Na konferencji prasowej we Wrocławiu detektyw Krzysztof Rutkowski z Biura Rutkowski pokazał film z odnalezienia siedemnastoletniej Pauliny w jednym z domów w Złotoryi. Skrytykował policję za – jego zdaniem – nieprofesjonalny i kosztowny sposób prowadzenia poszukiwań dziewczyny. ZOBACZ TO (konieczne jest zalogowanie się do Google).
W spotkaniu z dziennikarzami Krzysztofowi Rutkowskiemu towarzyszył pracownik jego biura detektywistycznego, bezpośrednio biorący udział w odnalezieniu siedemnastoletniej Pauliny. Detektyw nie tylko odsłonił kulisy akcji, ale też pokazał wykonane w Złotoryi nagranie. Przyznał, że w sukcesie pomógł im przypadek: agent Rutkowskiego akurat przebywał z ojcem dziewczyny, gdy zgłosił się właściciel mieszkania, w którym ukrywała się po sylwestrze. Obawiając się, że dziewczyna może targnąć się na własne życie, zdecydowali się natychmiast, bez oglądania się na policję, wejść do środka. Rutkowski twierdzi, że na rogatkach Złotoryi czekało czterech pracowników jego biura, gotowych pomóc agentowi, gdyby zaszła taka potrzeba. Gdy agent zobaczył w pokoju kurtkę siedemnastolatki, wyważył drzwi do łazienki i znalazł Paulinę. Razem z ojcem starali się uspokoić roztrzęsioną dziewczynę.
Gdy po 3 minutach przyjechały policyjne radiowozy, człowiek Rutkowskiego opuścił budynek. Filmował dom z zewnątrz. Około 7 minut po wejściu policji w oknie na strychu wypatrzył około 22-letniego krótko ostrzyżonego mężczyznę, o którym – jak wynika z relacji – policjanci nie mieli pojęcia, bo nie przeszukali wystarczająco starannie pomieszczeń.
- Jestem przerażony – mówił podczas konferencji agent Rutkowskiego. – Co by było, gdyby w tym budynku byli ludzie nieodpowiedzialni i po 7 minutach ktoś by zaatakował? Mielibyśmy drugą Magdalenkę. To przykład nieprofesjonalnego podejścia funkcjonariuszy do tego typu działań.
- Policja jest obrażona. Próbowała zabrać nam kompromitujący ją materiał, żeby nie ukazał się w mediach – mówi Krzysztof Rutkowski.
Rutkowski i jego pracownik na przemian wyliczali błędy policji popełnione podczas ubiegłotygodniowej akcji. Zarzucili funkcjonariuszom ze Złotoryi brak kontaktu z rodziną zaginionej dziewczyny, słabą pracę analityczną, rozrzutność w wydawaniu publicznych pieniędzy, nieefektywność i nieprofesjonalizm.
- Kto płaci za bzdurne decyzje prowadzących poszukiwania? My. Społeczeństwo – grzmiał podczas konferencji Krzysztof Rutkowski. – Lekko wydaje się nie swoje pieniądze.
- Nie komentujemy wypowiedzi pana detektywa – mówi starszy aspirant Lukasz Dutkowiak z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. – Firma pana Rutkowskiego nie brała bezpośredniego udziału w poszukiwaniach i nie przyczyniła się do odnalezienia dziewczyny. Naszym funkcjonariuszom pomagała rzesza strażaków i zwykłych mieszkańców Złotoryi: paralotniarzy, motocyklistów, młodzieży szkolnej, emerytów. Tylko zbieg okoliczności sprawił, że pracownik pana Rutkowskiego był przy odnalezieniu nastolatki.