Krzysztof N. po pijaku podpalił stos mebli w swoim mieszkaniu w Budziszowie Wielkim i wyszedł podłożyć ogień pod altankę w ogrodzie. Sąsiedzi wezwali straż pożarną, gasili płomienie i i wyciągali z kuchni butlę gazową grożącą wysadzeniem wielorodzinnego budynku w powietrze. Cudem uniknięto tragedii. Prokuratura w Jaworze skierowała akt oskarżenia przeciwko podpalaczowi. Chce też go wysłać na leczenie odwykowe, bo historia może się powtórzyć.
Krzysztof N. ma 50 lat. Według biegłych psychiatrów, których powołała prokuratura, uzależnienie od alkoholu wywołało u niego zaburzenia osobowości i zachowania. W związku z tym zachodzi duże prawdopodobieństwo, że w przyszłości znowu się może dopuścić jakiegoś podpalenia. Psychiatrzy uważają, że w tym przypadku konieczne jest przeprowadzenie leczenia odwykowego w zakładzie zamkniętym. Prokuratura Rejonowa w Jaworze przygotowuje stosowny wniosek.
Pożar w budynku wielorodzinnym w Budziszowie Wielkim wybuchł 30 kwietnia br. tego dnia Krzysztof N od samego rana pił alkohol. Około godziny 16 w pokoju stołowym ułożył stos z różnego rodzaju sprzętów i podłożył pod niego ogień. Potem podpalał altankę, a ogień w mieszkaniu rozprzestrzeniał się szybko i bez przeszkód.
W budynku było wówczas 9 osób. Ktoś z podwórka zauważył wydobywający się z mieszkania Krzysztofa N. dym i zawiadomił straż pożarną. Zanim podjechała, ludzie z narażeniem życia gasili ogień. Jeden z sąsiadów odłączył butlę z gazem – gdyby wybuchła, mogło by się nie obyć bez ofiar.
- Dzięki niezwłocznej reakcji osób uczestniczących w akcji gaśniczej udało się ugasić ogień przed przyjazdem strażaków i nie dopuścić do powstania pożaru – mówi prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – W wyniku zdarzenia mieszkanie oskarżonego i jego żony uległo częściowemu spaleniu. Straty oszacowano na 15.000 zł. Krzysztof N. usłyszał zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa powstania pożaru zagrażającego życiu i zdrowiu 9 osób przebywających wówczas w mieszkaniach oraz 6 osób uczestniczących w akcji gaśniczej.
Podpalacz na trzy miesiące trafił do tymczasowego aresztu. Dopiero przy drugim przesłuchaniu przyznał się do przestępstwa. Samego zdarzenia jednak nie pamięta. Grozi mu od roku do 10 lat więzienia. Sprawę rozpozna Sąd Rejonowy w Złotoryi VII Zamiejscowy Wydział Karny z siedzibą w Jaworze.