Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  wiadomości  >  Current Article

Raczkowiak chce 100 tys. zł od Polmosu i spółki Project

Przez   /   23/06/2016  /   No Comments

Krzysztof Raczkowiak – autor legendarnego zdjęcia z wydarzeń lubińskich bezprawnie wykorzystanego jako reklama wódki Extra Żytnia – pozwał Polmos Bielsko-Biała i agencję reklamową Project z Torunia. Domaga się od nich w 100 tysięcy złotych.  Dziś w Sądzie Okręgowym w Legnicy ruszył proces cywilny w tej sprawie.

Do ugody między stronami nie doszło. Pełnomocnik Krzysztofa Raczkowiaka zadeklarował zejście z roszczeniami do poziomu 70 tys. zł. Radca prawny Tatiana Marszałek, reprezentująca agencję odpowiedzialną za feralną kampanię reklamową, była skłonna przystać maksymalnie na 15-20 tys. zł.

100 tys. zł – suma o jaką toczy się sądowy spór – równa się mniej więcej kwocie netto, jaką Polmos Bielsko-Biała jako producent wódki Extra Żytnia płacił miesięcznie agencji Project za świadczenie usług reklamowych. Krzysztof Raczkowiak uważa, że będzie adekwatnym zadośćuczynieniem za opublikowanie na Facebooku zdjęcia śmiertelnie postrzelonego przez milicję w 1982 roku Michała Adamowicza, logo wódki Extra Żytniej i podpisu sugerującego, że przedstawia zapitą do nieprzytomności ofiarę balangi  (“Kac Vegas? Scenariusz pisany przez Żytnią”).

Krzysztof Raczkowiak nie pojawił się na rozpoczęciu procesu. Jest poważnie chory. Sąd będzie chciał go przesłuchać na następnej rozprawie, we wrześniu, o ile stan zdrowia fotografa na to pozwoli. Na dziś wezwani zostali na świadków członkowie jego rodziny, by opowiedzieli m.in. jak przeżył publikację z fanpage`u Żytniej.

Żona Krzysztofa Raczkowiaka twierdzi, że był to dla niego szok. Przez długi czas chodził rozdygotany, poddenerwowany, poruszony. Mimo zażywanych na co dzień leków, znacznie podskoczyło mu ciśnienie. Nie mógł spać ani skupić się na pracy. Cały następny dzień dzwonili dziennikarze z prośbami o komentarz. Przestał go cieszyć golf, który wcześniej był jego pasją. Z towarzyskiego, otwartego człowieka przeobrażał się w pochłoniętego własnymi myślami odludka. Sam czuł, że jest z nim coś nie tak. Szukał pomocy specjalisty. Dwa albo trzy razy wybrał się samochodem do psychologa do Wrocławia.

- Mówił, że rozmowa z nim mu pomaga – zeznawała żona Raczkowiaka.

- Od czasu tej publikacji nigdy nie wrócił do wcześniejszej formy. Jakby część Krzyśka umarła – zauważyła jego szwagierka.

To ona twierdzi, że wśród komentarzy, które pojawiły się w internecie, widziała dwa zarzucające Krzysztofowi Raczkowiakowi, że sam sprzedał swoje zdjęcie Polmosowi. Takie głosy bolały szczególnie (z prokuratorskiego postępowania wiemy, że Marta S. z agencji Project znalazła zdjęcie legniczanina za pośrednictwem wyszukiwarki Google, ściągnęła je ze strony internetowej Instytutu Pamięci Narodowej, przerobiła na reklamę wódki i 18 sierpnia opublikowała na firmowym fanpage`u Żytniej).

Sędzia Anna Bury zwróciła uwagę na fakty, które mogą przeczyć obrazowi kreowanemu przez rodzinę. Interesowało ją np. o zaangażowanie Raczkowiaka w działalność Komitetu Obrony Demokracji i jego udział w demonstracjach KOD-u.

“Zaszkodzi mi KOD?” – zadaje sobie teraz pytanie Raczkowiak.  “Ponieważ jestem bardzo ciężko chory, nie mogłem wziąć udziału w tej rozprawie. Świadkowie natomiast byli w większości przepytywani na okoliczność mojej działalności politycznej (sic!) po sierpniu ubiegłego roku, kiedy to Internet huczał od głosów oburzenia i potępienia takich praktyk. 
Pani sędzia Bury, która nie odróżnia działalności społecznej od politycznej, koniecznie chciała się dowiedzieć czy brałem udział w manifestacjach KOD, ile razy występowałem na nich publicznie, czy byłem ich współorganizatorem. Nie potrafię zrozumieć, co ma piernik do wiatraka, ale obiecuję pani sędzi, że jeśli dożyję do kolejnej rozprawy (wyznaczonej na 20 września), to ją o to zapytam. Przypomnę jej też, że nie angażowałem się w nic przez 63 lata mojego życia. Ruszyłem się dopiero wtedy, gdy poczułem, że zagrożona jest suwerenność polskiego wymiaru sprawiedliwości, że usiłuje się do zera sprowadzić godność m. in polskich sędziów.” – pisze Krzysztof Raczkowiak na Facebooku.

Pełnomocniczka producenta wódki pytała świadków, czy słyszeli, aby kiedykolwiek przedstawiciele Polmosu Bielsko-Biała wyrażali się w sposób negatywny o Raczkowiaku. Odpowiedź była zawsze taka sama: nie było takich sytuacji. To będzie najprawdopodobniej linia obrony Polmosu. Mniejsze pole manewru ma toruńska agencja reklamowa Project, bo to jej pracownicą była Marta S., która w ramach pracy wrzuciła na Facebook przeróbkę zdjęcia Krzysztofa Raczkowiaka.  Została za to postawiona przez prokuraturę przed sąd. Proces zakończył się w kwietniu warunkowym umorzeniem. Kobieta dobrowolnie zgodziła się przeprosić i zapłacić 15 tys. zł jednemu z mężczyzn uwiecznionych na fotografii; jedynemu żyjącemu i zidentyfikowanemu spośród pięciu, którzy biegną z umierającym Michałem Adamowiczem.

SCREEn z FACEBOOK.PL/ EXTRA ŻYTNIA. ZDJĘCIE Z WYDARZEŃ LUBIŃSKICH KRZYSZTOF RACZKOWIAK (WWW.LUBIN82.PL)

 

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 3057 dni temu dnia 23/06/2016
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Czerwiec 23, 2016 @ 5:51 pm
  • W dziale: wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

411-262134

Co znalazła policja w nielegalnej jaskini hazardu w Lubinie

Read More →