20 sierpnia legniczanin Piotr Ziętal wystartuje w ultramaratonie Bałtyk – Bieszczady Tour. Będzie miał 60 godzin, by na rowerze pokonać 1008 kilometrów dzielących Świnoujście od Ustrzyk Górnych. To trzynasta edycja tej imprezy – Ziętal żadnej nie opuścił.
Piotr Ziętal uwielbia takie wyzwania. Licznik jego Kogi – ulubionej kolarzówki – wskazuje, że przejechali już razem prawie 100 tys. kilometrów. Mogliby zatem dwa i pół razy okrążyć Ziemię dookoła.
W tym kontekście ponad 13 tys. kilometrów, jakie przejechał podczas dwunastu dotychczasowych edycji kolarskiego Ultramaratonu Bałtyk – Bieszczady Tour, nie robi może wrażenia. Jest jak kropla w morzu.
Ale ultramaraton to ekstremalny wysiłek: trzy doby na rowerowym siodełku z krótkimi przerwami na sen, jedzenie, odpoczynek. Zawodnicy mają 60 lub 70 godzin na przejechanie rowerem 1008 kilometrów w poprzek Polski, od morza do gór.
Ultramaratony Bałtyk – Bieszczady Tour są organizowane co dwa lata. Piotr Ziętal z Legnicy i Zdzisław Kalinowski z Choszczna to dwie legendy imprezy, bo jako jedyni nie opuścili żadnej edycji.
- Czas gna do przodu a PESEL jest jaki jest. Co dwa lata przydarza się okazja sprawdzenia własnej wytrzymałości i kondycji organizmu, więc z niej po prostu korzystam – mówi Piotr Ziętal. – Najstarsi uczestnicy ultramaratonu mają po 72-73 lata. Dlatego mam nadzieję, że jeszcze trochę startów przede mną.
Strategia na ten rok? Przez pierwsze 24 godziny nie spać i wykręcić ponad 530 kilometrów. Legniczanin pobiłby wówczas swój nieformalny rekord. Ale wiele zależy od pogody. Przedni wiatr jest dla kolarzy bardziej dokuczliwy niż deszcz czy żar z nieba. Tak czy siak, Piotr Ziętal liczy że znowu zamelduje się na mecie 50-55 godzin od wyjechania ze Świnoujścia.
- Lubię tę imprezę, bo to także okazja do spotkań z pasjonatami jazdy na rowerze z całego kraju – dodaje legniczanin.
Piotr Zietal prosi kibiców, by trzymali za niego kciuki. Pozdrawia swoich najbliższych: ukochaną Maję, wnuka Aronka, syna Konrada z Anią oraz znajomych i przyjaciół.
FOT. PIOTR ZIETAL