Wyroki więzienia w zawieszeniu za usiłowanie rozboju usłyszał złodziejski duet z Małopolski. Radosław W. i Rafał M. przebrani w policyjne mundury w lipcu 2014 roku zatrzymali pod Rudną samochód z 24 tonami miedzianego kabla o wartości prawie 600 tysięcy złotych.
Rafał M. i Radosław W. są przed czterdziestką. Obaj mają średnie wykształcenie. Nie pracują. Uznali jednak, że jest łatwiejszy i szybszy sposób, aby zarobić duże pieniądze.
Zainspirowała ich ostatnia robota Radosława W. Pracując w punkie sklupu złomu mężczyzna zorientował się, że miedź jest warta furę pieniędzy i że nietrudno ją wprowadzić do obrotu w taki sposób, by nie wzbudzić podejrzeń. Razem z Rafałem M. kilkukrotnie wybierali się na rekonesans w okolice KGHM-owskiej huty Cedynia w Orsku, by poobserwować samochody z transportem tego surowca. Tam w ich głowach krystalizował się plan skoku na tira.
Próbowali różnych metod zatrzymania pojazdów. – Przetestowali metodę „na pijaka” oraz
„na petardę hukową”. Bez spodziewanych efektów. Kierowcy nie zatrzymywali się, gdy dochodziło do wybuchu, a rzekomych nietrzeźwych leżących na drodze omijali – opowiada prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Pomysł przebrania się za policjantów przyszedł im do głowy miesiąc przed napadem. Korzystając z internetu i specjalistycznych sklepów kupili koszule z pagonami, odznaki policyjne, lizak do zatrzymywania, atrapę pistoletu oraz lampę z niebieskim pulsującym światłem. W salonie w Krakowie wypożyczyli też typowy dla drogówki samochód – Opla Insygnię.
4 lipca 2014 r. w przebraniu zaczaili się pod zakładem w Orsku. Była pierwsza w nocy, gdy zauważyli wyjeżdżającą z huty ciężarową Scanię z naczepą. Ruszyli za nią trasą Rudna – Rynarcice. Wykorzystali błąd kierowcy, który nie zatrzymał się nie zatrzymał się na znaku „Stop”, i dali mu lizakiem sygnał do zatrzymania. Gdy wysiadł z kabiny, zaprosili go do Opla.
Mężczyzna nabrał jednak podejrzeń. Zdziwiło go, że jeden z policjantów ma przewieszoną przez szyję legitymację policyjną. Wiedział, że funkcjonariuszy drogówki tak jej nie noszą. Gdy zaczął się wycofywać, podbiegł do niego Rafał M. i złapał go za rękę. Gdy pierwszy złodziej ciągnął wyrywającego się kierowcę do samochodu, drugi użył gazu łzawiącego. W trakcie szarpaniny, obaj zadawali pokrzywdzonemu ciosy.
Silny opór chyba ich zaskoczył. Uspokajali kierowcę, że nic mu nie zrobią – chcą tylko zabrać samochód. Napadnięty gwałtownie zaprotestował, że nie odda pojazdu, bo straci pracę. W odpowiedzi dostał ciosy po głowie oraz tułowiu. Udało mu się wyrwać bandytom, uciec do samochodu i odjechać. Niezwłocznie też powiadomił Policję.
Rafał M. i Radosław W. nie czekali na radiowóz. Odjechawszy kawałek, ściągnęli policyjne umundurowanie i razem zresztą „służbowych” akcesorów ukryli w reklamówce w krzakach. Ciuchy odnalezione przez śledczych stały się jednym z dowodów w sprawie. Badania biologiczne potwierdziły, kto ich używała.
- Ustalono, iż samochodem ciężarowym przewożony był kabel miedziowy o wadze ponad 23 ton i wartości 600.000 zł – mówi Liliana Łukasiewicz. – Ciągnik siodłowy wraz z naczepą przedstawiał wartość prawie 175.000 zł. Pokrzywdzony zapamiętał początek numeru rejestracyjnego wypożyczonego pojazdu. Dzięki temu na podstawie nagrań z monitoringu udało się ustalić pochodzenie samochodu oraz wygląd kierowcy. Tą drogą dotarto do wypożyczalni samochodów w Krakowie i ustalono tożsamość Radosława W.
Radosław W. uznał, że przegrali. Gdy dowiedział się, że poszukuje go Policja sam zgłosił się do prokuratury. Złożył obszerne wyjaśnienia i podał nazwisko swego wspólnika.
Rafał M. ukrywał się jeszcze przez rok. Zatrzymano go 31 lipca 2015 r. Po postawieniu zarzutów także i on szczegółowo wyjaśnił przebieg zajścia i wyraził skruchę.
Przed Sądem Rejonowym w Lubinie stanęli jako oskarżeni o usiłowanie rozboju w celu dokonania kradzieży mienia o łącznej wartości 775.000 zł oraz o spowodowanie obrażeń ciała u kierowcy. Groziło im od 2 do 12 lat pozbawienia wolności. Poprosili o możliwość tzw. dobrowolnego poddania się karze i skazanie bez przeprowadzenia postępowania sądowego.
Ponieważ okoliczności przestępstwa nie budziły wątpliwości, a sąd uznał, że cele kary zostaną osiągnięte bez przeprowadzania procesu, uwzględnił wniosek oskarżonych i skazał ich na pierwszej rozprawie. Radosław W. i Rafał M. usłyszeli wyroki po 2 lata pozbawienia wolności. Z uwagi na fakt, iż obaj mężczyźni nie byli dotąd karani sądownie, sąd zawiesił im jej wykonanie na okres 5 lat próby. Wyrok jest już prawomocny.