- A, jesteś, Grzegorzu! Pan Ślepy Leon czeka na ciebie. Najprawdopodobniej z interesem ? zaszczebiotała zaróżowiona po same uszy Maryla, ledwie mąż przekroczył próg mieszkania. Wysoki blondyn o śniadej karnacji rzucił jej zalotne spojrzenie znad opróżnionego do połowy talerza jarzynowej. Potem przeniósł wzrok na w zasadzie pana domu.
Od czasu, kiedy w tramwaju próbował wyciągnąć portfel z torebki Maryli, Ślepy Leon był znany Poszepszyńskim jako człowiek interesu. Dlatego Grzegorz nie zdziwił się ani trochę, gdy gość zaproponował mu spółkę a następnie ni z gruszki, ni z pietruszki, zapytał:
- Czy lubi pan wiatr?
- W zasadzie pasją i miłością mojego życia, poza obecną tu małżonką, jest, zawsze była i będzie konserwacja maszyn biurowych. Zwłaszcza do pisania.
Na głupie pytanie głupia odpowiedź. Ślepy Leon pokiwał z uznaniem głową.
- A jednak to energetyka wiatrowa ma przyszłość ? kontynuował niezrażony. – Tak się składa, że w pobliżu mojej kurzej fermy pewna firma zamierza postawić wiatraki. Na razie wie o tym niewiele osób. Wykombinowałem, że gdyby teraz wykupić grunt, to potem dałoby się zainkasować od każdego wiatraczka niezłą sumkę w ramach dzierżawy. Co pan na to, panie Grzegorzu?
- W zasadzie tak.
- Trzeba trochę zainwestować ? nie ukrywał przykrych aspektów wspólnego interesu Ślepy Leon. Gdy uściślił, że przyszłe zyski będą zależeć od włożonego kapitału, Grzegorz Poszepszyński zdecydował się ujawnić zaskórniaki od siedmiu lat skrywane przed rodziną pod podłogą.
- Odkładałem na Twoją stypę, Marylo ? wyjaśnił, widząc oburzenie na twarzy małżonki.
Po przeliczeniu pieniędzy i dodaniu do nich oszczędności Ślepego Leona okazało się, że wspólnie stać ich będzie na mniej więcej osiem metrów kwadratowych ugoru.
- W sam raz na jeden wiatrak ? ucieszył się gość, ale Grzegorza dopadły wątpliwości.
- Skąd w zasadzie pewność, że akurat na naszych ośmiu metrach kwadratowych wiadoma panu firma postawi wiatrak?
- Gdzie by nie postawiła, i tak wyjdziemy na swoje. Na ekologii nie można stracić. Jak postawią wiatraki na działce sąsiada, to z własnym kawałkiem ziemi w pobliżu będziemy mogli domagać się odszkodowania za szkodliwe promieniowanie, ultradźwięki i hałas ? doprecyzował szczegóły interesu Ślepy Leon. – Ze mną nie zginiecie.
- Dokładnie to samo powiedział nam kapral Jedziniak w niezapomnianym roku 1904 podczas wojny japońsko-rosyjskiej w Mandżurii ? ożywił się milczący dotąd w ciemnym kącie pokoju dziadek Jacek. – Nie mieliśmy już żadnego naboju, skończyły się suchary, dopijaliśmy resztki wody z manierek, latryna wypełniła się po brzegi i śmierć zaglądała nam w oczy. Morale upadało. Kapral Jedziniak ostatkiem sił ustawił nas w szeregu i powiedział: ?Ze mną nie zginiecie?.
- I co? – zainteresował się Ślepy Leon.
- Pół kompanii położyła dezynteria oraz szkorbut.
- Niech tato da spokój z tym w zasadzie fatalizmem ? wzdrygnął się Grzegorz Poszepszyński.- Pogadajmy, jeszcze, panie Leonie, o naszej spółce.
Gadali, gadali, gadali. A pod kurzą fermą Ślepego Leona gajowy Marucha zarzucił wiatr na plecy, przeniósł na własne pole i tyle zostało z ich interesu.
Piotr Kanikowski
PS: Z okazji sezonu ogórkowego po raz czwarty zaglądamy za próg mieszkania rodziny Poszepszyńskich. Wakacyjny felieton zapowiada pojawienie sie nowego numeru 24Tygodnika Legnica-Lubin. Szukajcie nas Państwo w sklepach i urzędach. Życzymy miłej lektury i słonecznych wakacji.