Spółka Koleje Dolnośląskie ma pretensje do Urzędu Miasta w Legnicy, że to nie jej zwrócono 1350 funtów znalezionych w jednym z pociągów. Urzędnicy przelali pieniądze na konto konduktora, który znalazł portfel i przed dwoma laty przekazał go wraz z gotówką w depozyt do Biura Rzeczy Znalezionych.
Pieniądze dwa lata przeleżały w Biurze Rzeczy Znalezionych prowadzonym przez legnicki ratusz. Mimo artykułów w mediach prawowity właściciel się po nie zgłosił, więc zgodnie z prawem należą się znalazcy. Pod koniec maja Urząd Miasta w Legnicy przelał je na konto konduktora Kolei Dolnośląskich. Posiłkował się opinią prawników, według której znalazcą jest konkretny pracownik a nie jego pracodawca. Z taką interpretacją przepisów nie godzi się spółka.
- Nasi prawnicy zwracają uwagę, że przez dwa lata Urząd Miasta w Legnicy traktował nas, Koleje Dolnośląskie, jako stronę. Prowadził z nami rozmowy w tej sprawie. A kiedy przyszedł dzień wypłaty, pieniądze przekazano pracownikowi – argumentuje Bogusław Godlewski, rzecznik KD.
Koleje Dolnośląskie potwierdzają wcześniejsze deklaracje, że nie chcą tych pieniędzy dla siebie. Cała suma miała być przekazana na cele społeczne. W spółce rozważano na przykład odbudowanie zniszczonej przez wandali kolejki dla dzieci w parku Miejskim.
- To wyłącznie prawny spór między spółką a urzędem, nie pomiędzy nami a naszym pracownikiem – zapewnia Bogdan Godlewski.
FOT. PIXABAY.COM