Kilkoro mieszkańców przyszło na sesję Rady Miejskiej Legnicy, aby zaprotestować przeciwko decyzjom prezydenta Tadeusza Krzakowskiego w sprawie pozwolenia na budowę wielkiego składowiska odpadów niebezpiecznych oraz wycinkę kilku hektarów lasu osłaniającego miasto przed szkodliwymi wyziewami z huty miedzi. Urzędnicy z ratusza twierdzą, że nie mieli prawnych możliwości powstrzymania tej inwestycji.
“Legnica ma dość”, “Chcemy żyć”, “Nie miasto ogrodów, tylko betonu”, “W Europie likwidują, u nas budują”, “Nie chcemy skończyć na onkologii”. Transparenty z takimi hasłami i zawieszona na kołku maska gazowa stanowiły scenerię poniedziałkowych obrad Rady Miejskiej Legnicy. Na sesji pojawili się przedstawiciele grupy mieszkańców Legnicy obawiających się szkodliwego oddziaływania składowiska powstającego na obszarze po kilku hektarach wyciętego lasu ochronnego przy hucie miedzi. KGHM-owska spółka Energetyka z Lubina planuje zdeponować tu 194 tysiące ton niebezpiecznych szlamów a także gruz, asfalt i inne elementy z rozbiórek.
Inwestycję umożliwiła jej wydana w lutym przez prezydenta Legnicy decyzja o pozwoleniu na budowę. W marcu, już po rozpoczęciu okresu lęgowego ptaków, Tadeusz Krzakowski dodatkowo zezwolił Energetyce na wycinkę drzew na dwóch działkach, liczących łącznie prawie 7 hektarów.
Urzędnicy z ratusza twierdzą, że postępowanie w sprawie kontrowersyjnej inwestycji toczyło się transparentnie, m.in. z udziałem lokalnej społeczności, która miała okazję wypowiedzieć się podczas konsultacji przeprowadzonych przez urząd miasta między 7 sierpnia a 8 września 2020 r. Ogłoszenie na temat konsultacji było publikowane w internetowym Biuletynie Informacji Publicznej Urzędu Miasta w Legnicy oraz na przystanku przy hucie miedzi. Nikt z mieszkańców Legnicy nie zgłaszał wówczas zastrzeżeń. Ponadto pozytywne opinie w sprawie planowanego składowiska wydali Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska we Wrocławiu, dyrektor dolnośląskiego zarządu zlewni Wód Polskich, powiatowy inspektor sanitarny oraz marszałek Dolnego Śląska.
- Prezydent nie miał możliwości, aby działać w tej sprawie uznaniowo – broni się Tadeusz Krzakowski. Inwestor spełnił wszystkie wymagania prawne, więc przepisy zobowiązywały władze Legnicy do wydania mu pozwolenia na budowę.
Zarówno protestujący, jak i cześć radnych kwestionowała te wyjaśnienia. Zdaniem radnej Karoliny Jaczewskiej-Szymkowiak (Koalicja Obywatelska) z niewystarczającą wnikliwością zostały potraktowane przez urzędników kwestie dotyczące przeznaczonego pod wycinkę lasu przy hucie, jego walorów przyrodniczych i znaczenia dla zdrowia mieszkańców. A sposób przeprowadzeni konsultacji społecznych świadczy, że urzędowi miasta nie zależało, aby informacje o zamierzeniach Energetyki dotarły do możliwie szerokiego kręgu mieszkańców mogących być zainteresowanych tą sprawą.
- Co się stanie z tymi odpadami? Czy zostaną już w tym miejscu na zawsze? Czy technologia ich utylizacji została jakoś uzgodniona? – dopytywał radny Piotr Niemiec z Koalicji Obywatelskiej. Nie dostał na sesji odpowiedzi.
W imieniu protestujących głos zabrała Joanna Wróbel. Radni umożliwili jej to dopiero pod koniec sesji. Większość złośliwie sprzeciwiła się wnioskowi Koalicji Obywatelskiej, aby uszanować gości i zacząć od ich wysłuchania. Okazywanie w ten sposób lekceważenia grupom mieszkańców, zgłaszających się na sesję z protestami, staje się, niestety, normą w tej kadencji. W podobny sposób zostali potraktowani pracownicy i sympatycy Teatru Modrzejewskiej, kiedy we wrześniu pojawili się na posiedzeniu Rady Miejskiej Legnicy z protestem przeciwko igraniu ich losem.
- Legnica szczyci się, że jest miastem ogrodów i parków, co nie jest prawdą. Obecnie jest to miasto betonu i odpadów- mówiła do radnych, prezydenta i jego zastępców. . Turystów nie przyciągamy. Młodzi ludzie stąd wyjeżdżają. Chciałam więc zapytać, dla kogo jest to miasto? Czy Legnica to miasto przyjazne dla mieszkańców? Mieszkańcy mają oczy, widzą co się dzieje i dokumentują wycinki drzew w różnych miejscach, nie tylko pod hutą. Legnica ma tego już dość. Jaką przyszłość szykujecie nam i naszym dzieciom, a także swoim wnukom?
Choć inwestor bezzwłocznie przystąpił do wycinki lasu, protest przybiera na sile. Mieszkańcy liczą, że mimo wydanej przez prezydenta zgody Energetyka ustąpi pod społeczną presją. W internecie można podpisać się pod petycją “Stop dla składowiska odpadów niebezpiecznych w Legnicy” (TUTAJ LINK). W ciągu 5 dni zebrano ćwierć tysiąca podpisów. To jednak – jak na prawie stutysięczne miasto – niewiele.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Grubasy z urzędy w nosie maja zwykłych ludzi. Byle im się zgadzało !