W Sądzie Okręgowym w Legnicy Elżbieta W. – współoskarżona z mecenasem Zbigniewem K. o przywłaszczenie 1,8 mln zł na szkodę współpracowników oraz klientów kancelarii adwokackiej – skończyła składanie długich, trwających kilkanaście godzin wyjaśnień. Prokurator mógł jej zadać pierwsze pytania, m.in. o fałszowanie podpisów, prywatną działalność pożyczkową, podejrzane cesje wierzytelności i dzielenie długów w celu wyłudzenia wyższych kosztów zastępstwa procesowego.
Elżbieta W. była dyrektorką do spraw administracyjno-finansowych w dużej legnickiej kancelarii adwokackiej wyspecjalizowanej w dochodzeniu odszkodowań. Na szyldzie kancelarii widniało nazwisko mecenasa Zbigniewa K., który dzieli z nią ławę oskarżonych. Księgowość prowadziła Dorota Ś. Prokuratura Okręgowa w Legnicy oskarża ich w sumie o 29 przestępstw na szkodę 163 osób. Część poszkodowanych to klienci, którzy szukali w kancelarii pomocy. Inni to współpracownicy – agenci odpowiedzialani za pozyskiwanie kolejnych spraw. Oskarżeni nie przyznają się do zarzutów. Twierdzą, że są niewinni.
Głównym oskarżonym jest mecenas Zbigniew K. (15 zarzutów). Swoje wyjaśnienia zacznie składać na następnej rozprawie. 21 lutego. Pięć pierwszych miesięcy procesu (od września 2018 r do dzisiaj) upłynęło na perturbacjach z permanentnie nieobecnym w sądzie obrońcą Zbigniewa K. oraz słuchaniu wyjaśnień Elżbiety W. do 13 zarzutów, jakie prokuratura postawiła jej w akcie oskarżenia. Chodzi m.in. o podrabianie podpisów na pismach kierowanych do sądów, o wykorzystywanie pieniędzy kancelarii do prywatnej działalności pożyczkowej, machinacje związane z cesjami wierzytelności, podejrzane dzielenie długów oraz o nakłanianie różnych osób do niekorzystnego rozporządzania swoim mieniem. Przywołując sądowe wyroki i inne dokumenty Elżbieta W. kwestionowała ustalenia prokuratury.
- Nie działaliśmy na stratę pana G. – przekonywała na przykład. – To pan G. pozostaje dłużnikiem kancelarii, tzn. zalega z pokryciem wydatków, jakie kancelaria poniosła, prowadząc jego sprawy.
Elżbieta W. wyparła się swojego udziału w stosowanym przez oskarżonych procederze dzielenia dużych wierzytelności na kilkadziesiąt części. Kancelaria dokonywała cesji długu na różne osoby (pracowników kancelarii, ich rodziny, klientów) i w ich imieniu z każdym kawałkiem osobno zwracała się o nakaz zapłaty do sądu, by w ten sposób zmaksymalizować swoje wpływy z tytułu zwrotu kosztów zastępstwa procesowego.
- Sądy miały różne stanowiska w sprawie dzielenia wierzytelności, jednak żaden nie dopatrzył się w tego rodzaju działaniach niczego niezgodnego z prawem – mówiła Elżbieta W. Oburzała się, że dłużnicy, którzy uchylali się od płacenia długów, mają przyznany przez prokuraturę status pokrzywdzonych, a przedstawicielom kancelarii domagających się swoich pieniędzy postawiono zarzuty.
Spokój Elżbiety W. prysł, gdy do zadawania pytań przystąpił prokurator Piotr Wójtowicz, który pojawił się na rozprawie w zastępstwie autorki aktu oskarżenia, prokurator Celiny Kurzydło. Oskarżoną uraziła sugestia, że podczas urlopu chorobowego przychodziła do kancelarii, podejmowała decyzje i wydawała polecenia pracownikom. Jednym z fundamentów jej linii obrony jest twierdzenie, że w okresie, którego dotyczą najpoważniejsze zarzuty, przebywała na zwolnieniu lekarskim w związku z ciężką chorobą syna i miała zupełnie inne priorytety. Drażliwą kwestią okazały się również prywatne pożyczki, których Elżbieta W. udzielała pracownikom kancelarii. Niekiedy pożyczek udzielała posługując się gotówką z kasy kancelarii. Elżbieta W. nie widzi w tym problemu, bo – jak twierdzi – najwyżej po kilku dniach wyrównywała rachunek z kancelarią.
Ciąg dalszy nastąpi.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI