- To sprawa, która opinii publicznej pozwoli na ocenę zachowań godnych i niegodnych – mówiła mecenas Joanna Jakubowska-Siwko, która broni legnickiego prokuratora w postępowaniu przed sądem dyscyplinarnym. Piotr Wójtowicz został obwiniony o złamanie obowiązującej prokuratorów zasady apolityczności, bo wziął udział w demonstracji w obronie niezawisłych sądów i rozmawiał z dziennikarzami. Sprawa ruszyła od początku.
Sprawie Piotra Wójtowicza towarzyszy duże zainteresowanie publiczności. Na dzisiejszą rozprawę przed Sadem Dyscyplinarnym przy Prokuratorze Generalnym w Warszawie stawiło się kilkadziesiąt osób – dziennikarzy i zwykłych obywateli. Wyznaczona sala nie była w stanie ich pomieścić. Na wniosek obrony sąd ogłosił przerwę, by znaleźć bardziej przestronne pomieszczenie. Pół godziny później wszyscy przenieśli się do auli, gdzie było dość miejsca, i proces mógł ruszyć od nowa.
Elżbieta Krężołek, przewodnicząca składu sędziowskiego, tym razem nie próbowała legitymować publiczności ani zabraniać mediom rejestrowania dźwięku i obrazu. Transmisję na żywo prowadził portal Video-KOD, ale na sali była również kamera TVN-u.
Piotr Wójtowicz – były szef Prokuratury Okręgowej w Legnicy – w lipcu 2017 roku wziął udział w demonstracji w obronie niezawisłości sądów, spontanicznie zorganizowanej przed Sądem Okręgowym w Legnicy. Rozmawiał wówczas z dziennikarzami. Pytany, czy się nie boi, odpowiedział, że nie ma czego. “Najwyżej mnie ześlą do Ełku” – zacytowały jego wypowiedź dwa lokalne portale. Władza prokuratorowi nie odpuściła. Zarówno udział w demonstracji, jak i wypowiedź dla mediów potraktowano jako sprzeniewierzenie się zasadzie apolityczności, która obowiązuje w tym zawodzie. Prokuratorowi zarzucono też, że wypowiedział się bez zgody przełożonych. Postępowanie przeciwko Wójtowiczowi prowadził rzecznik dyscyplinarny dla poznańskiego okręgu regionalnego, ale umorzył je ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu.
Odwołanie od tej decyzji wniósł I zastępca prokuratora generalnego – prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, zarzucając rzecznikowi nieprawidłową analizę sytuacji. Według Świeczkowskiego, demonstracja miała charakter polityczny, bo sprzeciwiała się ustawom wprowadzanym przez sejmową większość. Uczestnicząc w tym zdarzeniu Piotr Wójtowicz w sposób demonstracyjny ujawnił swoje poglądy polityczne. W dodatku sarkastyczną wypowiedzią o Ełku podważył zaufanie do prokuratury.
Od postanowienia rzecznika dyscyplinarnego odwołał się też obwiniony Piotr Wójtowicz. Kwestionuje samą podstawę umorzenia. Domaga się uznania, że jego zachowanie – udział w demonstracji przed sądem oraz wypowiedź dla mediów – nie ma znamion czynu zabronionego. Podobną opinię wyraził m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich w piśmie skierowanym 21 stycznia 2019 roku do prokuratora krajowego Bogdana Święczowskiego. Czytamy w nim np: “wyrażone w Konstytucji RP prawo do demonstracji i zgromadzeń publicznych oraz wolność słowa i wyrażania własnych poglądów należą do fundamentów demokratycznego państwa prawa, jakim jest Rzeczypospolita Polska. Zgromadzenia publiczne stanowią zasadniczy element demokracji, stwarzając obywatelem możliwość wpływu na proces polityczny, umożliwiając krytykę i protest, a poprzez to współtworzenie demokratycznego państwa. Art. 54 ust. 1 Konstytucji RP stanowi, że każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Jak każdy obywatel, prokurator posiada więc konstytucyjne prawo do swobody wypowiedzi. Oczywiście musi – jak nakazuje kodeks etyczny prokuratorów – korzystać z niego w sposób rozważny.” (całe wystąpienie RPO jest TUTAJ).
Sąd Dyscyplinarny przy Prokuratorze Generalnym zajmuje się sprawą Piotra Wójtowicza od kilku miesięcy. Według komentatorów, proces jest farsą: toczy się nietransparentnie, stronniczo, z pogwałceniem praw obwinionego. W marcu prokurator Magdalena Guga złożyła rezygnację z zasiadania w trzyosobowym składzie orzekającym wyznaczonym do osądzenia Wójtowicza, więc zgodnie z procedurą sąd musiał wszcząć proces od nowa.
Przedstawiciel strony skarżącej przywołał uzasadnienie wyroku Sądu Najwyższego z 15 grudnia 2017 roku. Wyrok dotyczył, co prawda, sędziego skazanego za wpis na portalu społecznościowym, ale zasady obowiązujące prokuratorów są w tym zakresie podobne. ”Sędzia powinien w służbie i poza służbą unikać wszystkiego, co mogłoby osłabić zaufanie do jego bezstronności. Interes wymiaru sprawiedliwości jako wartości nadrzędnej wymaga ze strony sędziego daleko posuniętej powściągliwości w postępowaniu we wszystkich sferach nie wyłączając dozwolonego przez Konstytucję udziału w debacie publicznej i prawa wypowiedzenia się na każdy temat, w tym polityczny” – cytował słowa Sądu Najwyższego przedstawiciel prokuratora krajowego.
W wystąpieniu Jacka Bilewicza – jednego z obrońców obwinionego – najsilniej wybrzmiał motyw podwójnych standardów obowiązujących w ocenie prokuratorów odkąd resortem rządzi Zbigniew Ziobro. Bilewicz długo i szczegółowo opisywał związki Bogdana Święczkowskiego ze światem polityki, by wykazać obłudę strony skarżącej. Przypomniał, że kandydując do sejmiku województwa śląskiego oraz parlamentu Święczkowski był popierany przez partię polityczną Prawo i Sprawiedliwość. Jako prokurator w stanie spoczynku uczestniczył w spotkaniach wyborczych i udzielał poparcia kandydatowi PiS-u aspirującemu do funkcji posła. Agitował do głosowania za PiS-em. Podczas spotkania wyborczego w Będzinie prezentował się na tle logotypu partii politycznej. I tak dalej.
Mecenas Joanna Jakubowska-Siwko zwróciła uwagę, że społeczne zaufanie do prokuratury będzie m.in. pochodną tego, jak zachowa się sąd dyscyplinarny, rozpatrując zarzuty stawiane Piotrowi Wójtowiczowi. W odbiorze wielu Polaków wytaczane niepokornym prokuratorom dyscyplinarki mają charakter politycznych szykan. W gruncie rzeczy chodzi bowiem o wolność wyrażania poglądów oraz wolność słowa. – To postępowanie będzie wpływało na wizerunek prokuratury. Zatem sąd dyscyplinarny będzie miał wpływ na ten wizerunek – mówiła pani mecenas.
Po wysłuchaniu stron, proces został odroczony na miesiąc. Podczas następnej rozprawy (11 czerwca) sąd planuje przesłuchać dziennikarza legnickiego portalu, który zamieścił relację z demonstracji. Sąd zapowiedział też, że zwróci się do drugiej redakcji o numer PESEL jej dziennikarki, by upewnić się, że już nie żyje i nie może zostać wezwana.
FOT. ZRZUT EKRANU VIDEO-KOD