Sędzia Kazimierz Leżak z Sądu Okręgowego w Legnicy zaplanował na ten tydzień cztery rozprawy – dzień po dniu – w procesie Alicji Ś, właścicielki fermy drobiu, na której przez 23 lata miał być przetrzymywany jak niewolnik Rosjanin Mikołaj Jerofiejew. W ten sposób do 7 grudnia zdołałby przesłuchać wszystkich 27 świadków zgłoszonych przez strony. Proces miał toczyć się szybko. Niestety, dziś zamiast ruszyć z kopyta, zabuksował w miejscu.
Pierwsi świadkowie oskarżenia odebrali zawiadomienia o rozprawie ale nie stawili się na wyznaczony termin. Dotyczy to m.in. kluczowej postaci w tej historii, byłej pracownicy tej samej fermy drobiu, która zorganizowała Mikołajowi Jerofiejowi ucieczkę. Mec. Marcin Harasimowicz, broniący Alicji Ś. sugerował przymusowe doprowadzenie jej na którąś z następnych rozpraw, ale sędzia Kazimierz Leżak uznał, że taka represja za pierwszą absencję byłaby zbyt dotkliwa i poprzestał na orzeczeniu kary finansowej.
Prokuratura oskarża Alicję Ś. o handel ludźmi, za co zgodnie z Kodeksem karnym grozi od 3 do 20 lat pozbawienia wolności. Według aktu oskarżenia, razem ze zmarłym kilka miesięcy temu mężem przetrzymywali na fermie drobiu w okolicach Prochowic Mikołaja Jerofiejewa, cywilnego pracownika armii rosyjskiej, który nie wyjechał wraz z resztą stacjonującej pod Bolesławcem jednostka i od lat dziewięćdziesiątych nielegalnie ukrywał się w Polsce. Wykorzystując jego sytuację, drobiarze zabrali mu dokumenty, zmuszali do pracy bez wynagrodzenia po kilkanaście godzin dziennie i przetrzymywali w urągających godności warunkach. W 2020 roku z pomocą znajomych Jerofiejew uciekł do gospodarstwa Ewy i Krzysztofa Tyszkiewiczów w innej wsi, gdzie znalazł opiekę, dach nad głową, dobrą, uczciwą pracę. Jego niezwykła historia została nagłośniona przez ogólnopolskie media a prezydent Andrzej Duda przyznał mu polskie obywatelstwo.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI