Archeolog Mariusz Łesiuk z Fundacji Archeologicznej Archeo, odkrył w centrum Wojcieszyna ślady po nieznanym, nigdzie wcześniej nie wzmiankowanym średniowiecznym grodzisku. A ponieważ sąsiaduje z gospodarstwem agroturystycznym, narodził się pomysł, by jego goście mogli już za rok sami – pod fachowym okiem – poszukać w ziemi skorup sprzed kilkuset lat. To byłby hit w ofercie turystycznej Pogórza Kaczawskiego.
Mariusz Łesiuk odkrył grodzisko zimą, siedząc przed komputerem i przeglądając mapy na Geoportalu. Odkąd zaczęto na nim udostępniać zapisy z lotniczego laserowego skaningu LIDAR, co rusz ktoś wpada na archeologiczną sensację. Od zwykłych zdjęć satelitarnych LIDAR-owe różnią się tym, że pokazują Ziemię tak, jakby usunąć z niej wszelkie „przeszkody” w postaci drzew czy budynków. Ludzkie oko może w końcu zobaczyć „goły” grunt w trójwymiarowej iluzji. Fachowcy tacy jak Łesiuk w nienaturalnych wypiętrzeniach lub zagłębieniach terenu potrafią dostrzec ślad dawnych fortyfikacji, zasypanych osiedli, nieistniejących traktów itd.
- Dostrzegłem coś w rodzaju górującego nad wioską cypla, na dodatek odciętego od reszty terenu fosą i wałem. Od razu pomyślałem, że mamy do czynienia z miejscem umocnionym, czyli tzw. grodziskiem. Najprawdopodobniej jest to gniazdo rodowe jakiegoś miejscowego feudała – mówi archeolog.
Ewa i Jacek Barciszewscy, właściciele położonego tuż obok Rancza pod Strusiem w Wojcieszynie, szeroko otworzyli oczy, gdy przyjechał podzielić się z nimi swym odkryciem. Od lat grabili tu liście, pasali na pobliskiej łące swoje konie, więc znali to miejsce jak własną kieszeń. Nigdy nie przyszłoby im do głowy, że skrywa tego rodzaju tajemnicę. Już podczas pierwszego wspólnego spaceru po wzgórku Mariusz Łesiuk podniósł z ziemi kilka fragmentów średniowiecznej ceramiki.
- Jacek z Ewą nie kryli zaskoczenia, że odkryłem stanowisko archeologiczne, tuż pod ich nosem – śmieje się archeolog.
Coraz bardziej zaintrygowani gospodarze Rancza asystowali Łesiukowi, gdy załatwiwszy wszelkie potrzebne pozwolenia, zaczął kontrolnie warstwa po warstwie badać niewielki pas gruntu. Z wykopu wyciągnęli min. fragmenty potłuczonych naczyń średniowiecznych.
- To tzw. ceramika stalowoszara, którą wstępnie można datować na XIII, może pierwszą połowę XIV wieku – mówi archeolog. – W południowej części wykopu, na głębokości czterdziestu centymetrów, ceramika średniowieczna była przemieszana z fragmentami naczynia pochodzącego prawdopodobnie z XVII wieku, co świadczy, że jeszcze czterysta lat temu coś tu się działo. Nie wiemy jeszcze dokładnie co, ale może to wzniesienie pełniło funkcję strażniczą. Może używano go do przesyłania sygnałów o zagrożeniu.
Wykop jest jeszcze zbyt mały, by dało się powiedzieć coś więcej poza hipotezami. Mariusz Łesiuk stara się czytać ze sposobu ułożenia kamieni przy jego krawędzi (fundament?), z niedostrzegalnych niemal dla laika śladów po wygasłych kilka wieków temu ogniskach. Miejsca, które penetruje, nie było w katalogu stanowisk archeologicznych. Nie ma żadnego historycznego źródła, które wspominałoby o grodzisku w Wojcieszynie. A jednak fosa i usypany przy jej kopaniu wał zaświadczają, że to miejsce służyło do obrony.
Odkrycie spadło Barciszewskim z nieba. W ich Ranczu pod Strusiem już nie ma strusi. Gdy pojawił się Mariusz Łesiuk ze swymi rewelacjami, akurat rozglądali się za czymś, co wyróżniłoby ich gospodarstwo agroturystyczne spośród setek innych. Jest pomysł, by już w przyszłym sezonie do oferty dla turystów włączyć … wykopaliska z archeologami. Wojcieszyn chce kusić satysfakcją z odkopywania średniowiecznych zabytków i dopisywania nowych kart do historii ziemi złotoryjskiej.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Dziękuję bardzo
Fantastycznie, że są tacy ludzie. Gratuluję, Panie Mariuszu.