- Moja mama nie miała zawału, wylewu, zatoru, zapaści, zapalenia płuc; tylko samą niewydolność oddechową. Miała duże szanse na przeżycie - mówi Dagmara Dolecka, córka kobiety, która zmarła nie doczekawszy się wolnego miejsca na legnickim OIOM-ie. Od ponad dwóch lat jedno z 10 lóżek zajmował tam mąż marszałek Sejmu Elżbiety Witek. Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie. Pani Dagmara zaskarżyła to postanowienie do sądu, który dziś rozpoczął badanie sprawy.
Dagmara Dolecka chce, by prokuratura zbadała, czy pracownicy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy, którzy podejmowali decyzję o długoletnim przetrzymywaniu VIP-owskiego pacjenta na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii (tzw. OIOM-ie) dopuścili się niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień. Stawia pytanie, czy ta sytuacja mogła potencjalnie narażać na śmierć szarych obywateli, takich jak mama pani Dagmary, w warunkach niedoboru wolnych łóżek na OIOM-ie. Śledztwo przynajmniej pośrednio dotyczyłoby jednej z najważniejszych osób w państwie, bo prokuratura nie mogłaby pominąć charakteru relacji pomiędzy marszałek Sejmu Elżbietą Witek a dyrekcją i lekarzami szpitala w Legnicy. Dlatego ta sprawa jest władzy nie na rękę.
Jak już pisaliśmy, 7 kwietnia prokurator Sebastian Kluczyński – szef Prokuratury Okręgowej w Legnicy - wydał decyzję odmawiającą wszczęcia postępowania. Jednocześnie odmówił przyznania Dagmarze Doleckiej statusu osoby pokrzywdzonej w sprawie, co miało uniemożliwić jej złożenie zażalenia na postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania.
Te decyzje są aktualnie badane przez Sąd Rejonowy w Legnicy, bo zaskarżyła je adwokat Kinga Dagmara Siadlak, wskazując na naruszenie praw Dagmary Doleckiej wynikające chociażby z art. 52 i art 306 Kodeksu postępowania karnego.
- Każdy, kto uważa mnie za osobę niepokrzywdzoną, obraża mnie i moją zmarłą mamę. Obraża też zdrowy rozsądek i poczucie sprawiedliwości – uważa Dagmara Dolecka.
Sposób, w jaki legnicki sąd zajął się skargą złożoną przez panią mecenas świadczy, że opinia prokuratury nie związała mu rąk.
- Sąd gromadzi materiały, których nie zbadała prokuratura. Sądząc po tym, jej decyzja o odmowie postępowania była co najmniej przedwczesna - podkreśla adwokat Nikola Jeziorna, współpracująca z kancelarią Kingi Dagmary Siadlak.
Sędzia Mariola Majer-Świrska wyznaczyła następne posiedzenie w tej sprawie na 7 grudnia.
Według nieoficjalnych informacji, legnicki szpital zmienia swą “linię obrony”: już nie mówi się o tym, że wszystkie łóżka na OIOM-ie były zajęte, ale że zaistniał problem epidemiczny i to on był przeszkodą nie pozwalającą przyjąć mamy Dagmary Doleckiej. Łóżko wyłączone przez np. epidemię, traktuje się w szpitalu jako łóżko, którego nie ma.
Pani Dagmara uważa takie wyjaśnienia za niezgodne z prawdą i powołuje się na marcową rozmowę telefoniczną z ordynatorem intensywnej terapii z WSS w Legnicy. Nie wiadomo, czy prokuratura zabezpieczyła to nagranie. Według skarżącej, lekarz jednoznacznie wskazał w nim powód, dla którego wymagająca pilniej pomocy chora nie została przyjęta na oddział.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI