- Proponowaliśmy Tadeuszowi Krzakowskiemu dołączenie do nas i odpartyjnienie legnickiego samorządu, ale odmówił. To miły gość. Ale w imieniu pół miliona mieszkańców zagłębia, dla których chcemy zrealizować wielki cywilizacyjny projekt, musimy podjąć z nim walkę – mówi prezydent Lubina Robert Raczyński, lider komitetu Bezpartyjni Samorządowcy. Do walki o stanowisko prezydenta Legnicy Bezpartyjni wystawili Tymoteusza Myrdę.
O jakim cywilizacyjnym projekcie mówi Raczyński? O szybkiej kolei metropolitarnej, która ma spiąć w jeden organizm – czyli w półmilionową aglomerację – cztery główne miasta Zagłębia Miedziowego: Legnicę, Lubin, Polkowice i Głogów. O poruszających się po tej pętli szynowych tramwajach rozwijających prędkość 120 kilometrów na godzinę, dzięki czemu mieszkańcy zyskają możliwość szybkiego przemieszczania się za pracą, edukacją, rozrywką, konsumpcją. Także dla inwestorów miedziowa aglomeracja stała by się wówczas równie atrakcyjna jak Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań czy Gdańsk. Aby te plany się urzeczywistniły, trzeba przeprowadzić modernizację dwóch istniejących linii kolejowych i dobudować łącznik między Polkowicami a Głogowem. Realizacja projektu będzie kosztować około pół miliarda złotych. Jest szansa, aby sfinansować go z pieniędzy unijnych. Samorządowcom z Zagłębia Miedziowego udało się doprowadzić do tego, że kolej metropolitarna została wpisana w kontrakt dla Dolnego Śląska. Ale wciąż niepokoją się, czy nie zostanie z niego wycięta, tak jak obwodnica Trzebnicy, która nagle przestała pasować do partyjnych układanek.
Komitet Bezpartyjni Samorządowcy powstał, aby dopilnować realizacji tego zadania. Założyli go prezydenci Lubina (Robert Raczyński), Bolesławca (Piotr Roman) i burmistrz Polkowic (Wiesław Wabik), bo każdy z nich z osobna czuł się za słaby, by przeforsować pomysł z koleją przez upartyjnione instytucje, układy i układziki. Dołączyli do nich inni samorządowcy odczuwający potrzebę odpartyjnienia Dolnego Śląska, np. Artur Urbański – burmistrz Jawora.
- Będziemy spokojni o powstanie kolei, jeśli zdobędziemy 8-10 mandatów w sejmiku Dolnego Śląska i silne przedstawicielstwo w samorządach miejskich – mówi Robert Raczyński.
Dlatego Legnica jest ważna dla Bezpartyjnych Samorządowców. Na tyle ważna, że komitet próbował pozyskać do swojej idei Tadeusza Krzakowskiego, a gdy to się nie udało, delegował Tymoteusza Myrdę do walki o stanowisko prezydenta Legnicy.
Myrda, radca prawny z wykształcenia, od 12 lat współpracuje z prezydentem Raczyńskim. Był jego pełnomocnikiem do spraw nowych inwestorów. Potem pracował jako sekretarz starostwa. Jest dyrektorem do spraw rozwoju w miejskiej spółce Lubińskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji. Ponadto reprezentuje Klub Radnych Rafała Dutkiewicza – Obywatelski Dolny Śląsk w Sejmiku Samorządowym Województwa Dolnośląskiego.
- I Lubin, i Polkowice, w których nie ma partyjniactwa, ostro ruszyły do przodu. Chciałbym, aby Legnica dotrzymała im kroku – mówi Tymoteusz Myrda. Jego zdaniem ze względu na uczelnie wyższe i bazę po instytucjach wojewódzkich, Legnica ma największy potencjał spośród miast Zagłębia Miedziowego, ale go dotąd nie wykorzystała. Myrda chce go wyzwolić, korzystając z rozwiązań przetestowanych już przez prezydenta Lubina: wprowadzając darmową komunikację publiczną, bezpłatny dostęp do internetu i zerowy podatek od nieruchomości dla osób fizycznych.
- Partyjność jest największym problemem Legnicy – uważa Robert Raczyński.
- Nigdy nie pracowałem w upartyjnionym samorządzie. Dzięki temu Polkowice potrafiły się tak pięknie rozwinąć – potwierdza burmistrz Wiesław Wabik.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI