Rodzina Andrzeja Trajkowskiego, który zginął od milicyjnej kuli podczas manifestacji Solidarności w Lubinie w 1982 roku, domaga się przed legnickim sądem zadośćuczynienia i sprawiedliwości.
W chwili śmierci Andrzej Trajkowski miał 32 lata, troje dzieci i żonę z czwartym w drodze. Pracował zawodowo jako elektryk. Był też członkiem Niezależnego Samorządnego Zwiazku Zawodowego Solidarność. Jak setki mieszkańców, 31 sierpnia 1982 r. poszedł na pokojową manifestację w rocznicę porozumień sierpniowych. Jej uczestnicy domagali się m.in. uwolnienia internowanych działaczy opozycji, zniesienia stanu wojennego, reaktywowania działalności i legalizacji Solidarności. Zwracali tez uwagę na szereg problemów społeczno-gospodarczych. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przygotowało się do stłumienia manifestacji siłą. Funkcjonariusze milicji, w tym ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej), wysłani przeciwko demonstrantom, zostali zaopatrzeni w palną broń maszynową i ostrą amunicję. Gdy po kilku godzinach potraktowany gazem łzawiącym tłum protestujących zaczął się cofać i rozchodzić, ZOMO zaczęło strzelać do ludzi z ostrej amunicji. Kilka osób zostało postrzelonych, a trzy – obok trafionego kulą w głowę Andrzeja Trajkowskiego, Michał Adamowicz i Miecznysław Poźniak – zmarły na skutek ran.
Jeszcze w tym samym dniu Prokuratura Garnizonowa we Wrocławiu wszczęła postępowanie, w sprawie śmierci m.in. Andrzeja Trajkowskiego podczas zajść ulicznych, w którym podjęto próbę zdjęcia z milicjantów odpowiedzialności za tę zbrodnię. Do akt złożono protokoły przesłuchań kilkunastu osób, wyznaczonych przez MO jako świadkowie. Większość przesłuchiwanych wskazywała, iż uczestnicy zbiorowiska rzekomo rzucali do władz milicji zerwanym brukiem oraz butelkami z benzyną, na odpowiedziano gazem łzawiącym oraz strzałami ostrzegawczymi w jezdnię z broni ze ślepą amunicją. Protokoły przesłuchań sztucznie wskazują na konieczność samoobrony ze strony funkcjonariuszy MO, jak również bardziej skupiają się na szkodach doznanych
przez milicję niż szkodach, których doznały postrzelone osoby, uczestniczące w manifestacji.
Po śmierci Andrzeja Trajkowskiego oraz innych osób, pozbawionych życia na skutek zajść w dniu 31 sierpnia 1982 roku w Lubinie, władze państwa utrudniały wydanie ciał rodzinom, zadbano też, aby tablice na nagrobkach nie wskazywały na dokładne okoliczności śmierci. Wdowę po Andrzeju Trajkowskim nachodzono w każdą rocznicę śmierci, niszczono kwiaty na jego grobie.
Andrzej Trakjowski sprzeciwiał się komunistycznej władzy, walczył o niepodległą Polskę i poniósł za to najwyższą ofiarę. Ucierpiała też jego rodzina, która teraz – prawie 40 lat po tamtych wydarzeniach – domaga się przed Sądem Okręgowym w Legnicy zadośćuczynienia za zbrodnię. Bliskich zabitego reprezentuje mecenas Piotr Korotyniec z IUS Memoriae – Prawo Pamięci.
Podczas dzisiejszej rozprawy przed Sądem Okręgowym w Legnicy sędzia Magdalena Bielecka ujawniła kopie dokumentów z teczki “Wydarzenia Lubińskie” w Archiwum Państwowym we Wrocławiu, oddział w Legnicy, w których wspomina się o Andrzeju Trajkowskim. Większość z nich to materiały sporządzone przez Służbę Bezpieczeństwa, ale wśród odczytanych dowodów były też artykuły z prasy podziemnej. Na następnej rozprawie, pod koniec czerwca, powinny zostać ujawnione dokumenty z archiwum w Lubinie, o których podczas procesu wspomniał jeden ze świadków.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI