Z pary ar, którą Palmiarnia Miejska w Legnicy mała za swoją wizytówkę, Marian padł nagle w maju, a Hela w czerwcu została przekazana do Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu, gdzie podjęto się jej ratowania. – Ptak był w dramatycznym stanie – mówi Małgorzata Chodyła, rzeczniczka prasowa zoo. Mimo ponagleń, gmina od 4 miesięcy nie przedstawia dokumentu, że arę nabyła z legalnego źródła i posiadała zgodnie z prawem.
Papuga, którą w połowie czerwca gmina Legnica przekazała poznańskiemu zoo, miała wyskubane pióra na brzuchu. To samookaleczenie świadczące, że ara cierpiała. Przyczyny wyrywania sobie piór mogą być różne: tęsknota za partnerem lub towarzystwem innych ptaków, zbyt ciasna klatka, ekstremalnie niskie temperatury, niepokojące hałasy, itd. Jest szansa, że przy troskliwej opiece Hela z czasem odzyska piękne upierzenie, choć po takim samookaleczeniu nie należy się spodziewać, że nastąpi to szybko.
- Jest smutna. Spokojna, ale nienaturalnie cicha. U ar araraun to stan raczej niespotykany, bo to bardzo głośne ptaki. One w naturze żyją w halaśliwych stadach i dobierają się w pary, ale nawet jeśli są trzymane w pojedynkę, to lubią głośno obwieszczać swą obecność – opowiada Małgorzata Chodyła. – Ta praktycznie się nie odzywa co może być objawem stresu, podobnie jak wyskubywanie sobie piór.
Według rzeczniczki zoo, papuga miała złą dietę. W Legnicy była karmiona wyłącznie ziarnem. Nie wiedziała, co zrobić z owocami i warzywami, które dostała w Poznaniu. Dopiero zaczyna się z tym oswajać.
Nagłe padnięcia
Druga z legnickich ar, Marian, nie żyje od 25 maja br.
O śmierci Mariana, partnera Heli, poinformowali legniccy radni Koalicji Obywatelskiej, którzy we wtorek przeprowadzili indywidualną kontrolę w remontowanej Palmiarni. Ary amazońskie należą do najbardziej długowiecznych zwierząt, nawet w niewoli dożywają często 80 lat. Marian przeżył w legnickiej Palmiarni 15 lat. – Dokumentacja z sekcji zwłok bardzo by nam pomogła w opiece nad drugą papugą. Chcielibyśmy wiedzieć, jak były karmione i w jakich warunkach przebywały. Nie możemy się doprosić tych informacji. Nie dostaliśmy też kontaktu do lekarza weterynarii, który opiekował się ptakami w Palmiarni – mówi Małgorzata Chodyła.
- Medialne doniesienia o zwierzętach, które padły podczas remontu w legnickiej Palmiarni, są dla nas zaskoczeniem. Nikt nas wcześniej nie informował o takich sytuacjach – mówi Barbara Małecka-Salwach, powiatowa lekarz weterynarii z Legnicy. Zapowiada, że na dniach przeprowadzi kontrolę dobrostanu zwierząt.
Z dokumentacji lekarza weterynarii, który doglądał Palmiarnię, wynika, że obie ary od dłuższego czasu wyrywały sobie pióra, przez co stały się “nieekspozycyjne”. Jest mowa o tym, że w sprawie autodestrukcyjnego zachowania się ptaków konsultowano się kilkukrotnie z Uniwersytetem Przyrodniczym we Wrocławiu, ale w papierach nie odnotowano słowa o środkach zaradczych, np działaniach mających zminimalizować stres. Z wpisów weterynarza można odnieść wrażenie, że za sedno problemu uchodziła “nieekspozycyjność” ar, a nie ich stan zdrowia ani samopoczucie.
Godne warunki?
- Na czas remontu zwierzętom zapewniono godne warunki: pomieszczenia ogrzewane, opiekę weterynaryją, odpowiednią dietę – twierdzi Ewa Szczecińska-Zielińska, dyrektor wydziału komunikacji w legnickim magistracie.
Chociażby z relacji pracowników poznańskiego ogrodu zoologicznego, którzy na prośbę gminy przyjechali po Helę do Legnicy, wynika, że wcale nie było tak różowo, jak zapewnia urzędniczka. Ptak przebywał w niewielkiej klatce. Mógł się po niej swobodnie poruszać, ale ciasnota wykluczała nie tylko latanie, ale nawet swobodne rozpostarcie skrzydeł. – Nie wiemy jednak, jak długo arę trzymano w ten sposób. Nie mamy takich informacji – Małgorzata Chodyła stara się zachować powściągliwość.
Nawet jeśli sytuacja była tymczasowa – związania z pracami w Palmiarni – nie powinno do niej dojść. Przepisy bardzo dokładnie omawiają minimalne warunki, jakie należy zapewnić każdemu gatunkowi hodowanego zwierzęcia. Nie wolno mieszać ze sobą papug tzw. pudrujących (np. kakadu) i niepudrujących (np. ar), bo puder wydzielany w piórach tych pierwszych może powodować bardzo silne uczulenia u drugich. Ze względów epidemiologicznych nie wolno też przetrzymywać zwierząt naczelnych z ptakami w jednym pomieszczeniu. Jeśli wierzyć relacjom radnych, w Legnicy w pakamerze o powierzchni ok. 12 mkw na czas remontu upchnięto wszystkie przeniesione z Palmiarni papugi oraz małpy. Plus żółwie: dwa w tekturowym pudełku, kilka w wannie z niepodgrzewaną wodą.
Paweł Pawlucy z TV Regionalna dotarł do oficjalnego pisma sprzed wielu miesięcy, w którym lekarz weterynarii, opiekujący się zwierzętami w Palmiarni, zgłaszał, że tymczasowe miejsce pobytu jest nieodpowiednie, nie dostosowane do potrzeb.
Gdzie Hela ma paszport?
Złe warunki przetrzymywania zwierząt to jest naruszenie ustawy o ochronie zwierząt.
Zgodnie z Konwencją waszyngtońską o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem, Hela powinna mieć tzw. CITES. To odpowiednk ludzkiego paszportu. Dzięki niemu wiadomo, czy ptak pochodzi z legalnego źródła.
Brak takiego dokumentu stanowi naruszenie ustawy o ochronie przyrody.
- Papuga trafiła do nas w bardzo złym stanie. To była pilna interwencja, dlatego zaufaliśmy zapewnieniom, że wszekie dokumenty, w tym CITES i dokumentacja dotycząca zdrowia ptaka, zostaną nam przesłane. Do tej pory nie otrzymaliśmy tych dokumentów – mówi Małgorzata Chodyła. – Przyjmując ptaka musimy mieć CITES albo oświadczenie, że takiego dokumentu nie ma, co rodzi poważne skutki prawne. Wczoraj na polecenie naszej pani dyrektor po raz kolejny wysłaliśmy w tej sprawie mejla. Korespondencję prowadzimy z Urzędem Miasta w Legnicy, bo to gmina podpisała z nami umowę darowizny.
Pytanie bez odpowiedzi
W umowie znalazł się zapis, że ptak nie jest obciążony żadną wadą prawną, co oznacza, że albo dokumentacja CITES znajduje się w posiadaniu gminy, albo ktoś podpisem poświadczył nieprawdę.
W papierach, z którymi Hela przyjechała do Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu, napisano o niej “papuga w wieku ok. 16 lat”. Określenie wieku ptaka w przybliżeniu podsyca wątpliwości, czy ara ma CITES. W CITES musi być wpisany dzień, kiedy ptak się wykluł, podobnie jak w paszporcie albo dowodzie osobistym zapisuje się datę urodzenia posiadacza dokumentu.
Temat wydaje się drażliwy. Palmiarnia w Legnicy paszportu CITES Heli nie ma. Jej pracownica mówi, że jeśli taki dokument istnieje, to musi być w ratuszu, bo miasto, nie LPGK, było właścicielem ptaka. W urzędzie miasta Ewa Szczecińska-Zielińska informuje, że nic jej o takim dokumencie nie wiadomo.
Obraz zniszczeń
Według obliczeń radnych Koalicji Obywatelskiej, od sierpnia 2020 roku, gdy w Palmiarni zaczęła się rewitalizacja, padło 13 ptaków, 14 żółwi i 1 małpka marmozeta. Nie żyje m.in. ara ararauna Marian, którą miasto reklamowało swój obiekt, i słynna amazonka Balbina zwana “legnicką gadułą”. Ucierpiały też cenne rośliny. Część jak np. wiekową palmę Phoenix (mającą według oficjalnej strony Legnickiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej 126 lat) wycięto, inne zmarniały po wyłączeniu ogrzewania. Według Ewy Szczecińskiej- Zielińskiej palma nie była ani tak stara, jak twierdzi LPGK, ani tak cenna. Miała 43 lata. Trzeba ją było wyciąć, żeby nie zagrażała zwiedzającym. W jej miejscu urośnie nowa i za dwa pokolenia będzie pewnie równie okazała.
Po radnych i mediach temat Miejskiej Palmiarni w Legnicy powinny podjąć odpowiednie służby: Państwowy Powiatowy Lekarz Weterynarii w Legnicy, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska we Wrocławiu a być może także prokuratura. Jest dość przesłanek do sformułowania wątpliwości, czy dobrostan zwierząt nie został naruszony, czy warunki ich przetrzymywania odpowiadały przepisom i czy hodowla była prowadzona legalnie.
FOT. LPGK, LEGNICA.EU
oj tam, zabździło się…
jako ze nie jestem w temacie.A stan zarzadzajacych nie zmienił sie podobnie jak w Janowie Podlaskim.?Nie bylo zatrudnien wojka anzeja i cioci kloci z basenu?