Najprawdopodobniej pod koniec stycznia 2016 roku Sąd Okręgowy w Legnicy przesłucha ostatnich świadków w procesie Filipa S., Barta de S. i Marca C - menadżerów belgijskiego konsorcjum, które w latach 2008-2009 budowało w Legnickim Polu fabrykę dla Lenovo. Prokuratura oskarżyła ich o działanie na szkodę polskich podwykonawców.
To sprawa sprzed 8 lat, gdy belgijska spółka PLA Development porozumiała się z Lenovo – komputerowym gigantem z Chin. Miała dla niego wybudować w Legnickim Polu halę pod przyszłą fabrykę komputerów. Powołała do życia konsorcjum, które miało zająć się tą inwestycją. W jego skład wchodziły spółki-córki PLA Development: Immo Industry Poland i IC Polska. Pierwsza pełniła funkcję wykonawcy-pośrednika, a druga była generalnym wykonawcą, który podpisywał umowy z polskimi podwykonawcami. Zdaniem legnickiej prokuratury, gdy w trakcie realizacji inwestycji PLA Development wpadła w finansowe kłopoty, Filip S., Bart de S. i Marc C, powinni przerwać budowę hali i rzetelnie poinformować polskich podwykonawców o sytuacji. Zamiast tego absurdalnie naciskali na kontynuowanie prac. Nie płacili za wykonane usługi. Nękali podwykonawców karami umownymi. W końcu, kiedy już katastrofa była oczywista, wypłacili zobowiązania wybranym belgijskim partnerom, krzywdząc w ten sposób polskich wierzycieli. Poszkodowanych w sprawie jest 16 firm zatrudnionych przy budowie w Legnickim Polu. Łącznie straciły 16 milionów złotych. Niektóre po współpracy z Belgami musiały ogłosić upadłość.
Sędzia Bartłomiej Treter, który prowadzi sprawę, przesłuchiwał dziś jednego z belgijskich udziałowców upadłej spółki Immo Industry Group, która była współwłaścicielem PLA Development. Świadek opisywał m.in. mechanizm funkcjonowania IIG na rynku developerskim. Spółka zaczynała od poszukiwania klienta, który potrzebował budynku. Potem w oparciu o własne środki albo pieniądze z banku rozpoczynała stawianie obiektu, ściśle dopasowanego do potrzeb klienta. Gdy zakończono budowę, dochodziło do jego sprzedaży. Dokładnie ten schemat miał być powtórzony w Legnickim Polu, ale jego realizację skomplikowało wycofanie się klienta, czyli Lenovo. Belgijski bank, który zapewniał finansowanie inwestycji, mógł się przestraszyć, że hala pod fabrykę komputerów nie znajdzie nabywcy, a wtedy nie uda mu się odzyskać pieniędzy. Świadek odniósł wrażenie, że od tej pory bank szukał pretekstu, by przerwać finansowanie.
- Kiedy zaczęły się problemy w Polsce, zaczęły się problemy w IIG – mówił. – Przez to, że nie było finansowania w Polsce, bank zaprzestał finansowania IIG. To jest przyczyna problemu.
Belg nie przypominał też sobie, by zarząd IIG był wcześniej informowany o trudnej sytuacji w Polsce. Zaprzeczył tezie prokuratury, że chcąc wyciągnąć spółkę-matkę z kłopotów, PLA Development przekazało środki z projektu Lenovo na ratowanie IIG. Twierdzi, że to załoga IIG była gotowa poruszyć Niebo i Ziemię, aby doprowadzić do zakończenia budowy hali w Legnickim Polu.
- Wycofanie się Lenovo to był jedyny powód fiaska tego projektu – twierdzi.
Za tydzień przed Sądem Okręgowym w Legnicy na pytania sądu oraz stron postępowania będzie odpowiadał biegły.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI