Kraina
Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  wiadomości  >  Current Article

Samoróbki dzielnie walczyły z narowistą Kaczawą

Przez   /   16/06/2013  /   No Comments

Dwadzieścia załóg stawiło się pod Most Bielański na XV Spływ Samoróbek o Błękitną Wstęgę Kaczawy. Choć wszystko to zuchy na schwał, wyjątkowo rwąca rzeka sprawiła w tym roku sporo kłopotów i nie wszyscy zdołali dopłynąć do mety przy kościele św. Jacka. Wygrał parowiec “Gwiazda Legnicy” z Wiktorią Mokrogulską i jej tatą na pokładzie.

Jeszcze przed południem w rejonie Mostu Bielańskiego zaroiło się od dziwacznych konstrukcji. Dokonywano ostatnich przeglądów i repreacji.

Julian Zawisza, twórca Legnickiej Akademii Filmowej, w pośpiechu montował oryginalna jednostkę pływającą przypominajcą po trosze lokomotywę, po trosze rower wodny.  Z wyliczeń wyszło mu, że dzięki powietrzu w plastikowych butelkach pływadło powinno utrzymać się na wodzie.

- Próbnego wodowania nie robiłem – przyznaje. To, jak się przekonaliśmy, reguła. Większość samoróbek, biorących udział w spływie, przed startem nie miała kontaktu z wodą.

6-letni Dominik Smykowski z Legnicy tak bardzo chciał popłynąć, że tata wziął się za zbijanie pływadła.

- Miało być co innego, a wyszedł tramwaj – mówi tata, Rafał Smykowski. – Płyniemy, żeby mały miał przygodę.

11-letni Łukasz Smykowski z kolegą, Dominikiem Nolbrzakiem nie oglądając się na dorosłych sami zrobili sobie pływadło: pojazd jaskiniowców.

Henryk Stachowicz na starcie pojawił się z sześcioletnim synem Łukaszem i ciągnikiem Ursus, zrobionym z kilku starych opon i części ze złomu.

Aż z Oławy przyjechała na lawecie “Pomarańczowa Perła” – potężna piracka łódź przemyślnie zmontowana  z… rur PCV. Załoga  - Katarzyna Brakoner, Łukasz Cichoń, Piotr Kusiak oraz Janusz i Szymon Gęsiorowie – reprezentowała oławski Zakład Wodociągów i Kanalizacji.

- Startowaliśmy w podobnym spływie u siebie. Zajęliśmy IV miejsce. Zabawa była fajna, dokupiliśmy więc pięć razy więcej petard, dokonaliśmy kilku przeróbek i jesteśmy w Legnicy – mówi Katarzyna Brakoner.

O 14 dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w Legnicy, organizator imprezy, uderzeniem w dzwon ogłosił początek zawodów.

Jako pierwszy cumę spuścił wodny tramwaj Smykowskich. Wartki nurt Kaczawy porwał go i uniósł sprzed oczu publiczności oklaskującej start.

Wzdłuż całej trasy – na brzegach, mostach i w zaadaptowanych na tymczasowy port okolicach kościoła św. Jacka – roiło się od dorosłych, młodzieży, dzieci i psów.

Marek Gęs, Jerzy Brzenicha i Stanisław Raczkowski swoją samoróbkę – pływającą karetkę pogotowia – nazwali “Ostatnia Podróż”.  Kiedy tuż po starcie przechyliła się, przyduszając trzyosobową załogę, wyglądało, że to faktycznie może być ich ostatnia podróż. Do wody wskoczyli ratownicy i wybawili lekarzy z opresji. Dwóm z nich odeszła ochota na żeglugę.  Marek Gęs, porwany przez szybki nurt, sam pożeglował w stronę świętego Jacka.

Dopłynął szczęśliwie, choć na trasie miał problemy. Trudno mu było w pojedynkę sterować pływadłem.

Andrzej Dąbrowski próbował sforsować Kaczawę na oryginalnej ukrainie, z baniaczkiem na bimber nonszalancko przewieszonym przez kierownicę. Rzeka zakręciła jego pływadłem. Długi odcinek trasy przebył tyłem, daremnie próbując się obrócić, bo kij do odpychania nie siegał dna. Ale do mety dotarł z niewielkimi (radziecka flaga) stratami. Samogonu organizatorzy spływu nie napędzili, więc karnisterka nie było gdzie zatankować.

Julian Zawisza przepadł gdzieś po trasie. Na mecie zameldowało się tylko jego pływadło. Z pechową trzynastką jako numerem startowym.

Z falami Kaczawy świetnie za to sobie radził duży fiat z napisem “Milicja” na masce. Płynęły nim uczennice policyjnej klasy z Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 3 w Legnicy: Marta Ćwiok z Łukaszowa i Weronika Kulczycka z Siedlec.

- Zachęciła nas nasza pani z wiedzy o kulturze – opowiadają dziewczyny.

Również wielki parostatek Piotra Turkiewicza, Filipa Forgiera i Jakuba Bielawskiego nic sobie nie robił z narowów rzeki.  Jego załoga to już doświadczone wilki morskie: trzeci raz brali udział w legnickim spływie. Przygotowali się solidnie. Z komina parowca ulatywał dym (palone pingpongi),z głośników na pokładzie płynął stary hit  Krzysztofa Krawczyka o parostatku, a załoga w paradnych mundurach salutowała zalotnie do pieknych dziewcząt na brzegach. W efekcie chłopakom przypadła na mecie czwarta nagroda.

Z hukiem armat wpłynęła do portu Pomarańczowa Perła. Wielu widziało w ekipie z Oławy faworytów spływu. Ostatecznie jednak sympatyczni piraci wyjechali z Legnicy z trzecią nagrodą.

- Świetnie się bawiliśmy. Do przepłynięcia mieliśmy znacznie dłuższy odcinek niż u nas w Oławie. Fajnie było – mówili na mecie.

Do sympatycznej załogi lgnęły jak do pszczoły do miodu  legnickie VIP-y.

“Ave Cesar” – chciałoby się zakrzyknąć na widok Mirosława Dąbrowskiego z Legnicy. To weteran imprezy. Zaczynał jeszcze podczas Kaczawskiego Spływu na Bele Czym w Złotoryi w połowie lat dziewięćdziesiątych. W Legnicy co rok robi nową samoróbkę.

- Zapowiedziałem, że będę startował tak długo, aż zdobędę nagrodę. No to pewnie boją mi się ją przyznać, żeby sobie przypadkiem nie dał spokoju z pływaniem – żartuje.

Konie w jego cesarskim rydwanie naprawdę poruszały nogami, a koła kręciły się, bryzgając wodą dookoła. Ciekawe, czym pomysłowy legniczanin zaskoczy nas za rok.

Wiktora Mokrogulska z Grzybian w czerwonej sukience w grochy na pokładzie parowca prezentowała się bardzo stylowo. Zgarnęła główną nagrodę.

Tej niedzieli przez Legnicę płynęły Kaczawą bardzo dziwne rzeczy. Lokomotywa “Biedroneczka” skonstruowana przez Sebastiana Jędrzejewskiego z Grzybian:

Butelka po piwie:

Dwiosobowy Titanic. W towarzystwie Góry Lodowej:

Oraz gigantyczny Płukacz Złota – dzieło Przemysława Dąbrowskiego z Legnicy i Filipa Mikusa ze Złotoryi. Rok temu reprezentowali Legnicę w mistrzostwach Polski w pływaniu na byle czym, które latem odbywają się w Augustowie. W XV Spływie Samoróbek w Legnicy zajęli drugie miejsce.

Po wyjściu z Kaczawy Przemek i Filip zostali otoczeni przez tłum widzów. Wielu chciało sobie zrobić zdjęcie z olbrzymim płukaczem złota. Załoga pływadła rozdawała publiczności złotoryjskie pamiątki, m.in. monety wybite na obcghodzone w ubiegłym roku 800-lecie miasta.

ZDJĘCIA PIOTR KANIKOWSKi

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

-

 

 

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 3968 dni temu dnia 16/06/2013
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Czerwiec 18, 2013 @ 7:41 pm
  • W dziale: wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

Dokumenty55-1024x708

Moje trzy grosze. Odchodzi #tadziura

Read More →