Cztery i pół roku czekali na sprawiedliwość bliscy dwudziestolatka, który roztrzaskał się motorem o bok policyjnego busa. 18 września 2008 roku auto wyjechało nagle “na oślep” z ulicy podporządkowanej, nie dając jadącemu ul. Wrocławską motocykliście szans na jakikolwiek manewr, który uratowałby mu życie. Chłopak zginął na miejscu. Zdaniem jego najbliższych, legnicka policja próbowała zwalić winę na ich nieżyjącego syna, ale śledztwo katowickiej prokuratury tego akurat nie potwierdziło.
Historia jest szczególna, bo sprawcą tragedii był pracownik policji, a ofiarą syn znanego legnickiego sędziego i prokuratorki z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu. Z tego powodu śledztwo nadzorowała najpierw Prokuratura Okręgowa w Opolu, a potem Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Proces Jarosława W. toczył się przed gliwickim sądem. Wyrok zapadł niedawno. Prokurator żądał półtora roku więzienia w zawieszeniu i dwuletniego zakazu prowadzenia pojazdów. Sąd uznał, że to za niska kara i orzekł dla Jarosława W., prócz zakazu kierowania, rok i 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Jak usłyszeliśmy od mecenasa Marka Czuby, który był pełnomocnikiem rodziców zabitego motocyklisty, z jego strony apelacji nie będzie.
Jerzy P. studiował, chciał być dziennikarzem. Kochał motory. 18 września sunął wewnętrznym pasem ulicy Wrocławskiej w Legnicy. Był z kolegą, drugim motocyklistą, który jechał kilkanaście metrów za nim.
Z ulicy Spokojnej zajechał mu drogę policyjny bus. Kierujący nim Jarosława W., cywilny pracownika policji, nie widział motocyklistów, bo zasłaniał ich poruszający się zewnętrznym pasem autobus MPK, który powoli zbliżał się do skrzyżowania. Zza autobusu również motocykliści nie widzieli wyjeżdżającego z ul. podporządkowanej busa.
Przed wyjechaniem na ul. Wrocławską Jarosław W. powinien poczekać na przejazd autobusu, by upewnić się, że oba pasy ruchu są puste. Nie zrobił tego.
Równolegle z gliwickim postępowaniem, katowicka Prokuratura Okręgowa zajmowała się błędami, które popełnili legniccy policjanci, którzy dokonywali oględzin na miejscu wypadku, przesłuchiwali świadków i sporządzali dokumentację. Ale nie dopatrzyła się niczego, co pozwoliłoby komukolwiek postawić zarzuty. Katowickie śledztwo zostało umorzone 30 listopada 2011 roku. A 8 listopada 2012r., po rozpoznaniu przez Sąd Rejonowy w Gliwicach, zażalenia pokrzywdzonych na postanowienie i utrzymaniu go w mocy, uprawomocniło się.