Ryją pod nami. Myszy, krety, nornice, mrówki i Bóg wie co jeszcze. Mama przekłuwa kijem skorupkę Ziemi i odkrywa ich pokrętne labirynty, sekretne korytarze, tajne przejścia poprowadzone między światem zwierząt a światem ludzi. Pół biedy, gdyby omijały kruche korzenie powojników i glicynii, kłącza piwonii, delikatny nerw ogrodu.
Więdnące pędy białych clematisów są jak wypowiedzenie wojny.
- Albo my, albo one – potakuję, gdy Mama rozsypuje po rabacie drobną jak sól truciznę na mrówki. Przeniosą ją do gniazda i umrą.
Na nornice i krety są inne sposoby: sierść psa na postrach wepchnięta w podziemny korytarz, wiatraczki z plastikowych butelek klekoczące na masztach z patyczków, biblijny potop w skali mikro, cichobieżny kot, świeży czosnek, karbid i świece dymne. Mama przypomina indiańskiego szamana, gdy obchodzi grządki grzechocząc totemem z zatkniętej na kiju butelki po wodzie mineralnej. Wieczorny wiatr rozwiewa pióropusz jej siwych włosów. Potem przywołujemy psa do czesania. Przybiega i z entuzjazmem podsuwa pod szczotkę szczeciniasty grzbiet. I mamy biologiczną broń: kuleczkę kłaków z, da Bóg, niewyżytymi pchełkami dla wzmocnienia efektu.
Co rano garściami zbieramy z ziemniaków stonkę i rozgniatamy butem na kamieniach ścieżki egzekucyjnej. Ale malutkie ślimaki z kolorowymi muszelkami, słodkie, podobne do cukierków Alpenliebe, wynosimy na pola. Tak jak przerażonego kreta, który kilkanaście dni temu wpadł w łapy naszej kotki. Uratowany, wrzucony do konewki, wsadził nosek w szyjkę, którą wylewa się wodę, i siedział tam, mój jeniec wojenny, jak trusia, póki nie doszliśmy za miedzę. Wypuszczony na wolność zagrzebał się w Ziemi. Może zdezerteruje. Może ominie front szerokim łukiem i będzie jeszcze szczęśliwy. Tutaj wracać nie warto. Wojna.
Piotr Kanikowski
no. Prawie jestem zadowolony czytając powyższy artykuł. Jakaż mila odmiana. A wiec można napisać cos bez promowania bandytyzmu, dewiacji i zboczeń seksualnych. Można napisać cos bez podlewania benzyną wojny polsko-polskiej. >>>rozplakalem sie wreszcie ze szczescia. Znaczy ze ksiezulko juz nigdy nie napisze o ksiedzach ,politykach i dzieciach gwalconych przez ksiezy.No …zobaczymy. Ale na razie proponuje Alicje w krainie czarow.
jaka to odmiana ksiezulka na aniolka. Gdybyz tak potrafil aniolkowac przez nastepne lato to mozna by juz zasnac na amen.
No no redaktorze. No no. Prawie jestem zadowolony czytając powyższy artykuł. Jakaż mila odmiana. A wiec można napisać cos bez promowania bandytyzmu, dewiacji i zboczeń seksualnych. Można napisać cos bez podlewania benzyną wojny polsko-polskiej. Można napisać cos bez obrażania innych ludzi za ich religię i poglądy. Oby tak dalej!
Ps.
Choć artykuł jest właściwie o niczym i merytorycznie jest bezwartościowy- to i tak krok w dobrą stronę!
gdyby czlowek sie zastanowił to sam by doszedl do wniosku ze ….bezsensowana. Ale sie nie zastanawia.