Zdaniem legnickiej prokuratury, nie można obwiniać policjantów za śmierć trzech górników, których samochód roztrzaskał się rok temu o ciężarówkę stojącą w poprzek krajowej trójki pod Jerzmanową.
Fatalny ciąg zdarzeń, do których doszło 15 grudnia 2012 roku w tym miejscu krajowej trójki, rozpoczął się od poślizgu tira. Około godziny pierwszej w nocy ciężarówka należąca do jednej z sieci dyskontów wpadła w poślizg, zjechała do rowu i zatarasowała naczepą przejazd. Jadące za nim od strony Polkowic audi nie zdołało już wyhamować: zginął jeden pasażer, drugi doznał ciężkich obrażeń ciała. Miejsce wypadku zabezpieczali policjanci z Głogowa. Oficer dyżurny zdecydował, by zablokować drogę od strony zjazdu z Zielonej Góry. Ale nie chcąc jednak powodować nadmiernych utrudnień w ruchu zezwolił funkcjonariuszom przepuszczać przez blokadę samochody jadących do pracy w okolicznych szybach. Decyzja była, według prokuratury, słuszna i rozsądna: zablokowanie wszystkich 20 wjazdów na drogi lokalne uznano za niewykonalne i zbyteczne. Mimo, że była noc, zbliżając się do miejsca wypadku kierowcy bez problemu dostrzegali stojącą w błysku kogutów ciężarówkę, wyhamowywali i zawracali. Poza kierowcą Peugeota 405, który nadjechał godzinę po pierwszym wypadku i nawet nie podjął żadnych czynności, aby uniknąć zderzenia. Najechał na niefluorescyjne pachołki ostrzegawcze ustawione przez strażaków, staranował je i z prędkością 48-56 km/h wbił się pod naczepę ciężarówki. W wyniku rozległych obrażeń czaszkowo-mózgowych zginął 58-letni mężczyzna kierujący samochodem i pasażerowie w wieku 51 i 25 lat.
Zabici byli górnikami. Po skończonej szychcie poszli na imprezę. Kierowca nie pił, ale jego kompani owszem. Około godz. 2 wyjechali z szybu św. Jakuba na droę nr 329 w kierunku Głogowa, gdzie wszyscy mieszkali.
Choć powołani przez prokuraturę biegli z zakresu ruchu drogowego źle ocenili zabezpieczenie miejsca wypadku, to nie dlatego doszło do tragedii. Eksperyment procesowy przeprowadzony na krajowej trójce w miejscu zdarzenia wykazał, że mimo wszystko ciężarówka była dobrze widoczna. Potwierdzały to zeznania kierowców, którzy dojechawszy w pobliże tira wyhamowywali i zawracali swoje auta.
Jak informuje Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka PO w Legnicy, biegli z zakresu ruchu drogowego stwierdzili, że kierowca pomimo niewłaściwego zabezpieczenia miejsca zaistniałego wcześniej zdarzenia drogowego, miał możliwość i winien zauważyć ze znacznej odległości (nie mniejszej niż 218,8 m) przeszkodę znajdującą się w obrębie jezdni (nieoświetloną naczepę). Tym samym prowadząc pojazd z prędkością bezpieczną (30-50 km/h) oraz podejmując bez zbędnej zwłoki reakcję na powstały stan zagrożenia (manewr intensywnego hamowania) posiadał realną, techniczną możliwość zatrzymania samochodu przed naczepą.
Prokuratura uznała, że to kierowca Peugeota popełnił fatalny błąd.
- Nie można uznać, że pomiędzy wypadkiem a ewentualnym uchybieniem policji zachodzi związek przyczynowo-skutkowy i że funkcjonariusze dopuścili się przestępstwa – podkreśla prokurator Arkadiusz Kulik, naczelnik wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Tą samą drogą w tym samym kierunku poruszała się znaczna ilość kierowców i nie mieli problemów w zorientowaniu się w sytuacji.
-Gdy się zdarza taka tragedia, staramy się zrozumieć jej przyczyny i wyciągnąć wnioski na przyszłość – mówi Piotr Wójtowicz, szef Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Biegli powołani w sprawie wypadku pod Jerzmanową zwracali uwagę, że do należytego zabezpieczenia drogi należało użyć w zestawu znaków typu “Zapora”. Niestety, nie ma ich na wyposażeniu komendy w Głogowie. Prokurator Okręgowy w Legnicy zamierza skierować wystąpienie do Komendanta Głównego Policji w Warszawie, zwracając uwagę na niezaprzeczalne braki w koniecznym wyposażeniu policji i zaproponuje poddanie rozwadze podjęcie stosownych czynności zmierzających do poprawy sytuacji w tym zakresie.
Decyzja o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocna.