Prokuratura nie znalazła w śledztwie dowodów, że to Arkadiusz B podrzucał zatrutą kiełbasę, kanapki i makrelę zwierzętom z legnickiego Osiedla Sienkiewicza, więc oskarżyła go tylko o próbę otrucia owczarka niemieckiego z posesji przy ul. Jaworzyńskiej. Podczas procesu przed Sądem Rejonowym w Legnicy pojawiają się jednak świadkowie, którzy łączą oskarżonego z szeregiem podobnych zdarzeń z lat 2017-2022.
Według prokuratury, 19 maja 2022 r. Arkadiusz B. podjechał na rowerze pod posesję na ul. Jaworzyńskiej i podał owczarkowi niemieckiemu Kika substancję uszkadzającą centralny układ nerwowy. Pies natychmiast zaczął kręcić się w kółko i chwiać na nogach, upadł, dostał drgawek, co widać na monitoringu opublikowanym dzień później przez właścicieli zwierzęcia. Kika przeżyła dzięki opiece weterynarki, choć ze względu na spustoszenia poczynione w organizmie przez toksynę już do końca życia musiała zażywać leki przeciwpadaczkowe i uspokajające.
- Miała objawy lękowe, drgawki, ataki padaczki. Bała się podejść w stronę bramy. Bała się podejść do mnie. Chowała się w budzie – zeznawała pani doktor. Podejrzewa, że pies wciągnął przez nos jaką substancję, na przykład amfetaminę albo strychninę.
Arkadiusz B. nie pojawił się na dzisiejszej rozprawie w sądzie. A szkoda, bo doszłoby do bezpośredniej konfrontacji ze świadkiem, który twierdzi, że go widział w podejrzanej sytuacji przed swoją posesją.
To jeden z mieszkańców Osiedla Sienkiewicza. Zeznał, że na prywatnym monitoringu zauważył mężczyznę z rowerem stojącego przy ogrodzeniu domu. Nieznajomy zachowywał się dziwnie: machał rękoma i wydawał komendy jego psu. Pies jest szkolony, aby od obcych nie brać jedzenia. Ujadał i nie chciał podejść do płotu. Mężczyzna odjechał, ale za chwilę wrócił i znowu przywabiał psa. Kiedy chodnikiem przechodzili ludzie, udawał, że coś robi przy rowerze albo grzebie w telefonie. W pewnym momencie wsunął dłoń przez pręty. Pies chciał go wtedy ugryźć, więc cofnął się, jeszcze chwilę postał i w końcu pojechał.
Świadek był wówczas poza Legnicą. – Zaniepokojony przerwałem wyjazd i wróciłem do domu – zeznawał w sądzie. – Ten sam mężczyzna jeszcze przez kilka dni podjeżdżał pod bramę i próbował coś do mojego psa mówić. Któregoś wieczora zauważyłem, że znowu podjechał, więc wybiegłem do niego w kapciach i zapytałem, czego tu szuka. Popatrzył na mnie i uciekł. Od tamtej pory już się nie pokazał.
Świadek przekazał policji zrzuty z monitoringu, ale – jak twierdzi – w komendzie nic z tym nie zrobiono. Kiedy po otruciu psa z ul. Jaworzyńskiej w sieci pojawiło się zapis monitoringu z 19 maja 2022 r, rozpoznał na nagraniu mężczyznę sprzed swego domu. Taka sama biała koszulka, krótkie spodenki, rower, identyczne gesty. Nie ma wątpliwości, że nieznajomym, który próbował przywabić jego psa, był Arkadiusz B.
Sąd słuchał zeznań mieszkańców Osiedla Sienkiewicza. Jednemu otruto psy, drugi znalazł w ogródku podejrzaną kiełbasę… Kobiety z osiedlowego sklepu powtarzały zasłyszane w pracy plotki.
Według jednej z wolontariuszek Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami pojawił się świadek, były sąsiad oskarżonego, który widział, jak Arkadiusz B. podjechał na rowerze pod jeden z domów na Osiedlu Sienkiewicza, przełożył przez płot kanapkę z roztopionym serem i karmił nią koty, które natychmiast zaczęły zachowywać się jak Kika: dostały drgawek, kręciły się w kółko.
Ów mężczyzna ma zeznawać na październikowej rozprawie. — Prawdopodobnie będzie w stanie wskazać inne osoby, które też widziały oskarżonego – mówiła wolontariuszka TOZ. Szacuje, że przy pomocy trucizny w kanapce, kiełbasie lub rybie od roku 2017 na Osiedlu Sienkiewicza mogło zostać uśmierconych 100-200 psów i kotów. – Tylko jednej nocy mieliśmy 20 zgłoszeń. Jedna z mieszkanek straciła w sumie 8 lub 9 zwierząt.
Według informacji TOZ-u, po aresztowaniu Arkadiusza B. przypadki otruć na osiedlu zupełnie ustały. Rok temu rodzina B. sprzedała dom i wyprowadziła się.