W jednym z mieszkań przy ul. Tęczowej w Złotoryi odnaleziono zaginioną w Nowy Rok siedemnastolatkę. Według policji, dziewczyna “pojawiła się u znajomej”. Rodzina Pauliny twierdzi co innego.
- Dostaliśmy informację, że dziewczyna pojawiła się u znajomej. We wskazanym mieszkaniu zastaliśmy ją całą i zdrową. Obecnie trwa ustalanie okoliczności jej zniknięcia – informuje oficer dyżurny w Komendzie Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Rodzina mówi jednak co innego. Według nich, mieszkanie, gdzie odnaleziono śliczną siedemnastolatkę, należy do zupełnie obcego człowieka, który twierdzi, że dziś rano odnalazł Paulinę na drodze. Zamknął ją w swoim mieszkaniu, by nie uciekła. W końcu wysłał do rodziny posłańca z kluczami i informacją, gdzie odnajdą zaginioną. Ojciec siedemnastolatki pojechał we wskazane miejsce i znalazł Paulinę. Przerażona chowała się w łazience.
Obie wersje – policji i rodziny – brzmią bardzo zagadkowo.
Dziewczyna jest w bardzo złym stanie psychicznym. Wystraszona. Nie rozmawia.
Paulina bawiła się w Sylwestra ze znajomymi w jednym ze złotoryjskich klubów. Około godz. 11 znajomy odprowadził ją pod blok na ul. Wojska Polskiego, gdzie mieszkała. Tu ślad po dziewczynie się urwał. Nie weszła do mieszkania, choć po drodze dzwoniła do rodziców, że wraca, by się nie martwili.
W poszukiwanie siedemnastolatki poza rodziną zaangażowali się jej znajomi z liceum, którzy już w kilkanaście godzin po zaginięciu okleili Złotoryję wzdłuż i wszerz plakatami ze zdjęciem Pauliny i prośbą o informacje. Chodzili od drzwi do drzwi wypytując o koleżankę. Paralotniarze zorganizowani przez Grzegorza Barana oblatywali teren, szukając śladów złotoryjanki. Okolicę penetrowali też motocykliści i poszukiwacze z psami. Nad miastem krążyły policyjne helikoptery. Komendant dolnośląskiej policji powołał specjalną grupę, która szukała dziewczyny. Dziesiątki funkcjonariuszy prewencji i operacyjnych było zaangażowanych w akcję. Przejrzano miejski monitoring, by ustalić, co się mogło stać. Media na bieżąco śledziły działania poszukiwaczy.
- Każde zgłoszenie o zaginięciu traktujemy poważnie, ale okoliczności tego były bardzo zagadkowe. Ślad po dziewczynie urywał się w centrum miasta, w biały dzień – mówi Paweł Petrykowski, oficer prasowy dolnośląskiej policji.
Wlasciciel mieszkanie znalazl dziewczyna moze zostala zgwalcona skoro nie robila awantury by isc z nim byc moze znalazla w nim oparcie na te ciezkie chwile. Wstydzila sie przyznac rodzicom, wstydzi sie moze tego co sie stalo, do tego dochodzi szok i wszystko sie zgadza. Wystarczy sprawdzic nagrania czy napewno znajomo ja odprowadzali do domu o okreslonej godz po okreslonej tracie i czy z danego nr zostalo wykonane polaczenie i czy na dany nr tel takie polaczenie przyszlo. Wszystko mozna poskladac. Bardzo mila dziewczyna z twarzy i naprwde szkoda byloby jej psuc wizje fajnego mezczyzny jakby doszlo do realnego gwaltu, moze byla proba. Nie wiadomo, oby nie. Pozdrawiam