Polityczne zmiany w Chile mogą stanowić zagrożenie dla interesów KGHM w tym kraju. Do rządu prezydenta Borica weszli komuniści, którzy w kampanii wyborczej zapowiadali nacjonalizację kopalń.
Od czerwca 2014 roku na chilijskiej pustyni Atacama działa odkrywkowa kopalnia miedzi i molibdenu Sierra Gorda. Nad jej uruchomieniem współpracowały KGHM Polska Miedź i japoński koncern Sumitomo, a obecnie mniejszościowym partnerem Polaków jest australijska spółka South32. Były prezes Herbert Wirth, wielokrotnie krytykowany za zakup tego złoża, może mieć satysfakcję, bo w ubiegłym roku kopalnia Sierra Gorda nie tylko zarabiła na siebie, ale też wpłaciła do kasy KGHM potężny zysk: 417,4 mln dolarów. Ta kura faktycznie zaczyna znosić złote jaja.
Dlatego chilijska kopalnia stała się oczkiem w głowie obecnych władz KGHM. Jest dobrze zarządzana i efektywna. Można by było byc spokojnym o jej przyszłość, gdyby nie polityczne zawirowana w Chile i debata na temat nacjonalizacji przemysłu wydobywaczego. W ubiegłym roku w wyniku wyborów do władzy doszła ekipa prezydenta Gabriela Borica, głosząca populistyczne hasła, m.in. upaństwowenia kopalń. Przygotowywana jest zmiana chilijskiej konstytucji. W ocenie KGHM, do nacjonalizacji kopalń nie dojdzie, m.in. dlatego, że Chile nie stać obecnie na wypłatę rekompensat zagranicznym podmiotom, które musiałyby porzucić swe biznesy.
FOT. KGHM POLSKA MIEDŹ S.A.