Obchodzony 17 lutego światowy dzień kota wymyślono ku przyjemności właścicieli kotów domowych, ale warto wiedzieć, że te Mruczki, Filemony, Pusie i Lusie, to drapieżne ssaki z rodziny kotowatych, liczącej 39 gatunków. Kotowate to dwie podrodziny – Felinae, czyli małe koty, które mruczą, np. rysie, żbiki, pumy, oceloty czy serwale oraz Pantherinae, czyli pantery – wielkie koty, które nie potrafią mruczeć, za to głośno ryczą – lwy, tygrysy, jaguary, lamparty i pantery. I jedne, i drugie bywają pacjentami klinik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Naukowcy nie są zgodni co daty udomowienia kota, są źródła które mówią, że dziki drapieżnik (kot nubijski) dołączył do rodziny ludzkiej ok. 9,5 tysięcy lat temu. Nie ma wątpliwości, że 2 tys. lat przed naszą erą był już bardzo popularnym w Egipcie zwierzęciem towarzyszącym.
Współcześnie podobno to właśnie koty są najczęstszymi na świecie zwierzętami towarzyszącymi ludziom – szacuje się, że kotów domowych jest na całym świecie od 200 do 600 milionów osobników.
Przychodzi Mruczek do lekarza
Dr Agnieszka Cekiera z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, specjalistka chorób psów i kotów, tak tłumaczy tę kocią przewagę w upodobaniach miłośników zwierząt: – Koty są indywidualistami, ale wbrew pozorom potrzebują obecności człowieka, często też innych kotów. Psy są wspaniałe, ale wymagają od właścicieli bardzo dużo atencji emocjonalnej, kot z kolei wie kiedy chcesz mieć spokój, a kiedy potrzebujesz kontaktu. Dr Cekiera prywatnie jest właścicielką dwóch kotów: – Koty są zabawne, z tymi swoimi charakterkami i specyficznymi zachowaniami, dlatego często stają się gwiazdami Internetu – mówi. Jej koty to Pafnucy, zakupiony z hodowli pers, to obecnie – jak go określa właścicielka – starszy stateczny pan, ma 16 lat. Ale prawdziwą gwiazdą mediów społecznościowych jest Lady Rozamunde, z własnym profilem na Facebooku i Instagramie, znana jako Mundziok The Cat.
- Dostałam ją od właścicielki, która przyjechała z miotem kotów norweskich leśnych na badania słuchu – wspomina dr Cekiera – Rosalinda jest głuchą kotką, co eliminowało ją z hodowli, więc hodowczyni szukała dla niej dobrego domu. Ta kotka jest najszczęśliwsza na świecie, bo nie wie że jest głucha i nic jej nie stresuje w życiu.
Jednak wizyta u lekarza stresuje nawet całkiem „wyluzowane” koty. – Zwłaszcza przy pierwszym kontakcie z pacjentem trzeba być ostrożnym – mówi dr Agnieszka Cekiera – kot w sytuacjach dla siebie kryzysowych często reaguje agresją, nie można go osaczać, nie powinno być przy nim za dużo ludzi. Staram się żeby wizyty u weterynarza nie kojarzyły im się tylko z przykrościami, więc w gabinecie dermatologii mamy zabawki, kocyki, a kot w czasie zbierania wywiadu może wyjść z transporterka i obejrzeć sobie wszystko.
Każdy jest inny – podkreśla dr Cekiera – kiedy przed badaniem próbuję się z nimi zapoznać, jeden już po chwili jest gotowy do zabawy, ale inny chce żeby szybko zostawić go w spokoju. Zdarzają się także koty tak agresywne i zestresowane, że badanie jest bardzo utrudnione, a czasem nawet niemożliwe do przeprowadzenia.
Koci pacjenci trafiają do uniwersyteckiej przychodni z różnych powodów – na szczepienia, odrobaczania, profilaktyczne badania krwi. Najczęściej leczone są tu choroby przyzębia, choroby układu moczowego, coraz częstsze alergie, a nawet –nowotwory.
O rozmnażaniu kotów i ratowaniu kotowatych zagrożonych wyginięciem opowiadają dr Sylwia Prochowska i prof. Wojciech Niżański z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu
Sezon rozrodczy kotów w naszym klimacie rozpoczyna się w marcu, wtedy też tzw. marcowanie kotów jest najbardziej zauważalne. Ale ten sezon trwa do późnej jesieni – niektóre kotki mogą mieć nawet trzy mioty w roku – mówi dr Sylwia Prochowska z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. – Koty nierasowe rozmnażają się bardzo dynamicznie, co powoduje konieczność ograniczania ich potencjału reprodukcyjnego poprzez sterylizację. Lepiej zapobiegać, niż stawać przed sytuacją, gdy miotem nie ma się kto zaopiekować, a kocięta w efekcie giną wycieńczone chorobami – nie mają wątpliwości weterynarze z UPWr. Zupełnie inaczej jest u kotów rasowych – hodowlanych.
Przy okazji rada dla właścicieli (i miłośników) kotów, przed sezonem ich marcowych szaleństw: – Powinno się sterylizować koty, które nie są przeznaczone do rozrodu. I nie przychodzić po tabletkę antykoncepcyjną dla kotki, która właśnie ma ruję i od dwóch dni nie pozwala właścicielom zasnąć, tylko zadbać o to wcześniej – podawanie hormonów w tym momencie wiąże się z ryzykiem rozwinięcia śmiertelnie niebezpiecznych powikłań – podkreśla dr Prochowska.
Z kolei rozród kotów rasowych – hodowlanych jest fatalny. To z powodu selekcji prowadzonej przez hodowców głównie w oparciu o wygląd zewnętrzny i rozmnażanie wsobne, czyli pomiędzy spokrewnionymi osobnikami – wyjaśnia prof. Wojciech Niżański. – Niektóre rasy zostały wyprowadzone z jednego osobnika, mutanta o jakiejś specyficznej cesze (np. klapnięte uszy), która się spodobała i którą hodowcy chcieli zachować. Do ambulatorium kliniki rozrodu na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu trafiają hodowcy świadomi – tacy, którzy mają na uwadze zdrowie rasy, wykonują u swoich zwierząt testy w kierunku chorób genetycznych i rozmnażają tylko zwierzęta zdrowe, nieobciążone wadliwymi genami. Czasami jednak takie osobniki nie chcą się rozmnażać – np. kotka nie akceptuje wybranego dla niej samca. Wtedy lekarze wykonują sztuczną inseminację kotek. Na UPWr specjaliści badają płodność, oceniając zdolność zwierząt do rozrodu, zajmują się prowadzeniem ciąż i położnictwem.
Te badania służą nie tylko samej hodowli kotów domowych – doświadczenia zespołu prof. Niżańskiego naukowcy przenoszą na dzikie kotowate, których populacje ratują za pomocą technik in vitro. To na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu (we współpracy z UR w Krakowie) po raz pierwszy w świecie sklonowano z sukcesem zarodki kota dzikiego jaguarundi (w tym ważnym dla nauki eksperymencie wykorzystano komórki jajowe domowej kotki rasy maine coon). Profesor kieruje Bankiem gamet i komórek somatycznych dzikich kotowatych.
Warto pamiętać, że zwierzęta domowe, w tym koty, są wykorzystywane jako modele w badaniach nad różnymi chorobami człowieka. Rozpoznanie wielu procesów chorobowych i poszukiwanie skutecznych terapii dla ludzi nie byłoby możliwe gdyby nie medycyna weterynaryjna – koty mają swój wkład w badania nad np. wirusem HIV, mukopolisacharydozą czy dziedziczą ślepotą siatkówkową. Fibroblasty kotów przechowywane w banku genów prowadzonym przez UPWr zostały nawet wykorzystane w zeszłym roku w badaniach nad COVID-19.
Źródło: Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu
FOT. UNIWERYTET PRZYRODNICZY WE WROCŁAWIU