Ze względu na nieobecność dwóch oskarżonych w legnickim Sądzie Okręgowym nie ruszył dziś proces członków gangu, który w latach 2006-2008 walczył z innym gangiem o wpływy w Lubinie. Sprawa dotyczy m.in. handlu narkotykami na dużą skalę, podpaleń samochodów oraz ulicznej bójki na siekiery, pałki i noże. Od licznych ciosów zginął w niej Dariusz K., ukrywający się w Polkowicach przed dawnymi kumplami z mafii.
Według ustaleń wrocławskiej prokuratury, w latach 2006-2008 Lubin był areną wojny gangów. Jedną grupę stanowili bandyci skupieni wokół Samuela G., zastrzelonego przez nieznanych sprawców we własnej sypialni w grudniu 2008 roku. Nazywano ich w mieście “Karkami”, “Bramką”, “Sterydami” lub mniej elegancko “Bandą Ch…ja”. Obstawiali dyskoteki, kontrolowali rynek narkotyków, wymuszali haracze od restauratorów. Urosła im jednak konkurencja. Tzw. “Kibice” albo “Chuliganka” próbowali przejąć interesy w półświatku. W rezultacie latem i jesienią 2008 roku w Lubinie płonęły samochody, a przestępcy nawet w biały dzień dźgali się nożami i strzelali do siebie na ulicach.
Od pięciu lat Prokuratura Apelacyjna we Wrocławiu prowadzi skomplikowane śledztwo, obejmujące co najmniej kilkanaście wątków i kilkadziesiąt osób, które były uczestnikami tamtych wydarzeń. Niektóre wątki – np. podpalenie pubu dziewczyny, która odważyła się zeznawać o wymuszaniu haraczy i postrzelenie w oko Tomasza P., niesolidnego dilera narkotyków – zostały zamknięte. 2,5 roku temu w sądzie w Legnicy zapadły pierwsze wyroki dla lubińskich gangsterów.
Maciej K., Adrian M., Łukasz K. i Marceli Z. – czterech z sześciu mężczyzn, których obejmuje skierowany w maju akt oskarżenia – to członkowie “Karków”. Cała czwórka ma już na swoim koncie wyroki po tzw. wojnie gangów. Na dzisiejszą rozprawę Adrian M. i Łukasz K. zostali doprowadzeni przez policję z więzienia, gdzie odsiadują orzeczone w 2010 roku kary: odpowiednio 9 oraz 8,5 lat pozbawienia wolności. Marceli Z., zatrzymany przez policję kilka dni temu w Ścinawie i wsadzony za kratki na 4 lata, w Legnicy się nie stawił.
Zabrakło też chorego Macieja K. To jemu przypadła główna rola w rozpoczynającym się procesie. W poprzednim został skazany tylko na 1 rok i 2 miesiące więzienia. Sądy potraktowały go łagodniej niż resztę oskarżonych, bo kiedy zorientował się, że kumple wrabiają go w próbę zamordowania Tomasza P., zerwał z bandycką solidarnością i zaczął sypać.
Nowy akt oskarżenia zarzuca Maciejowi K., że 30 marca 2008 roku brał udział w bójce z użyciem niebezpiecznych narzędzi. Gangsterzy z Lubina przyjechali wówczas kilkoma samochodami do Polkowic, aby rozliczyć się z Dariuszem K. – dawnym kolegą, który próbował wypisać się z grupy i zacząć uczciwe życie u boku ukochanej kobiety. Dopadli uciekiniera w biały dzień na ul. Sztygarskiej. Rozpętała się bójka, w której użyto m.in. siekier, pałek, noży, stalowej blokady kierownicy. Dariusz K. zmarł na skutek licznych ran kłutych.
Maciej K. odpowiada również za podpalenie w sierpniu 2008 roku dwóch audi. Ogień pod jedno z aut miał podłożyć na polecenie szefa gangu Samuela G. Ponadto, zdaniem prokuratury, Maciej K. brał udział udział w obrocie znacznymi ilościami narkotyków. Chodzi o przeszło dwa i pół tysiąca gramów marihuany, dziesięć gramów kokainy, sześć i pół tysiąca gramów amfetaminy i co najmniej dziewiętnaście tysięcy tabletek ekstazy. Rozprowadzał środki odurzające m.in. w Zakładzie Karnym we Wrocławiu.
Marcel to rozjebus z papierami.