skończyła się na niczym. Radni przerwali obrady do środy 1 marca.
Nie pracują m.in. miejskie żłobki, schronisko dla bezdomnych, klub seniora. Wstrzymano wypłaty zasiłków. Oba domy opieki społecznej i Dom Samotnej Matki sprawują opiekę nad podopiecznymi w ograniczonym zakresie. Ta sytuacja może może potrwać długo. Jak długo? Zależy od prezydenta Tadeusza Krzakowskiego – jedynej osoby, która mogłaby rozwiązać obecny kryzys.
Około 300 osób pojawiło się na sesji Rady Miejskiej Legnicy, gdzie przez trzy godziny próbowali wymóc na prezydencie Tadeuszu Krzakowskim przystąpienie do rozmów w sprawie podwyżek wynagrodzeń. Wspierali ich niepełnoprawni pozbawieni opieki i matki dzieci, które dziś nie mogły pójść do żłobków.
- Ja nie mogę wykonywać swej pracy. Nie wiem, jak długo mój pracodawca będzie chciał znosić tę sytuację – mówiła Paulina Szablewska, która z synkiem na ręku przyszła na sesję. Po dwóch godzinach jałowej dyskusji straciła cierpliwość i poprosiła przewodniczącą rady miasta o głos. Chciała wiedzieć, czy miasto pokryje rodzicom zwiększony koszt pobytu dziecka w prywatnych żłobkach. Prezydent wyjaśnił, że nie ma takiej możliwości.
Według prezydenta Tadeusza Krzakowskiego, budżet nie daje mu również możliwości zrealizowania postulatów płacowych strajkujących. Chodzi o 1,2 tys. zł podwyżki z wyrównaniem od 1 stycznia 2022 r. oraz 400 zł podwyżki z wyrównaniem od 1 stycznia 2023 r. To oznacza konieczność znalezienia w budżecie ok. 19,5 mln zł.
Jak wyjaśnia Aneta Mazur, przewodnicząca Komisji Międzyzakładowej NSZZ Solidarność przy MOPS, strajk to wyraz determinacji ludzi, którzy nie są w stanie przeżyć za głodowe zarobki. Ponad 300 pracowników w MOPS i DPS pobiera płacę minimalną, a inni niewiele (20-50 zł) więcej. Załogi obu jednostek od lat zgłaszały prezydentowi ten problem.
- Mamy dość traktowania nas jako pracowników gorszego sortu – mówiła do prezydenta Tadeusza Krzakowskiego Aneta Mazur. – Pana bierność doprowadziła do tego, że potrzebujący nie otrzymują świadczeń a domy pomocy społecznej i Dom Samotnej Matki pracują w bardzo ograniczonym zakresie. Zamiast strajkować, wolelibyśmy być dziś z naszymi podopiecznymi. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że legniczanie rozumieją nasze położenie i nas wspierają.
- Jesteśmy mocno zdeterminowane i będziemy walczyć do końca – zapewniała jedna ze strajkujących pracownic DPS.
Załogi MOPS i DPS oczekują, że prezydent Tadeusz Krzakowski usiądzie z ich przedstawicielami do stołu i spróbuje rozwiązać problem głodowych płac. Dziś włodarz Legnicy po raz kolejny próbował odsunąć od siebie ten problem, tzn. scedować rozmowy na dyrektorów MOPS i DPS. Ludzie wiedzą jednak, że to nic nie da, bo dyrektorzy MOPS i DPS nie dysponują środkami na podwyżki. Mógłby je zapewnić tylko prezydent.
Radna Aleksandra Krzeszewska (KO) wskazywała, że prezydent ma możliwość przedłożenia uchwały zmieniającej budżet, a jej klubowa koleżanka Karolina Jaczewska-Szymkowiak publicznie przypomniała nazwiska radnych z klubu prezydenta oraz PiS-u, którzy w grudniu zagłosowali za budżetem na 2023 r., w którym nie zabezpieczono środków na realny wzrost płac w MOPS i DPS.
- Gratuluję paniom odwagi, żeby postawić się tej władzy. Strajk to krok, którego miasto nie widziało od lat osiemdziesiątych, bo zostałyście doprowadzone do ostateczności. Bardziej wymownego podsumowania tej prezydentury i tej kadencji nie znajdziemy – komentował radny Arkadiusz Baranowski.
Także radny Jarosław Rabczenko wskazywał na osobistą odpowiedzialność prezydenta Tadeusza Krzakowskiego za obecny kryzys. Apele o podjęcie rozmów ze związkowcami formułowali podczas sesji m.in. Maciej Kupaj z KO i Joanna Śliwińska-Łokaj z PiS.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Radni nie wiedzą co zrobić?
Zabrać wynagrodzenia preziowi i członkom zarządu lub zrównać je do średniej płacy w MOPS!