Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  wiadomości  >  Current Article

Rozpadła się bazaltowa róża na Wilczej Górze k. Złotoryi

Przez   /   09/05/2022  /   3 Comments

Colas prowadzi rekultywację swojej kopalni bazaltu na Wilczej Górze koło Złotoryi. Jak mówi Anna Lipko, kierowniczka działu marketingu i komunikcji, zaplanowano m.in. punkty widokowe, by turyści mogli obserwować obszar eksploatacji, w tym ścianę komina wulkanicznego. Nikt już jednak nie zobaczy na niej największego cudu: róży bazaltowej. Rozpadła się w proch, choć starając się o koncesję na wydobycie Colas zapewniał, że jest bezpieczna.

Miliony lat temu był tu wulkan, jeden z setek, składających się na obecny charakterystyczny krajobraz Gór i Pogórza Kaczawskiego. Bazalt wyrzucony spod ziemi w postaci gorącej lawy stygł i kurczył się przybierając typową dla siebie formę pionowych słupów. O wyjątkowości procesów, jakie zachodziły wówczas na Wilczej Górze, świadczyły dwie róże bazaltowe. Geolodzy nazywają tak miejsca, w których słupy bazaltu zamiast wystrzelić prosto w górę skręcają się i rozchodzą promieniście w różnych kierunkach.

Obie bazaltowe róże na Wilczej Górze ujawniono dzięki działalności górniczej. Pierwszą dostrzeżono na zachodniej ścianie góry, od strony, z której Niemcy przed wojną wybierali bazalt. Aby chronić ją jako ciekawy obiekt naukowy w 1959 roku ustanowiono wokół niej rezerwat przyrody nieożywionej “Wilcza Góra” o powierzchni 1,69 ha. Filarami ochronnymi o szerokości 50 metrów odgrodzono go od kopalni, działającej po drugiej, wschodniej stronie wzniesienia. W wyniku eksploatacji na początku lat siedemdziesiątych nad wyrobiskiem, poza obszarem rezerwatu, odsłoniła się druga róża bazaltowa, nieporównanie większa i bardziej spektakularna. Choć nigdy nie objęto jej prawną ochroną, przyćmiła sławą swą siostrę. Rozpisywano się o niej w przewodnikach turystycznych i podręcznikach szkolnych a do Złotoryi regularnie przyjeżdżały wycieczki naukowców i studentów geologii. Dodatkowym magnesem była ściana potężnych słupów bazaltu tworzących filar ochronny rezerwatu.

- Na tle Polski Wilcza Góra to jest niewątpliwie coś wyjątkowego – oceniał prof. Piotr Migoń, dyrektor Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego i jeden z najwybitniejszych autorytetów w dziedzinie geomorfologii. – Działalność kopalni umożliwiła wgląd w wewnętrzne struktury, o jakim moglibyśmy tylko pomarzyć. O ile kamieniołomów głębszych niż złotoryjski znalazłoby się trochę, to jednak nigdzie historyczna aktywność wulkanu nie była tak złożona i nigdzie nie zostawiła tak fascynujących śladów. Na Wilczej Górze jest na przykład coś, czego nie widziałem nigdzie na świecie: bazalty wciskające się w skały kredowe. Wilcza Góra śmiało mogłaby się znaleźć obok podobnych francuskich obiektów, które niebawem zostaną wpisane na Listę dziedzictwa UNESCO, bo w niczym im nie ustępuje. Gdybym miał tworzyć swoje rankingi, w skali Sudetów to absolutny numer jeden, jeśli idzie o wulkany, i ścisła pierwsza piątka z wszystkich cudów przyrody nieożywionej.

Ten skarb zaprzepaszczono przez chciwość. Górnicze lobby żarłocznie spoglądało na wyborny bazalt zamrożony w filarze ochronnym rezerwatu, a władze samorządowe, zamiast zachować wyjątkowe miejsce dla potomności, wolały czerpać podatki z eksploatacji złoża. Stopniowo zmniejszano bufor, rosło wyrobisko, kopalnia podchodziła pod obie róże. Ostatecznie francuski koncern Colas, który kupił kopalnię na Wilczej Górze, zgłosił zamiar pozyskania kamienia ze strefy przylegającej bezpośrednio do rezerwatu i mimo protestów mieszkańców Złotoryi w 2015 roku uzyskał u wojewody dolnośląskiego koncesję na kontynuowania wydobycia. Stało się to za przyzwoleniem m.in. Regionalnej Rady Ochrony Przyrody oraz Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Planom Colasa sprzyjały także ówczesne władze gminy wiejskiej Złotoryja, widząc w tym szansę na milionowe wpływy do swego budżetu. Urzędnicy uwierzyli opracowaniom wrocławskiego biura Poltegor Instytut, że dobierając odpowiednio wielkość ładunków wybuchowych można kontynuować eksploatację bazaltu na Wilczej Górze bez ryzyka dla rezerwatu i róży bazaltowej. Próbując pozyskać przychylność lokalnej społeczności, Colas Polska przygotował atrakcyjniejszy projekt rekultywacji kopalni. Obiecywał, że po zakończeniu eksploatacji będzie tam coś w rodzaju geoparku ze skalnym “arboretum”, amfiteatrem, wiatą, oczkiem wodnym, platformami widokowymi i “wszystkim, co ludzie sobie wymarzą”.

Na podstawie przyznanej w 2015 r. koncesji na wydobycie bazaltu, kopalnia podkładała ładunki wybuchowe na północnym i południowo-wschodnim skraju Wilczej Góry. Musiała przerwać wydobycie w sierpniu 2019 r., gdy z południowo-zachodniego zbocza osunęły się masy skalne. Wyższy Urząd Górniczy nie dostrzegł w tym winy Colasa, a wyłącznie efekt naturalnych procesów: erozji, wietrzenia i przesiąkania wody opadowej w głąb spękanego górotworu. Rezerwat pozostał nienaruszony. Z katastrofy ocalała też róża bazaltowa po stronie wyrobiska. Dziś jednak nie ma po niej śladu. Najprawdopodobniej na skutek strzelań naturalne szczeliny pomiędzy słupami bazaltu powiększyły się, a gromadząca się w nich i zamarzająca woda w trzy zimy zrobiła resztę. Bazaltowa róża nieodwracalnie rozpadła się w piarg u stóp Wilczej Góry.

Nikt o tym nie wie, bo dostępu w rejon wyrobiska broni płot z drutem kolczastym oraz tablice ostrzegające o niebezpieczeństwie. O zniszczeniu róży bazaltowej firma nie poinformowała gminy wiejskiej Złotoryja, na której terenie jest zlokalizowana kopalnia. Nic o tym nie słyszał również burmistrz przylegającej do Wilczej Góry Złotoryi ani aktywiści, zabiegający o utworzenie Geoparku Kraina Wygasłych Wulkanów pod patronatem UNESCO. Wiadomość przybija Sylwię Dudek-Kokot z Centrum Informacji Turystycznej, która w 2014 roku założyła w internecie stronę “NIE dla Wilczej Dziury”, skupiącą przeciwników przedłużenia Colasowi koncesji na eksploatację.

- Czułam, że tak się stanie – mówi. – Dla pieniędzy, dla zysku, przedłużono życie kopalni, ryzykując utratę czegoś, co było bezcenne. Wiele wytworów ludzkich rąk da się się odtworzyć. Zburzone kościoły można odbudować. Ale tego, co stworzyła przyroda, żaden człowiek nie jest w stanie przywrócić.

- Wzgórze jeszcze kilka lat temu, po ewentualnym zaprzestaniu eksploatacji, mogło stanowić jeden z najatrakcyjniejszych parków wulkanicznych w centralnej Europie. Dziś po przemysłowym zdewastowaniu jest zwykłym pokopalnianym wyrobiskiem jakich wiele w południowo – zachodniej części Polski – np. w rejonie Lubania i Leśnej. Mogliśmy mieć atrakcję na skalę europejska, mamy dziurę po kamieniołomie pod Wilkowem – uważa Krzysztof Maciejak, geolog, autor m.in. przewodników po Górach i Pogórzu Kaczawskim.

- Kiedy niszczeje dziedzictwo kulturalne czy przyrodnicze, to zawsze jest tragedia – mówi Julia Tarkowska, koordynatorka starań o przyznanie certyfikatu UNESCO kaczawskiemu geoparkowi.

28 kwietnia, gdy nie wiedziałem jeszcze co zaszło na Wilczej Górze, wysłałem do Anny Lipko, kierowniczki działu marketingu i komunikacji w Colas Polska, pytania o zakres rekultywacji kopalni. Wspomniałem m.in., o róży bazaltowej jako najcenniejszym obiekcie na Wilczej Górze. “W jaki sposób będzie wyeksponowana?” – dopytywałem.

Pragniemy sprostować w tym miejscu błędne pojęcie o róży bazaltowej, przez wiele lat utrwalane. Róża bazaltowa jest obiektem nie widocznym od strony kopalni. To formacja skalna znajdująca się na południowym zboczu skalnym  - od strony łąki – patrząc z kierunku Wilkowa, w miejscu rozpoczęcia eksploatacji złoża przed Drugą Wojną Światową. Jest to teren aktualnego rezerwatu przyrody, utworzonego celem ochrony tej formacji geologicznej – umownie nazwanej różą bazaltową,  pod jurysdykcją RDOŚ we Wrocławiu. Wszelkie prace na tym terenie (rezerwatu) przeprowadzać może tylko RDOŚ.”

- odpisała na mojego mejla Anna Lipko. Jakby ta druga róża, słynniejsza od rezerwatowej, opisywana od pięćdziesięciu lat przez naukowców i zniszczona przez Colas Polska, nigdy nie istniała.

Odpadnięcie róży bazaltowej z południowo-wschodniej ściany Wilczej Góry nie zajmuje też urzędników z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska we Wrocławiu, która przed 8 laty pozytywnie zaopiniowała wniosek Colasa o wejście z eksploatacją w dawny filar ochronny rezerwatu.

” W odpowiedzi na Pana zapytanie z dnia 4 maja 2022 r. informuję, iż wskazana w treści ww. wiadomości tzw. róża bazaltowa zlokalizowana jest poza granicami rezerwatu przyrody „Wilcza Góra” i nie stanowi formy ochrony przyrody w rozumieniu art. 6 ust. 1 ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody (t.j. Dz. U. z 2022 r. poz. 916). Wprawdzie jest ona okazalsza i bardziej wyeksponowana niż formy bazaltowe zlokalizowane na terenie ww. rezerwatu przyrody – stanowiące jego cel ochrony (…) - jednakże utożsamianie tego obiektu z rezerwatem jest niewłaściwe.”

- czytam w mejlu od Katarzyny Łapińskiej, zastępczyni dyrektora Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska we Wrocławiu i Regionalnej Konserwator Przyrody na Dolnym Śląsku.

Spółka o wyjątkowo adekwatnej do sytuacji nazwie Miazga prowadzi obecnie na zlecenie Colas Kruszywa rekultywację kopalni bazaltu na Wilczej Górze. Wokół dawnego wyrobiska usypano wał i ustawiono barierki ochronne. Po południowej stronie kamieniołomu uformowano teren pod parking i drogę dojazdową dla turystów. Tam widać również fundamenty pod platformę widokową, z której będzie można oglądać m.in. komin dawnego wulkanu.

W 2013 roku, gdy Colas Polska zabiegał o przedłużenie koncesji na eksploatację Wilczej Góry, powstała wizualizacja pokazująca, jak będzie prezentował się ten teren po rekultywacji. Widać na niej resztkę wzgórza, znacznie przyciętą po bokach, ograniczoną niemalże do samego rezerwatu, i spory zbiornik wodny w kształcie półksiężyca, podchodzący pod południową krawędź rezerwatu. Na jego brzegu, w centralnej części wyrobiska, zaplanowano lapidarium z przykładami skał występujących na Dolnym Śląsku. Obok, na naturalnym podwyższeniu, punkt widokowy z wiatą. Po północnej stronie, od miasta – mały amfiteatr. Inspiracją dla Colasa była m.in. rekultywacja kamieniołomu w Rattvik – Dalhalla w Szwecji, wykorzystywanego dziś 20-25 razy w roku do organizacji koncertów, widowisk i innych imprez kulturalnych.

Jak informuje Anna Lipko, rekultywacja wyrobiska odbywa się w oparciu o pierwotną koncepcję z roku 2013 z małymi modyfikacjami. Wynikają one z niemożliwości pełnego zagospodarowania terenu wewnątrz wyrobiska ze względów bezpieczeństwa. Z tego powodu skalne lapidarium, zostało przeniesione wyżej, w rejon ścieżki okrążającej wyrobisko. W głębi kamieniołomu wyznaczona zostanie bezpieczna strefy oddalona od osuwiska, do której będzie można wpuścić turystów. Zlokalizowany w niej zostanie jeden z punktów widokowych.

- Wyrobisko nie będzie zalane wodą. Warunki geologiczne górotworu nie pozwalają na utrzymanie wody. Woda opadowa która dostaje się do wyrobiska w sposób naturalny infiltruje górotwór. Dno wyrobiska pozostaje generalnie suche – wyjaśnia Anna Lipko. - Projekt rekultywacji jest pomysłem autorskim Colas, uwzgledniającym sytuację zastaną (Rezerwat Przyrody Nieożywionej – ze względu na ochronę róży bazaltowej)  jak i starań władz regionu o utworzenie krainy wygasłych wulkanów, obszaru zarejestrowanego – w UNESCO. Projekt uzgadniano również z władzami gminy Złotoryja, uwzględniając uwagi i potrzeby, jak i Okręgowym Urzędem Górniczym oraz Starostwem Powiatowym w Złotoryi, który to organ zatwierdzał projekt (oraz innymi wymaganymi przepisami prawa organami). W przygotowanie niezbędnych materiałów informacyjno-edukacyjnych zaangażowane są również lokalne organizacje społeczne jak i sami mieszkańcy gminy, byli pracownicy kopalni oraz środowiska naukowe wyższych uczelni wrocławskich. Spotkaliśmy się również z bardzo pozytywnym odzewem dolnośląskiej branży kruszywowej w kwestii pozyskania okazów skalnych do ścieżki dydaktycznej.

Zgodnie z zawartymi umowami, Miazga ma czas rekultywację Wilczej Góry do kwietniu 2023 r. Prace przebiegają jednak w dobrym tempie i niewykluczone, że zakończą się jeszcze w tym roku. Zrekultywowany teren Colas przekaże gminie Złotoryja, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. Jak mówi Anna Lipko, intencją firmy jest aby to miejsce służyło rekreacji i edukacji, a jednocześnie wpisywało się w ideę powstającego Geoparku Kraina Wygasłych Wulkanów.

Bazaltowe róże na Wilczej Górze mają się źle. Jedna, niechroniona, za przyzwoleniem urzędników rozpadła się w pył. Drugiej, chronionej, nie widać zza gąszczu krzaków, które RDOŚ – jak zapewnia dyrektor Katarzyna Łapińska – przycina “według potrzeb oraz w miarę posiadanych środków finansowych”.

FOT. PIOTR KANIKOWSKI,

FOT. KRZYSZTOF MACIEJAK

RYC. COLAS POLSKA/ POLTEGOR INSTYTUT

FOT. UŻYCZONE

 

 

 

 

 

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 725 dni temu dnia 09/05/2022
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Maj 9, 2022 @ 11:42 am
  • W dziale: wiadomości

3 komentarze

  1. Bazaltek pisze:

    A ta Pani Anna to różom bazaltowym z ręki jeść daje. daje. Pod okna w centrali jek podchodzą, nawet parę ich w swoim ogródeczku posadziła… I podlewa, podlewa te różyczki….

  2. dno pisze:

    Ważne, że kilometr barierek już jest.

  3. Domin pisze:

    Colas zrobił co zrobił i chyba miał na to papiery.
    Ale specjalne gratulacje należy skierować dla samorządu gminy Złotoryja, wójtów kolejnych i radnych, który na Wilczej zarobił grube miliony z opłat.
    Osobne podziękowania przekażmy dla regionalnych struktur ochrony przyrody, dyrekcji, rady regionalnej i konserwatora. Ochrona pierwsza klasa!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

alkoghol-2714488_1280

Policjanci z Wielkiej Brytanii i Polski uratowali nastolatka

Read More →