Przed Sądem Rejonowym w Legnicy ruszył proces rodziców Artura, który mając 2 i pół miesiąca trafił do szpitala odurzony narkotykami: amfetaminą i metamfetaminą, Według prokuratury, Dorian G. podał je synowi w mleku dla niemowląt. Mężczyzna zaprzecza, przyznaje się tylko do posiadania narkotyków.
4 sierpnia 2023 roku Artur otarł się o śmierć ze względu na bardzo wysokie stężenie amfetaminy (245 ng/ml) oraz metamfetaminy (303 ng/ml) w swoim organizmie. Na szczęście lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy zdołali w porę usunąć toksyny z krwi dziecka. Chłopczyk żyje. Po odebraniu rodzicom praw rodzicielskich, zajmują się nim dziadkowie, ale matka stara się o odzyskanie Artura. Jak twierdzi, po wypuszczeniu z tymczasowego aresztu podjęła terapię od uzależnień i rozpoczęła szkołę. Ojciec odsiaduje w więzieniu wyrok za wcześniejszą sprawę.
Oboje rodzice byli zobowiązani do sprawowania opieki nad niemowlęciem i oboje w chwili zatrzymania przez policję znajdowali się pod wpływem środków odurzających. Dlatego i Dorian G. (30 lat), i Katarzyna K. (25 lat) stanęli przed sądem za narażenie dwunastotygodniowego niemowlęcia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Mężczyzna ma dodatkowe zarzuty. Ponieważ według ustaleń Prokuratury Rejonowej w Legnicy to on podał dziecku narkotyki, odpowiada za nieumyślne spowodowanie u chłopca lekkiego uszczerbku na zdrowiu. Dorian G. nie przyznaje się do tych czynów i potwierdza tylko, że posiadał środki odurzające.
W zeznaniach obojga oskarżonych roi się od sprzeczności, które sąd (sędzia Mariola Majer-Świrska) będzie musiał rozstrzygnąć.
Katarzyna K. twierdzi, że 3 sierpnia 2023 r. źle się czuła. Miała objawy grypy jelitowej – wysoką temperaturę, biegunkę – i nie chcąc zarazić chłopca zostawiła go pod opieką Doriana G. Zażyła leki, które przyniosła jej matka, i zapadła w bardzo długi sen. Mówi, że gdy nazajutrz obudziła się około godziny 10 rano zaniepokoiły ją nienaturalnie zaciśnięte piąstki u dziecka. Chłopczyk wymiotował, a z akt sprawy wynika, że miał też drgawki. Zasięgnąwszy rady u matki, Katarzyna K. posłała Doriana z synem do przychodni na ul. Piekarską, a tam skierowano ich do szpitala, gdzie u Artura rozpoznano zatrucie narkotykami.
Jej relacja nie spina się z zeznaniami Doriana G., który twierdzi, że Katarzyna K. symulowała chorobę. Jego zdaniem wcale nie miała biegunki, to znaczy nie chodziła do toalety częściej niż zwykle. Spała po narkotykach, a on zajmował się Arturem. Wieczorem 3 sierpnia wykąpała chłopca i wróciła do łóżka. On podał małemu mleko i wszyscy troje leżeli obok siebie do rana. O godzinie 6 wstał, by znów nakarmić syna. Katarzyna K. spała. Przygotowując mleko z puszki użył starej słomki wyciągniętej z szuflady. Jak twierdzi, ktoś mógł jej używać do wciągania narkotyków. Skosztował gotowego mleka. Początkowo wydawało mu się gorzkie, ale skosztował jeszcze raz i uznał, że jest ok. Po nakarmieniu Artur zwymiotował. Potem znowu zwymiotował. Katarzyna K. obudziła się około godz. 9-10, porozmawiała z matką i wysłała ich do przychodni. Dorian G. pojechał, nie opierał się, co jego zdaniem świadczy o czystym sumieniu, bo przecież gdyby świadomie podał dziecku narkotyki bałby się, że lekarze to odkryją. Potem razem z ojcem Katarzyny K. zawiózł Artura do szpitala, gdzie został zatrzymany przez policję.
Nie potrafi wyjaśnić, dlaczego zrobione przez policję badanie wykazało, że był pod wpływem metamfetaminy i amfetaminy. Przyznaje się tylko, że dwa dni wcześniej palił marihuanę.
Z Katarzyną K. byli parą przez trzy lata. On pracował w magazynie firmy kurierskiej, ona siedziała w domu i – jak twierdzi Dorian G. – nic nie robiła. Wylegiwała się w łóżku. Wspólnie zażywali narkotyki: przez zwinięty w rulon banknot wciągali metamfetaminę i amfetaminę, palili marihuanę. Według oskarżonego, Katarzyna K. narkotyzowała się także w ciąży, choć on tego nie widział. Podczas przesłuchań w prokuraturze skarżył się, że była agresywna, biła go, i gdyby nie dziecko w drodze, pewnie by ją w końcu zostawił.
Katarzyna K. w sądzie zarzuciła Dorianowi G., że kłamie na jej temat. W postępowaniu przygotowawczym zeznawała, że partner lubił dosypywać jej do picia środki odurzające, np. ecstazy, by było im lepiej w łóżku. Według niej, Dorian jest nieodpowiedzialny. Mógłby skrzywdzić dziecko. Dosypał narkotyki do mleka dla Artura, bo przeszkadzał mu płacz chłopca. Ona sama, odkąd zaszła w ciążę, stara się nie ćpać, choć zdarzało się jej od czasu do czasu zapalić jointa.
Katarzyna K. przyznaje się do narażenia syna na niebezpieczeństwo. Na rozprawie w Sądzie Rejonowym w Legnicy chciała dobrowolnie poddać się karze, ale na propozycję obrony (3 miesięcy pozbawienia wolności z zaliczeniem okresu aresztowania) nie zgodziła się prokuratura. Z kolei ona nie była skłonna zaakceptować kary zaproponowanej przez oskarżyciela (1 rok pozbawienia wolności).
Katarzyna K. twierdzi, że ze względu na Artura próbuje zmienić swoje życie.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI