Po likwidacji Ministerstwa Skarbu KGHM wraz z niektórymi innymi państwowymi spółkami wejdzie w skład Polskiej Grupy Narodowej – jak pisze “Polityka” – swojskiej wersji “koreańskiego czebolu lub japońskiego keiretsu, czyli grupy powiązanych ze sobą firm realizujących wspólną politykę”. Mocniejsze spółki będą w ramach PGN wspierać finansowo słabsze, a o priorytetach będzie odtąd decydować rząd, Co będzie, jeśli uzna ratowanie LOT-u za ważniejsze od udostępnienia Głogowa Głębokiego Przemysłowego?
Informacje o Polskiej Grupie Narodowej są ciągle dość mgliste. Ministerstwo Skarbu, które w czerwcu miało opublikować koncepcję działania PGN, wciąż tego nie zrobiło. Z tego, co znalazło się w mediach, wynika, że rozważane jest podporządkowanie Grupy bezpośrednio premierowi lub Ministerstwu Rozwoju, kierowanemu obecnie przez Mateusza Morawieckiego.
PGN ma zostać utworzone z kilkudziesięciu spółek z różnych branż (bez branży paliwowo-energetycznej podporządkowanej ministrowi energii oraz zbrojeniówki zarezerwowanej dla Ministerstwa Obrony Narodowej. Poza KGHM we wspólnym worze znajdą się m.in. Azoty, porty, stocznie, bank PKO BP, warszawska Giełda Papierów Wartościowych. PZU, Polski Cukier, a być może także PLL Lot, porty Lotnicze, spółki kolejowe poza PKP PLK, czyli szwarc, mydło i powidło. Na czele PGN ma stanąć podobno obecny wiceminister skarbu Filip Grzegorczyk.
W ramach PGN będzie można przepompowywać pieniądze z jednych spółek do drugich, w zależności od aktualnych priorytetów rządu. Tygodnik “Polityka” zwraca uwagę, że problemem jest prawo, które nakazuje karać prezesów za działanie na szkodę zarządzanych przez nich spółek. Prawo można jednak zmienić tak, by odtąd liczyły się interesy całej grupy, a nie spółki.
Po powstaniu Polskiej Grupy Narodowej rząd uzyska nad spółkami bezpośredni nadzór, przez co łatwiej zrealizuje założenia „Planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju”. Zakłada on m.in. zwiększenie inwestycji przez Spółki Skarbu Państwa. Według szacunków wicepremiera Morawieckiego w najbliższych latach może chodzić o kwoty rzędu 75 – 150 mld zł.
Moje trzy grosze: To bardzo ryzykowne rozwiązanie z punktu widzenia rozwoju KGHM i przyszłości całego Zagłębia Miedziowego. Nie brak dowodów, że widoczne w regionie zagrożenia są kompletnie niedostrzegalne dla decydentów z Warszawy. Starczy przypomnieć częściowo zrealizowany pomysł wyprzedania państwowych udziałów w KGHM, który pojawił się zaraz po dojściu Platformy Obywatelskiej do władzy, albo obłożenie Polskiej Miedzi podatkiem od wydobycia w formule powodującej trwałą nierentowność kopalni w Lubinie i zagrożenie dla prorozwojowych inwestycji. Co będzie, jeśli na przykład rząd zdecyduje, że budowanie lotniczej potęgi Polski jest ważniejsze od udostępniania nowych złóż miedzi pod Głogowem? Piotr Kanikowski
FOT. MINISTERSTWO SKARBU PAŃSTWA