Jan F. – syn emerytowanego policjanta, oskarżony o zbrodnię i nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań – chodzi wolno po Legnicy, bo sąd wypuścił go z aresztu za kaucją 10 tys. zł. Dlatego rodzina mężczyzny, którego F. pobił na śmierć, nie ufa ani legnickiej prokuraturze ani sądowi. Prosi o interwencję Zbigniewa Ziobro, prokuratora generalnego.
Dzisiaj w telewizyjnym Magazynie Ekspresu Reporterów (TVP 1, godz. 21.55) Paweł Kaźmierczak pokaże reportaż, jaki nakręcił w Legnicy o tej sprawie. Materiał sugeruje nieudolność a może nawet skorumpowanie legnickiego wymiaru sprawiedliwości.
Historia jest niepokojąca i pełna znaków zapytania. W nocy z 2 na 3 grudnia 2017 roku spod garaży przy ul. Sudeckiej w Legnicy karetka zabrała nieprzytomnego cuchnącego alkoholem i moczem mężczyznę. W legnickim szpitalu, do którego został przyjęty jako NN, lekarz stwierdził uraz mózgu. Nieznajomy był w stanie krytycznym. Zmarł 3 grudnia około godziny 14.30 mimo wysiłków lekarzy.
Okazało się, że to poszukiwany od wielu godzin przez rodzinę 33-letni Sławomir Nowiczonek, górnik z Legnicy. Feralnej nocy wracał z barbórki. Wynik 0,62 promila świadczy, że mimo okazji wypił nie więcej niż dwa piwa. – Nazajutrz miał iść do szpitala, gdzie w inkubatorze leżał jego dopiero co narodzony syn, wcześniak. Nie chciał przy dziecku śmierdzieć alkoholem – mówi mi ojciec pana Sławomira Mieczysław Nowiczonek.
Pan Sławomir włożył do lodówki jedzenie przywiezione w reklamówce z karczmy, ale nie położył się spać. Kilkadziesiąt metrów od jego bloku, obok garaży przy ul. Sudeckiej, trwała impreza z udziałem młodych mężczyzn i kobiet. Niektórych znał. – Ktoś z nich musiał go wywołać na zewnątrz – przypuszcza pan Mieczysław.
Pod garażami doszło do awantury. Prokuratura ustaliła, że Sławomir Nowiczonek został przez Jana F. powalony na ziemię ciosem z główki w twarz. Upadając doznał urazu mózgu, który kilka godzin później doprowadził do zgonu. Ojciec górnika nie wierzy w tę wersję. Jego syn był wyższy od sprawcy, a ponadto w młodości trenował boks, więc nie dałby się w ten sposób uderzyć.
- Widziałem obrażenia Sławka. Miał tył głowy posiekany, rozbitą górną wargę i siną pręgę ciągnącą się przez lewe ucho, policzek, oko, jakby go okładano kijem bejsbolowym – twierdzi pan Mieczysław. Domagał się ekshumacji i powtórzenia sekcji zwłok, ale jego wniosek został odrzucony. Uważa, że legnicka prokuratura nie ustaliła rzetelnie okoliczności śmierci jego syna.
Sporo zamętu wprowadzają zeznania świadków, różniące się znacząco między sobą i od 2017 roku wielokrotnie zmieniane. Według najbardziej szokujących, Jan F. wysikał się na konającego Sławomira Nowaczyka i kopał go kilkanaście razy w tułów. Uczestnicy imprezy wezwali karetkę pogotowia i policyjny radiowóz. Ale nim przyjechały, na mężczyznę wylewano zawartość butelek. Patryk S. ukradł umierającemu telefon Alcatel o wartości 200 złotych, za co 3 grudnia 2018 roku Sąd Rejonowy w Legnicy wymierzył mu karę grzywny w wysokości 100 złotych (podwyższoną później do 300 zł).
Janowi F. prokuratura postawiła w akcie oskarżenia dwa zarzuty: spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu z następstwem śmieci człowieka oraz nakłanianie świadków do fałszywych zeznań. Pierwszy z nich to zbrodnia. Kodeks karny przewiduje za nią karę pozbawienia wolności od lat 5, 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocie.
- Sprawca został zatrzymany i na wniosek prokuratora aresztowany tymczasowo na 3 miesiące – relacjonuje prokurator Lidia Tkaczyszyn. rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy. -Po 3 miesiącach wystąpiliśmy o przedłużenie tymczasowego aresztowania na kolejne trzy miesiące. I sąd tak zrobił. Ale jednocześnie wyznaczył kaucję w wysokości 10 tysięcy złotych. Składaliśmy zażalenie na taką decyzję, lecz sąd apelacyjny go nie uwzględnił. Potem kaucja została wniesiona, a Jan F. znalazł się na wolności.
Paweł Kaźmierczak próbował uzyskać komentarz od sędziego Jarosława Halikowskiego, rzecznika prasowego Sądu Okręgowego w Legnicy. Ze względu na toczące się aktualnie postępowanie karne w tej sprawie, sąd postanowił wstrzymać się od głosu.
Mieczysław Nowiczonek zwrócił się do Zbigniewa Ziobro, prokuratora generalnego, o objęcie nadzorem funkcji oskarżyciela publicznego w procesie zabójcy swego syna. Prosi też, by Zbigniew Ziobro zapoznał się z aktami tej sprawy oraz przesłanymi materiałami, i zweryfikował zasadność zastrzeżeń, jakie rodzina ofiary Jana F. ma do pracy legnickiego sądu oraz prokuratury.
Jan F. ma 27 lat i sporą kartotekę. Zaczynał od strzelania z proc w szyby w wiosce, gdzie dorastał. W 2011 roku jako dziewiętnastolatek razem z kumplami przyjął zlecenie na połamanie łokci i kolan wicedyrektorowi legnickiego oddziału koncernu EnergiaPro. Zaczaili się w trójkę pod domem swej ofiary w Wilkowie koło Głogowa. Jan F. na robotę przyniósł kij bejsbolowy i pałkę policyjną, ale okładali dyrektora również kawałkiem metalowej rury. Połamali mu kości i omal go nie zabili. Skradli też laptopa. W 2012 roku sąd skazał za to Jana F. na 3,5 roku pozbawienia wolności.
FOT. PIXABAY.COM/ Republica