Sąd Rejonowy w Legnicy uznał Jarosława D. za winnego spowodowania wybuchu gazu w lokalu gastronomicznym przy ul. Gwiezdnej w Legnicy w 2017 r. Jednocześnie postępowanie warunkowo umorzył na okres jednego roku próby. Trzem kobietom poszkodowanym w pożarze przyznał skromne nawiązki. Wniosek o nawiązkę dla właścicielki firmy odrzucił, bo przyczyniła się do wypadku. Wyrok jest nieprawomocny.
- Czuję ulgę. Schodzi ze mnie stres, w którym żyłem przed ostatnie miesiące – mówi zadowolony z wyroku Jarosław D.
Był kucharzem w legnickiej firmie, która przygotowywała dietetyczne posiłki z dostawą pod drzwi klienta. We wrześniu 2017 roku, gdy wymieniał pustą butlę z gazem propan butan na pełną, doszło do ulotnienia się gazu, jego wybuchu i pożaru, w którym obrażenia odniosły 4 osoby. Z opinii biegłego z zakresu pożarnictwa, którą posiłkował się sąd, wynika, że kucharz źle dopasował przewód z kuchenki do zaworu. Przez nieszczelny przewód ulatniał się gaz. Ponieważ w pomieszczeniu znajdowały się inne źródła ognia (zapalony taboret kuchenny, na którym gotowano jedną z potraw) w ułamku sekundy doszło do zapalenia się oparów, eksplozji i pożaru.
Ustaliwszy taki przebieg zdarzeń, sąd nie mógł nie przypisać Jarosławowi D. odpowiedzialności za ten czyn.
- Sytuacja, w której odpowiedzialność karna jest większa niż odpowiedzialność na gruncie prawa cywilnego, jest rzadka, nietypowa. Drugi raz w mej sędziowskiej karierze zachodzi taki przypadek – mówił sędzia Michał Antczak. – Żaden przepis prawa karnego nie zwalnia obywatela z obowiązku zachowania zdrowego rozsądku, a ten wymagał, by nie wymieniać butli z gazem przy zapalonym źródle ognia. Przed otwarciem zaworu należało się też upewnić, że wszystko jest szczelne.
Sąd zwrócił jednocześnie uwagę na bardzo istotne okoliczności, które miały wpływ na decyzję o umorzeniu postępowania. Po pierwsze: w tym pomieszczeniu w ogóle nie powinno być instalacji gazowej. Po drugie: oskarżony powinien zostać przez swego pracodawcę przeszkolony w zakresie BHP, a właścicielka firmy tego nie zrobiła. Po trzecie były inne zaniedbania po stronie pracodawcy. Jarosław D. ucierpiał najmocniej (doznał poparzeń skóry). Z tych powodów sąd uznał, że nie należy go skazywać. Umorzył postępowanie na najkrótszy dopuszczalny okres próby – jeden rok. To zresztą zgodnie z wnioskiem oskarżycieli (publicznego i posiłkowego) o łagodne potraktowanie oskarżonego.
Prokurator wnioskował o niewielkie nawiązki (po 500 zł) na rzecz właścicielki firmy oraz trzech pracownic, które wraz z Jarosławem D. ucierpiały podczas eksplozji. Biorąc pod uwagę sytuację materialną oskarżonego oraz potrzebę leczenia, sąd orzekł nawiązki na rzecz jego koleżanek, ale skromniejsze (po 100 zł). Jedna z nich, obecna na odczytaniu wyroku, zadeklarowała, że nie chce od Jarosława D. żadnych pieniędzy. Razem z nim cieszyła się z wyroku.
Na rzecz właścicielki firmy sąd żadnej nawiązki nie orzekł, bo kobieta przyczyniła się do szkody.
Wyrok jest nieprawomocny.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
no i b.dobrze.Dziwne ze zadne ludki suwerena nie odnotowaly tego faktu a jedynie zyja kielbasa ukradziona przez sedziego ktory juz dawno nie zyje.Do roboty młoty.