Zdaniem Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, uniewinnienie Władysława M. – 53 letniego kryminalisty, oskarżonego o morderstwo w Składowicach koło Lubina – było przedwczesne. Wyrok został uchylony a sprawa trafiła z powrotem do Sądu Okręgowego w Legnicy. W śledztwo zaangażowani byli policjanci z tzw. “Archiwum X”, specjalizujący się w wyjaśnianiu najtrudniejszych zbrodni. Władysław M. nie przyznaje się do zabójstwa. Proces ma charakter poszlakowy.
2 kwietnia 2012 roku na drodze prowadzącej do ogródków działkowych w Składowicach koło Lubina znaleziono zwłoki 34-letniego mężczyzny. Miał podcięte gardło. Zabójca podszedł go od tyłu i zrobił głębokie cięcie długim nożem. Ofiara wykrwawiła się na śmierć.
Wśród podejrzanych był Władysław M. W czasie, gdy doszło do zabójstwa, ukrywał się po ucieczce z więzienia. Od pół roku prowadził wędrowniczy tryb życia. Zatrzymany kilka dni po zabójstwie w Składowicach, został przesłuchany przez prokuraturę, ale zabrakło podstaw, by postawić mu zarzuty. Śledztwo utknęło w martwym punkcie. Po roku dochodzeniowców z Lubina wsparli policjanci z zespołu „Archiwum X” Komendy Wojeódzkiej Policji we Wrocławiu, zajmujący się wyjaśnianiem najtrudniejszych spraw. Przeprowadzili szereg dodatkowych badań, zweryfikowali zgromadzony materiał. To pozwoliło postawić Władysława M. przed sądem jako oskarżonego o morderstwo.
Władysław M. nie przyznał się do zbrodni. Jego proces miał charakter poszlakowy. Sąd Okręgowy w Legnicy uznał, że nie da się stwierdzić z pewnością, że to 53-latek zabił. Na wyroku uniewinniającym zaważyła głównie opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej, który określił czas śmierci ofiary na godz.6-8 rano 2 kwietnia 2012 roku. W tym czasie M. miał przebywać w innej miejscowości, daleko od Składowic.
Legnicka prokuratura odwołała się od wyroku uniewinniającego Władysława M, a Sąd Apelacyjny we Wrocławiu przyznał jej rację, proces przed I instancją obnażył bowiem brak kwalifikacji oraz indolencję biegłego, który szacował czas zgonu. Sprawa wraca na wokandę, a sąd został zobowiązany do powołania nowego biegłego, z lepszymi kompetencjami.
Zwrócono też uwagę na zeznania jednego ze świadków, któremu Władysław M. miał opowiadać, jak po zabójstwie przebrał się w lesie w inną odzież. Tę, w której był wcześniej, spalił. Do ogniska wrzucił też nóż, którego użył do podcięcia gardła. Potem wyciągnął go z ognia i zakopał.
Legnicki sąd pominął tę relację w uzasadnieniu wyroku, choć pasowała do innych szczegółów. Z akt sprawy wynika, że oskarżony miał posiadał na dłoni rany oparzeniowe, które mogły powstać przy wyjmowaniu noża z ognia.