Wojciech Smarzowski – autor “Wesela”, “Domu złego”, “Róży” i “Drogówki” – pokazał dziś w Legnicy 10-minutowy fragment swego najnowszego filmu, “Wołyń”, o rzezi wołyńskiej. Już te niezmontowane, nieudźwiękowione urywki zapowiadają wstrząsającą opowieść. – Ten film nie jest wymierzony przeciwko Ukraińcom, ale pokazuje, do czego może doprowadzić skrajny nacjonalizm -zastrzegł w rozmowie po projekcji Smarzowski.
Film rodzi się w bólach. Temat ludobójstwa na Kresach, banderowców – zupełnie nieobecny dotąd w naszej kinomatografii – odstrasza sponsorów. W związku z tym, że na starcie wycofało się dwóch koproducentów, brakuje około 2 mln zł na dokończenie “Wołynia”. Smarzowski i jego ekipa szukają wszędzie gdzie mogą (poza Rosją) pieniędzy na dokręcenie kilku bardzo ważnych scen.
- Musimy to skończyć. Nie możemy się wycofać – mówił w Legnicy Wojciech Smarzowski. Sam również czuje, że powstaje przejmująca, wzruszająca i ważna opowieść.
- Jak robiłem “Różę”, to sobie obiecywałem: nigdy więcej filmu historycznego. W Polsce nas na to nie stać, żebyśmy robili zawodowe, profesjonalne kino historyczne. Natomiast kiedy zakończyłem “Różę”, po projekcji doświadczyłem kilku niesamowitych przypadków odbioru tego filmu. I w Polsce, i za granicą. Na przykład w Niemczech po seansie wstał chłopak. Mówi: mam trzydzieści lat, nazywam się tak i tak, jestem historykiem, mój dziadek służył w Wermachcie, nie wiem jak żyć, dziękuję. Popłakał się i wyszedł. Po iluś takich spotkaniach z publicznością pomyślałem, że może jednak warto jeszcze spróbować. Zacząłem od czytania relacji. Potem szukałem różnych materiałów, książek, tropów. A jeszcze potem trafiłem na opowiadanie “Nienawiść” Stanisława Srokowskiego. I w tym momencie tak naprawdę rozpoczęła się praca nad tym tematem.
Stanisław Srokowski – związany z Legnicą i Zagłębiem Miedziowym pisarz, poeta i publicysta – był obecny podczas legnickiego spotkania ze Smarzewskim. Filmu, jak mówi, nie widział, ale zna scenariusz “Wołynia”.
- Scenariusz, który pan Wojciech stworzył w oparciu nie tylko o moją książkę, ale także w oparciu o swoje własne badania i inne lektury, budzi moje ogromne zaufanie. To jest scenariusz prawdziwy. Scenariusz uczciwy. Zbudowany na prawdzie historycznej, oparty o dokumenty, wskazujący newralgiczne punkty w historii – mówił Stanisław Srokowski. – Ten film będzie ogromnym przełomem w świadomości Polaków, ponieważ do tej pory wiedza o Kresach jest bardzo nikła. To jest wynik zakłamania polityki, zarówno komunistycznej, jak i tej obecnej. Niemówienie prawdy, unikanie prawdy to pewien rodzaj zdrady wobec pamięci. Film “Wołyń” próbuje odwrócić ten proces; pokazać dramatyczne napięcie i ocalić ogromny kawał historii Polski i historii Europy. Otrząsamy się z kłamstwa, manipulacji i idziemy w stronę prawdy.
Stanisław Srokowski proponuje, by na film Smarzowskiego spojrzeć z perspektywy europejskiej. Wówczas okaże się on opowieścią o rozpadzie świata, o rozsypywaniu się wartości, pękaniu człowieczeństwa. Tak będą go widzieć widzowie w Paryżu, Londynie czy Nowym Jorku, gdzie słowo “Wołyń” nie wywołuje żadnych historycznych konotacji.
- Było wiele filmów o wojnie. Ale tutaj nie idzie o wojnę. Idzie o głębszy problem: gdzie jest człowiek w zderzeniu ze złem – przekonuje Srokowski.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI