Menadżer z Warszawy przywiózł do Legnicy 500 kilogramów granulatu srebra. Zapis z monitoringu potwierdza, że 9 czerwca 2015 roku 24 worki zostały wniesione do siedziby firmy Jacka S. Od tej pory ślad po nich zaginął. Razem ze srebrem w powietrzu rozpłynął się milion złotych, które miał za nie otrzymać.
Cud z granulatem badała Prokuratura Okręgowa w Legnicy. Wprawdzie srebra nie odnalazła, ale utwierdziła się w przekonaniu, że za jego niezwykłym zniknięciem stoi 41-letni legniczanin Jacek S.
W maju Jacek S. zadzwonił do menadżera z Warszawy. Chciał kupić 500 kilogramów granulatu srebra. Twierdził, że ma dobrego nabywcę, który od ręki zapłaci za towar. Obaj na tym dobrze wyjdą. 9 czerwca menadżer kupił więc w Warszawie pół tony granulatu i tego samego dnia przywiózł go swoim samochodem do Legnicy.
Mężczyźni znali się, bo od lat robili wspólne interesy. Jacek S. kupował od warszawskiej firmy granulat srebra i odsprzedawał go swoim klientom. Dlatego gdy po wniesieniu worków do siedziby kontrahenta okazało się, że Jacek S. nie może od razu zapłacić, menadżer nie podejrzewał szwindla. Akurat padło mu połączenie z internetem, uznał więc, że nic się nie stanie, jeśli fakturę VAT i protokół przekazania towaru prześle na adres mejlowy legniczanina 10 czerwca. Zgodził się też poczekać jeden dzień na pieniądze. Zrobił swoim telefonem komórkowym zdjęcie workom z granulatem i mężczyźni rozstali się.
Dzień później Jacek S. zadzwonił, że są trudności i trzeba poczekać jeszcze dzień.
No to menadżer czekał. Ale pieniędzy jak nie było, tak nie było. Zaniepokoił się na dobre dopiero 11 czerwca, gdy Jacek S. w telefonicznej rozmowie przyznał się, że musiał spłacić milion złotych długu i jest kompletnie spłukany.
Co gorsza, okazało się, że granulatu srebra też nie ma.
Jacek S. twierdzi, że to menadżer załadował worki z powrotem do samochodu, gdyż pojawiły się rozbieżności co do szczegółów transakcji. Na zapisach z monitoringu nie widać tego momentu, bo ktoś akurat wtedy zatrzymał nagrywanie.
Na początku śledczy z Legnicy mieli więc słowo przeciwko słowu i dwie równie wiarygodne relacje. Aby zweryfikować, kto mówi prawdę, zabezpieczono wszystkie nośniki informacji, jakie znaleziono u Jacka S. Prokurator i biegły od informatyki zbadali je skrupulatnie. Analizowano bilingi rozmów telefonicznych, nagrania z monitoringu, słuchano świadków. Po pierwsze okazało się, że Jacek S. nie miał na rachunkach bankowych wystarczająco dużo pieniędzy, by zapłacić za towar – mógłby to zrobić tylko po uprzednim odsprzedaniu granulatu innym podmiotom. Po drugie, na dysku laptopa legniczanina odkryto pliki pdf, które utworzył nazajutrz po spotkaniu z pokrzywdzonym. Były to trzy faktury VAT, z których wynikało, że jego firma sprzedała granulat srebra dwóm różnym podmiotom.
Te faktury bardzo zainteresowały prokuratora, bo wyglądały na sfingowane. Firmy, które występowały na nich jako kupujący, nigdy wcześniej nie robiły z Jackiem S. żadnych interesów. Legnicki biznesmen zawsze sprzedawał srebro tylko jednemu partnerowi, dlaczego więc tym razem miałby złamać tę regułę? Okazało się też, że tuż przed wypełnieniem faktur Jacek S. przeszukiwał internet w poszukiwaniu niezbędnych do wypełnienia faktur danych rzekomych kontrahentów. P
Takich podejrzanych zachowań 41-latka jest więcej.
- Oskarżony nie próbował kupić granulatu od swoich dotychczasowych dostawców, a zaproponował taką dostawę pokrzywdzonemu. Uczynił to po 4 miesiącach od ostatniej transakcji, pomimo wcześniejszej zapowiedzi, że nie będzie prowadził już takiej działalności gospodarczej – mówi Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Prokurator uważa, że analiza całości materiału dowodzi, że Jacek S. musiał dysponować granulatem srebra w ilości 500 kg. Wytworzenie faktur, ich wydruk, przy braku takiego granulatu srebra, byłoby zupełnie nielogicznym zachowaniem z jego strony. Dlatego też Jackowi S. postawiono zarzut oszukania pokrzywdzonego poprzez wyłudzenie od niego granulatu srebra o wartości 1.062.295 zł, co stanowi mienie znacznej wartości w rozumieniu art. 115 paragraf 5 Kodeksu karnego.
Jacek S. nie przyznał się do oszustwa. Skorzystał z prawa do odmowy złożenia wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Grozi mu od roku do 10 lat pozbawienia wolności.
FOT. KGHM.PL
Siedz już za to czy jest na wolności i dalej cwaniaczy?
Panie Kanikowski, jak zakończyła się ta historia?
Jakos nie chce mi sie wierzyc w to, ze ta transakcja miala w ogole miejsce, to jakas sciema. Kolesie sie pewnie dogadali… Kto normalny zosyawilby komus towar wart milon zlotych?!
Kim jest Jacek S. ?
Do XXX: A to Pana/ Panią zaskoczę. Mój stosunek do wydarzenia w kościele św. Jacka wyraziłem w felietonie z 13 kwietnia 2016 roku. Oto on: http://24legnica.pl/moje-trzy-grosze-no-i-co-sie-dziwisz/
natomiast cud z srebrem jest rzeczywisty i interesujacy.Tak wiec cudoki..do koscioła.Cudowac sie.
a co to takiego w tym kosciele sie zdarzyło??Czyzby chodziło o ten cud na cudy??Panowie w XXI wieku…to nawet nie jest smieszne.
Błyskotliwy tytuł i takiż tekst Autora. Od razu widać też jego stosunek do niedawnego wydarzenia w kościele pw. św Jacka;)