Porozumienie dla Legnicy – opozycyjne ugrupowanie z trzema radnymi w radzie miejskiej – zarzuca prezydentowi Tadeuszowi Krzakowskiemu autorytarny styl sprawowania rządów. Dostrzega to m.in. w sposobie wprowadzania zmian w zasadach Legnickiego Budżetu Obywatelskiego, bo zamiast zapytać mieszkańców, jakiego LBO oczekują, ratusz forsuje własne pomysły.
Porozumienie dla Legnicy reprezentują w samorządzie radni Mirosław Jankowski, Benedykt Ksiądzyna i Ignacy Bochenek.
- Nie mamy realnego wpływu na wynik głosowań w radzie, ale możemy podpowiadać dobre rozwiązania – mówi Jankowski.
- Jeśli się poważnie traktuje sprawy miasta, to nawet z ław opozycji można dążyć do jego dobra – wtóruje mu dyrektor Teatru Modrzejewskiej Jacek Głomb, pełnomocnik Porozumienia dla Legnicy. Zapewnia, żePdL wspiera i będzie wspierać wszelkie inicjatywy promiejskie. – Aby “obywatelskość” w Legnicy była nie tylko deklarowana…
Zachęcając legniczan do aktywnego udziału w trzeciej odsłonie Legnickiego Budżetu Obywatelskiego, przedstawiciele Porozumienia dla Legnicy sygnalizują równocześnie swój niepokój wypływający z braku konsultacji społecznych w tej sprawie.
- Kształt zarządzenia o LBO wykuwa się w zaciszu gabinetu Tadeusza Krzakowskiego, a powinien być na bieżąco omawiany z mieszkańcami – uważa Mirosław Jankowski. Jego zdaniem, nawet jeśli odbywają się jakieś spotkania, to prezydent nie słucha głosów z sali tylko przemawia do ludzi. Taki wniosek wyciągnął z relacji zamieszczanych później na oficjalnej stronie miasta.
Jacek Głomb przypomina, że zanim prezydent ogłosił wprowadzenie LBO, jego Fundacja Naprawiacze Świata promowała ideę budżetu obywatelskiego. Rok temu dopominała się też o remont Teatru Letniego, który ma się znaleźć w przyszłorocznych planach inwestycyjnych miasta. To dla niego dowód, że mimo politycznych swarów dobre pomysły mają szansę na realizację.
Jednocześnie Benedykt Ksiądzyna zwraca uwagę, że władze próbują kreować fikcyjną rzeczywistość, w której dla opozycji nie ma miejsca. W swych oficjalnych informatorach pomija ważne sfery funkcjonowania miasta, np. to co się dzieje w teatrze, udając, że taka placówka nie istnieje lub ma marginalne znaczenie dla legnickiej kultury.
- Relacja między ratuszem a teatrem jest nienormalna od lat. To jednak tylko przykład jednej ze spraw, które w oficjalnym dyskursie z panem prezydentem są pomijane – dodaje jacek Głomb.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI