Jeden z bohaterów ubiegłorocznej afery podsłuchowej na Dolnym Śląsku, poseł Norbert Wojnarowski z Lubina (PO), ani myśli pogodzić się z wyrokiem partyjnego sądu koleżeńskiego. Wniósł o zatarcie udzielonej mu kary nagany.
Przed zjazdem Platformy Obywatelskiej w Karpaczu, na którym dolnośląscy działaczy mieli zdecydować, kto będzie rządził partią w regionie – Grzegorz Schetyna czy Jacek Protasiewicz – Nobert Wojnarowski spotkał się w swoim biurze z Edwardem Klimką. Klimka, były wiceprezes Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Legnicy, delegat na zjazd PO, przyszedł na spotkanie z dyktafonem. Potajemnie nagrał rozmowę. Jej fragmenty ukazały się potem w mediach jako dowód na korupcję polityczną.
Podczas rozmowy Norbert Wojnarowski obiecał Klimce pomoc w uzyskaniu posady w KGHM w zamian za poparcie Jacka Protasiewicza w Karpaczu. Legnicka prokuratura nie dopatrzyła się znamion korupcji politycznej w składanych przez posła propozycjach.
Platforma Obywatelska postawiła przed sądem koleżeńskim i nagrywającego (Klimkę), i nagranego (Wojnarowskiego). Pół roku po sprawie, gdy echa afery wygasły, wymierzyła obu karę nagany.
Norbert Wojnarowski złożył wniosek o zatarcie kary.
Od ponad trzech miesięcy zapowiada też skierowanie do sądu pozwów cywilnych przeciwko osobom, które go pomawiają. Na razie nie spełnił jednak tych gróźb.