Przed Sądem Rejonowym w Lubinie toczy się proces karny Tyberiusza K., miejskiego radnego z Legnicy. Według prokuratury, razem z Anną R. sfingował kolizję samochodową, by wymusić odszkodawanie. Oskarżeni nie przyznają się do oszustwa. Obrona podważa opinię biegłych. Wątpliwości zasiała też prostytutka, która widziała auta przed kraksą. Wydały się jej nieuszkodzone.
Z aktu oskarżenia wynika, że 30 sierpnia na drodze w pobliżu Obory Tyberiusz K. i Anna R. upozorowali kolizję samochodową. Według prokuratury, kobieta przyjechała mercedesem z niewielkimi uszkodzeniami na całej długości lewej strony. Chrysler Tyberiusza K. był w gorszym stanie: miał rozwalony przedni błotnik i zderzak, uszkodzone zawieszenie ze zniekształceniem koła. Omówili scenariusz, podzielili role, a wieczorem radny zgłosił w lubińskiej komendzie policji kolizję. Oględziny pojazdów i miejsca zdarzenia wzbudziły wątpliwości policji. Sprawą zainteresowała się prokuratura. Biegli orzekli, że uszkodzenia Chryslera nie mogły powstać w sposób opisany przez Tyberiusza K. i Annę R. Zasugerowali mistyfikację. Opinię tę kwestionuje mecenas broniąca Tyberiusza K.
Lubiński sąd przesłuchał dziś tirówkę pracującą w pobliżu miejsca kolizji. Zeznała m.in., że 30 sierpnia przed kolizją widziała samochód Tyberiusza K. i wydawał się jej nieuszkodzony.
29 marca ciąg dalszy procesu i – najprawdopodobniej – mowy końcowe.