Fundacja Rozwoju Powiatu Złotoryjskiego płaci za zwolnienie kierownika Warsztatu Terapii Zajęciowej w Złotoryi. Początkowo Rafał Miara domagał się przywrócenia do pracy, ostatecznie jednak zgodził się przyjąć na zgodę równowartość dwóch miesięcznych pensji. Fundacja realizuje ugodę z ociąganiem. Przelew zrobiła dopiero postraszona komornikiem.
Zwolnieniu Rafała Miary towarzyszyła atmosfera skandalu. Fundacja Rozwoju Powiatu Złotoryjskiego, która prowadziła Warsztat Terapii Zajęciowej w Złotoryi, złożyła zawiadomienie do prokuratury, informując śledczych o nieprawidłowościach, do jakich miało rzekomo dochodzić w placówce za jego kierownictwa. Zarzuty dotyczyły nieewidencjonowania dochodów z aukcji prowadzonych przez WTZ oraz drugiego obiegu wynagrodzeń (pracownicy mieli jakoby dostawać premie w kopertach, nieujmowane w oficjalnej księgowości ). Prokuratura Rejonowa w Złotoryi prowadziła śledztwo w tej sprawie, ale je umorzyła, stwierdzając że szkoda nie została wyrządzona. Decyzja prokuratury została zaskarżona przez zawiadamiających, ale sąd karny podtrzymał ją w mocy.
- Wręczając mi zwolnienie, zarząd Fundacji dał wiarę pomówieniom ze strony dwóch skonfliktowanych ze mną pracowników WTZ – twierdzi dziś Rafał Miara. Uważa, że Paweł Okręglicki – ówczesny prezes FRP – wykorzystał okazję, aby odegrać się na nim za ostatnie wybory samorządowe. W 2014 roku obydwaj rywalizowali ze sobą o fotel burmistrza Złotoryi, odbierając sobie wzajemnie głosy wyborców.
- Mogliśmy wręczyć Rafałowi dyscyplinarkę. Ale chcieliśmy rozstać się z klasą. Odszedł za porozumieniem stron, z prawem do trzymiesięcznej odprawy – mówi Paweł Okręglicki.
Rafał Miara uznał, że został niesłusznie zwolniony. Złożył do sądu pracy pozew przeciwko Fundacji. Żądał przywrócenia na stanowisko. Za namową sądu zredukował swe roszczenia do finansowego zadośćuczynienia w wysokości trzech pensji. Ale przez dwie rozprawy przedstawiciele Fundacji Rozwoju Powiatu Złotoryjskiego twardo odrzucali możliwość ugody. Przystali na nią dopiero w połowie października.
- Nie chcieliśmy przeciągać sprawy w nieskończoność, choć trzej pracownicy potwierdzili przed sądem, że dostawali premie w kopertach – tłumaczy Okręglicki.
Podczas negocjacji Rafał Miara zgodził się przyjąć na zgodę równowartość dwóch pensji (nieco ponad 7 tys. zł). FRPZ poprosiła o możliwość wypłacenia mu zadośćuczynienia w dwóch ratach: połowa sumy do końca listopada, reszta do końca grudnia. Sąd przyklepał ugodę.
Ale jej realizacja nie idzie gładko. Pierwsza rata, która miała zostać przelana do końca listopada, wpłynęła na konto Rafała Miary tuż przed świętami. I to dopiero po tym, jak ekskierownik zwrócił się o egzekucję należności do komornika. Paweł Okręglicki deklaruje, że reszta pieniędzy będzie o czasie.
- Już podpisaliśmy zlecenie przelewu – mówi.
FOT. PIXABAY.COM
“Nie chcieliśmy przeciągać sprawy w nieskończoność, choć trzej pracownicy potwierdzili przed sądem, że dostawali premie w kopertach – tłumaczy Okręglicki.”…i jednego z tych pracowników chciał zrobić kierownikiem zmieniając konkurs w komedię. Wstyd i żenada.