Według Prokuratury Rejonowej w Złotoryi nie ma wystarczających dowodów, że pani Sylwia mając 13-18 lat była molestowana seksualnie przez swego trenera i na jednym ze zgrupowań padła ofiarą zbiorowego gwałtu. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone. Na razie, nieprawomocnie, bo pełnomocnik pokrzywdzonej kobiety poskarżył się na niewystarczające zaangażowanie prokuratury. Zażalenie jest rozpatrywane przez Sąd Rejonowy w Złotoryi.
Sylwia trenowała łucznictwo w klubie Unia Pielgrzymka, z krajowymi i międzynarodowymi sukcesami.
Według jej relacji, do gwałtu doszło w lipcu 2017 roku, gdy jako szesnastoletnia dziewczyna wyjechała z trenerem Henrykiem J. do Warszawy na Ogólnopolską Olimpiadę Młodzieży. Po strzelaniu źle się czuła, więc Henryk J. powiedział, żeby przyszła do jego hotelowego pokoju, to da jej coś na ból głowy. Był tam już Kazimierz K., trenujący zawodników w konkurencyjnym klubie. Z Henrykiem J. pili alkohol. Podaną przez nich tabletkę popiła colą i straciła przytomność. Jakiś czas później ocknęła się naga w łóżku obok Kazimierza K, obolała, już po gwałcie. “Czułam wszystko, w dwóch miejscach intymnych naraz. Nawet krzyczeć nie mogłam. Nie mogłam z żadnej strony się załatwić, bo tak wszystko mnie bolało” – opowiadała Pawłowi Gregorowiczowi, który w reportażu wyemitowanym wiosną 2023 r. przez Polsat jako pierwszy opowiedział jej historię. Z zeznań Sylwii wynika, że była wciąż półprzytomna, gdy trener Henryk J. odbył z nią stosunek seksualny. Kazimierz K. patrzył na nich i się masturbował. Potem trenerzy wyrzucili ją nagą z pokoju. Jako dowód, przedstawiła w prokuraturze trzysekundowy filmik nagrany jej telefonem prze Henryka J. i zdjęcia. Na zdjęciach widać nagiego Kazimierza K. w łóżku z rozebraną i wyglądającą na nieprzytomną Sylwią. Na filmiku, najprawdopodobniej nagranym przypadkiem przez próbującego uruchomić aparat trenera., widać nogę Henryka J. i słychać jego głos.
Kobieta twierdzi, że już jako trzynastolatka była molestowana seksualnie przez trenera. Henryk J. podczas treningów przesuwał ręką po jej brzuchu, piersiach, wzgórku łonowym, pupie, przytulał się, całował i gryzł w ucho. Miał także w podobny sposób dotykać innych dziewczynek. Sylwia zeznała, że po gwałcie z 2017 roku była regularnie wykorzystywana seksualnie przez trenera. Według biegłych, kobieta nie ma skłonności do konfabulacji. Do złotoryjskiej prokuratury zgłosiły się także inne zawodniczki, wobec których Henryk J. dopuszczał się zachowań o seksualnym kontekście. Ich obserwacje pokrywają się z zeznaniami Sylwii.
A mimo tego prokuratura nie postawiła zarzutów ani Henrykowi J., ani Kazimierzowi K. “Zgromadzony materiał dowodowy nie dał jednoznacznych podstaw do uznania, iż doszło do popełnienia przestępstwa na szkodę Sylwii (…) i innych” – pisze prokurator Tomasz Pisarski, szef Prokuratury Rejonowej w Złotoryi w odpowiedzi na pytania dziennikarza Gazety Wyborczej.
- Śledztwo zostało pod koniec ubiegłego roku umorzone. Pełnomocnik pokrzywdzonej pani złożył zażalenie, więc decyzja prokuratury pozostaje nieprawomocna – informuje nas prokurator Tomasz Pisarski. Szczegółów, które zdecydowały o umorzeniu, nie pamięta. Gdy w sierpniu 2024 roku dopytywaliśmy o tę sprawę mówił o coraz dłuższym łańcuszku świadków. To znaczy o tym, że przesłuchiwane osoby wskazują kolejnych świadków do przesłuchania. Z tego powodu śledztwo miało rozrastać się i zataczać coraz szersze kręgi.
Według pełnomocnika pani Sylwii decyzja o zakończeniu śledztwa jest przedwczesna, bo nie przesłuchano wszystkich świadków, którzy poprzez SMS-y, mejle, komunikatory internetowe kontaktowały się z pokrzywdzoną, przekazując niepokojące informacje na temat obu trenerów.
Decyzja, czy akta tej sprawy zaczną pokrywać się kurzem w magazynie, należy obecnie do złotoryjskiego sądu.
FOT. PIXABAY