Artur, dwunastotygodniowy syn Katarzyny K. i Doriana G., otarł się o śmierć, bo nafaszerowano go metamfetaminą i amfetaminą, aby nie przeszkadzał. Rodzice chłopca odpowiadają za to przed Sądem Rejonowym w Legnicy. Przesłuchana jako świadek znajoma oskarżonej twierdzi, że ona też była podstępnie odurzana rozpuszczonymi w herbacie psychotropami.
Według prokuratury, to Dorian G. podał dziecku narkotyki rozpuszczone w mleku. Przesłuchana jako świadek kobieta zna go tylko z widzenia. Ale była blisko z Katarzyną K., którą zimą z 2018 na 2019 rok przyjęła pod swój dach, i uważa, że oskarżona byłaby zdolna odurzać syna środkami zaburzającymi świadomość, bo już wcześniej robiła podobne rzeczy.
Mieszkały razem około 3 tygodnie, bo – jak zeznała – “Katarzyna K. potrzebowała się u kogoś zatrzymać”. Kobieta twierdzi, że w tym czasie wielokrotnie po wypiciu herbaty zapadała w długi, trwający 24-26 godzin sen. Natychmiast odcinało jej świadomość. Po przebudzeniu źle się czuła, leciała jej krew z nosa. Na początku sądziła, że to z przemęczenia. Po czasie zauważyła, że za szybko znikają blistry z małymi zielonymi tabletkami należącymi do Katarzyny K. i skojarzyła fakty. Dlatego wyrzuciła koleżankę z mieszkania. Jak utrzymuje, Katarzyna K. przyznała się potem, że doprawiała jej herbatę psychotropami. Miała też ukradkiem odurzać inne osoby: matkę, z którą konkurowała o względy ojca, i przyjaciela, z którym wyjechały na wakacje do Mielna.
4 sierpnia 2023 r. Dorian G. zgłosił się z nieprzytomnym, targanym wymiotami synem do szpitala w Legnicy. Badanie wykazało u Artura bardzo wysokie stężenie amfetaminy oraz metamfetaminy. Lekarze zdołali w porę usunąć toksyny z krwi dziecka. Chłopczyk przeżył. Oboje rodzice dostali zarzuty narażenia syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo narażenia życia lub zdrowia, ale, według prokuratury, to Dorian G. podał małemu metamfetaminę i amfetaminę. Mężczyzna zaprzecza, przyznaje się tylko do posiadania narkotyków.
Ciąg dalszy procesu w lutym 2025 r. Możliwe, że uda się wówczas przesłuchać ostatnich świadków i zamknąć przewód sądowy.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI